▼
czwartek, 28 marca 2013
Życzenia wielkanocne od Aleex
***
w drodze krzyżowej
podążam wciąż za Tobą
i chociaż krzyż twój potężny
tracę Ciebie z oczu
błądząc
w ciemnościach wątpliwości
o nie – jestem słabsza
bardziej niż wczoraj
pełznę
niczym płaz pod ciężarem
własnych myśli
o nie – potykam się
i upadam...
każdego dnia
Tyś jest - jak mocarz
ciągnący za sobą
wielkie drzewo swej męki
ja - kruchy człowiek
taszczący zaledwie worek
własnych niedoskonałości
i ułomności
moja droga na Golgotę
Twojej nierówna
a zdaje się - nie mieć końca...
przystaję
przy każdej stacji
by zebrać ciężkie krople
Twego potu - odkupujące ziemię
czyniąc tym samym
w mej duszy wiosnę
Zofia Szydzik
Wielkanoc. Czas zadumy i nadziei. Chwila na refleksję. Jesteśmy ludźmi, a czasami zapominamy, co to znaczy być człowiekiem. Ścigamy się we wszystkim bez zastanowienia. Ranimy innych dążąc „po trupach” do celu. A przecież, jak powiedział Kohelet, „wszystko to marność i gonienie za wiatrem”. W natłoku spraw nieistotnych zapominamy, co tak naprawdę ważne. Przegapiamy piękne chwile, bagatelizujemy uczucia, odwracamy wzrok, bo czasami wygodniej jest nie widzieć. Jeśli zobaczymy, nie da się już uniknąć odpowiedzialności.
Wielkanoc. Każdego roku jest dla nas szansą. Aby można było przemyśleć to, co za nami i to, co jeszcze przed nami. Aby się zastanowić, czy w naszym życiu wszystko jest takie, jak być powinno. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy jestem takim człowiekiem, jakim chciałam być?
Wielkanoc to czas nadziei. Bo skoro Chrystus umarł za nas, to my też możemy zrobić coś dla siebie. Każdy z nas ma szansę, by stać się lepszym człowiekiem.
Na nadchodzącą Wielkanoc życzę Wam – czasu na zadumę, spokoju i rodzinnego ciepła, obecności tych, którzy są dla Was najważniejsi. Życzę Wam radosnych chwil przy świątecznym, pełnym smakołyków, stole, nadziei w sercu i wiosny (także za oknem), która rozwieje smutki, przyniesie optymizm i siłę na następne miesiące pełne nowych wyzwań. A przede wszystkim, życzę Wam zadowolenia i satysfakcji ze szczerych odpowiedzi na postawione sobie pytania.
Aleex
źródła zdjęć: internet
wtorek, 26 marca 2013
Babka wielkanocna wg Aleex
W szkole trwają zwariowane chwile. Przygotowujemy się do Dnia Otwartego, więc przed świętami wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. W takich sytuacjach widzę, jak wspaniałą mamy młodzież. Młodzi ludzie są naprawdę chętni do działania, pełni pomysłów i energii. Zależy im, aby ze swoich zadań wywiązać się jak najlepiej. Czasami nawet mam wrażenie, że młodzież jest bardziej odpowiedzialna od niektórych dorosłych.
Doszłam do takiego wniosku, gdy kilka dni temu załatwiałam absurdalną sprawę. Dostałam list z zarzutami, które mnie nie dotyczyły. Musiałam jednak wytłumaczyć człowiekowi, że nie mam nic wspólnego z jego bzdurnymi insynuacjami. Wieczorem, już w domu, usiadłam na kanapie wciąż jeszcze zła. Zastanowiłam się po raz setny nad całą sytuacją i doszłam do wniosku, że niepotrzebnie się denerwowałam. To w żadnym razie nie był mój problem. Tak naprawdę chodziło o czyjeś niezrealizowane ambicje. Czyli – przerost formy nad treścią. Żenada. Powinnam powiedzieć sobie „nie moje małpy, nie mój cyrk” i nie odnosić się do sprawy. Powinnam. Tylko jakoś nie umiem obojętnie przejść nad taką sytuacją do porządku. Więc działam. Bo zawsze chcę doprowadzić każdą sprawę do końca.
Jestem pewna, że nasze działania i postawa mają wpływ na ludzi w naszym otoczeniu. Jeśli zachowujemy się po ludzku, staramy się być pełni empatii, nie jesteśmy małostkowi, to osoby w naszym otoczeniu odpłacają nam tym samym. Dla mnie nie ma nic gorszego niż brak szacunku dla drugiego człowieka. A dzisiaj widać to coraz częściej.
Oderwać się od takich niewesołych przemyśleń pozwalają mi przygotowania do świąt. U mnie już trwają, dlatego dziś zapraszam na wielkanocną babę drożdżową ze zbiorów Dorotus. Jest pyszna, puchata, w sam raz na święta. Polecam.
Składniki:
• 3 - 3,5 szklanki mąki (użyłam 3,5)
• 5 dag drożdży świeżych lub 21 g suchych
• 6 żółtek
• 1 jajko
• szczypta soli
• 1 szklanka mleka
• pół szklanki drobnego cukru
• 125 g roztopionego i przestudzonego masła
• 15 dag rodzynek - opcjonalnie
• 2 łyżeczki ekstraktu cytrynowego
Sposób przygotowania:
1. Przygotować rozczyn z drożdży (jeśli stosujemy świeże): rozpuścić je, mieszając z łyżeczką cukru, dodać nieco mąki i lekko ciepłego mleka, aby mieszanina miała konsystencję kwaśnej śmietany. Zostawić w ciepłym miejscu na kilkanaście minut pod przykryciem do wyrośnięcia.
2. Mąkę przesiać, sól i cukier wymieszać. Wsypać do dużej misy. Dodać wyrośnięty rozczyn, rozmieszane żółtka, rozkłócone jajko, mleko, ekstrakt cytrynowy, masło.
3. Ciasto wyrobić mikserem hakiem do ciasta drożdżowego, można również wyrobić ręcznie. Pod koniec dodać rodzynki (jeśli lubimy), ostatni raz wyrobić. Ciasto przykryć ściereczką i pozostawić w ciepłym miejscu aż podwoi objętości.
4. Wyrośnięte ciasto wyrobić ponownie.
5. Formy do babek natłuścić i wysypać bułką tartą lub wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasta nałożyć do 1/3 wysokości formy (u mnie ciasta wystarczyło na tyle babek, ile jest na zdjęciu).
6. Ciasto w formach przykryć ponownie, odłożyć w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (ciasto powinno wyrosnąć po brzegi foremek).
7. Babki piec w temperaturze 170º C, aż patyczek wetknięty w babkę będzie suchy - u mnie trwało to około 30 minut, ale bywa też dłużej.
8. Nie piec ciasta dłużej niż potrzeba, bo babki będą zbyt suche. Wyjąć, przestudzić 10 minut w foremce, potem studzić na kratce.
9. Babkę można nasączyć sokiem z cytryny: sok wyciśnięty z 2 cytryn wymieszać z niewielką ilością posłodzonej wody lub alkoholu, babkę ponakłuwać, nasączyć. Można również polać lukrem.
Smacznego.
Przepis dodaję do akcji:
niedziela, 24 marca 2013
Mazurek z wiśniami wg Aleex
Zupełnie nieoczekiwanie trafiła mi się wolna niedziela. Mogłam zostać w domu, odpocząć, pobyć z chłopakami i, oczywiście, przygotować im coś dobrego. Świetne uczucie, kiedy pierwsze spojrzenie na zegarek, tuż po przebudzeniu, nie wywołuje w nas paniki. Każda kolejna chwila tylko podkreślała wyjątkowość poranka: aromat kawy, tost z lemon curdem, kartki książki, od których nie mogłam odwrócić wzroku. Wprawdzie nie powinno się czytać podczas jedzenia, ale czasami nie umiem oderwać się od lektury...
Taki dzień to dar, był mi potrzebny po intensywnym tygodniu. Mam nadzieję, że gdy wieczorem obejrzę się wstecz, będę równie zadowolona.
Mimo tego spokoju, w mojej kuchni zaczynają się przygotowania do Wielkanocy. Szuflady zapełniają się produktami, z których będę przygotowywać świąteczne wypieki. Drukuję przepisy, przeglądam zapasy i planuję, co pojawi się na naszym stole. Ogólny zarys już powstał, teraz pozostaje mi tylko dopracowanie szczegółów. Jednym z przepisów, po który sięgnę, jest mazurek znaleziony w małej cukierence. Taki trochę nietypowy, ale jednocześnie na wskroś tradycyjny. Jest kolorowy, by nieco ożywić purpurą delikatność innych wypieków. I pyszny, szczególnie dla takich jak ja fanatycznych wielbicieli wiśni. U mnie nie może zabraknąć go na świątecznym stole. Może znajdzie się też na waszym?
Składniki:
Ciasto:
• 250 g mąki
• 100 g masła
• 50 g cukru pudru
• żółtko
• 1/3 łyżeczki aromatu waniliowego
• 2 łyżki wody
Masa:
• 450 g mrożonych wiśni
• 3/4 szklanki cukru
• 3,5 łyżeczki żelatyny
• 1/4 łyżeczki aromatu migdałowego
• 50 g płatków migdałowych
• 100 g mlecznej czekolady
Sposób przygotowania:
1. Mąkę wymieszać z cukrem pudrem, dodać posiekane zimne masło, żółtko, aromat i wodę. Chłodnymi rękami szybko zagnieść kruche ciasto.
2. Formę o wymiarach 21x29,5 wyłożyć papierem do pieczenia. Blaszkę wyłożyć ciastem, robiąc małą krawędź. Ciasto nakłuć widelcem i wstawić do lodówki na 30 minut.
3. Schłodzone ciasto podpiec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni C na funkcji góra-dół i piec przez 20 minut. Po upieczeniu odstawić do ostygnięcia.
4. Do rondelka włożyć wydrylowane wiśnie i wsypać cukier. Podgrzewać, aż owoce puszczą sok i masa zrobi się gorąca (nie gotować masy). Zdjąć rondelek z ognia. Odlać 1/2 szklanki soku i rozpuścić w nim żelatynę, następnie wlać sok z powrotem do wiśni, dokładnie połączyć. Dodać aromat migdałowy, wymieszać.
5. Gdy masa wiśniowa zacznie tężeć, równomiernie rozprowadzić ją na wystudzonym kruchym cieście. Posypać płatkami migdałowymi.
6. Czekoladę mleczną roztopić w kąpieli wodnej. Przełożyć ją do woreczka foliowego, odciąć brzeg woreczka i robiąc paseczki, rozprowadzić ją po mazurku. Ozdobić migdałami w czekoladzie i odstawić do zastygnięcia.
Smacznego.
Przepis dodaję do akcji:
piątek, 22 marca 2013
Cielęce kotleciki wg Aleex
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem jakaś „niedzisiejsza”. Wychowano mnie w poszanowaniu drugiego człowieka. Kształtowałam swoją osobowość w przekonaniu, że ludzie z natury są dobrzy. Nie jestem zawistna, małostkowa ani podła. Niestety, coraz częściej przekonuję się o tym, że ludzie są … różni. Nigdy tego nie zrozumiem i nie zaakceptuję. Nie zmuszę się także do polubienia tych, którzy na moją sympatię i szacunek po prostu nie zasługują. Szkoda, że tacy ludzie w ogóle są. I szkoda też, że muszę się z nimi w różnych sytuacjach kontaktować. W takich chwilach cieszę się, że mam swój świat, swoje życie, do którego nie mają i nigdy nie będą mieli dostępu. Nawet jeśli wydaje im się, że jest inaczej.
Gdy jest mi źle, uciekam w swoją rzeczywistość, odcinam się, próbuję odreagować. I czasami mi się udaje. Czasami. Dobrze, że wtedy, gdy trzeba nieco uspokoić moje rozdygotane nerwy, wkracza do akcji Dario, który ze stoickim spokojem, rozsądnie odgradza mnie od reszty świata. On doskonale wie, że w pewnych sytuacjach jest niezbędny, abym mogła się wyciszyć i nabrać dystansu. I świetnie sprawdza się w tej roli. Tak naprawdę niewiele mi potrzeba. Wystarczy jego obecność, specyficzne spojrzenie, ironiczna mina, charakterystyczne przechylenie głowy. I już wiem, że wszystko jest na swoim miejscu. W swoim domu, wokół najbliższych jestem jak Anteusz – grecki tytan, który zawsze odzyskiwał siły po dotknięciu Matki Ziemi. A gdy już złapię oddech, znów jestem gotowa, aby stawić czoła całemu światu w kolejnych zmaganiach.
W powrotach do normalności pomaga mi też moja kuchnia. Tu panuje określony przeze mnie ład. Wszystko jest na swoim miejscu. Lekkim ruchem otwieram szufladę i wiem, czego mogę oczekiwać. Uchylam szafkę i wyciągam rękę, sięgając po przyprawy, które zawsze są na swoim miejscu. Rozbijam mięso, by przygotować dla moich chłopaków cielęce kotleciki. W kuchni unosi się wspaniały zapach, który otula mnie całą. Na talerzach pojawia się danie, na które chłopcy czekają z niecierpliwością. Bo jest pyszne. Bo przygotowałam je specjalnie dla nich. Bo skoro jest na stole, to znaczy, że wszystko jest w porządku.
Składniki:
• 5 kotletów schabowych cielęcych
• 3 jajka
• 1 szklanka mleka
• bułka tarta
• sól
• olej
• masło
Sposób przygotowania:
1. Kawałek schabu cielęcego podzielić na dość grube kotlety.
2. Każdy z nich opłukać pod zimną wodą, osuszyć ręcznikiem papierowym i położyć między dwoma kawałkami folii.
3. Każdy kawałek mięsa delikatnie rozbić z obu stron, uważając na kości.
4. Rozbite kotlety przełożyć do miseczki.
5. Kotlety cielęce zalać mlekiem. Odstawić do lodówki na kilka godzin.
6. Jajka rozkłócić w talerzu, dodać sól (można ją zastąpić przyprawą).
7. Do rozkłóconych jajek dodać 1-2 łyżki mleka. Rozmieszać.
8. Każdy kotlet zanurzyć dokładnie w jajku z mlekiem.
9. Następnie obtoczyć w tartej bułce.
10. Panierowane kotlety odłożyć na talerz.
11. Na patelni rozgrzać oliwę z 1 łyżką masła. Ogień nie może być zbyt mocny, bo masło się spali.
12. Na rozgrzany tłuszcz kłaść kotlety. Zrumienić je z obu stron. Nie przetrzymywać ich za długo na patelni.
13. Przygotować naczynie żaroodporne, posmarować je masłem. Do naczynia odkładać usmażone kotlety cielęce.
14. Naczynie z mięsem (bez przykrycia) wstawić do piekarnika nagrzanego do 100 stopni C (dół +termoobieg) na 12-15 minut.
15. Kotlety podawać z ulubionymi dodatkami.
Smacznego.
Przepis dodaję do akcji:
środa, 20 marca 2013
Keks angielski wg Aleex
To kolejna propozycja na nadchodzące święta. Na moim stole podczas wielkich uroczystości zazwyczaj pojawia się keks. Najbardziej lubię keks świąteczny. Pyszny jest również keks pomarańczowy. Jednak dzisiaj proponuję Wam keks angielski, również znakomity, w sam raz na święta. Ciasto keksu jest puszyste, najeżone bakaliami. Świetnie smakuje w leniwe, świąteczne popołudnie z filiżanką ulubionej kawy lub herbaty. Jeśli do tego dodamy wyjątkową, odświętną atmosferę, bliskość, która pojawi się w naszych domach i cudowny klimat świąt, to nawet śnieg za oknami nie popsuje nam humorów.
Składniki:
• 150 g posiekanych suszonych moreli
• 150 g posiekanych suszonych śliwek
• posiekana kandyzowana skórka pomarańczowa
• 150 ml ciemnego rumu
• 210 g masła
• 150 g drobnego cukru do wypieków
• 4 jajka
• 300 g mąki pszennej
• 15 g proszku do pieczenia (nieco mniej niż 1 łyżka)
Sposób przygotowania:
1. Dzień wcześniej, najlepiej wieczorem, posiekane bakalie (u mnie suszone śliwki, morele i skórka pomarańczowa, ale możecie użyć innych, które lubicie) włożyć do miseczki i zalać 150 ml rumu.
2. Następnego dnia przygotować składniki, które powinny być w temperaturze pokojowej.
3. Mąkę i proszek do pieczenia przesiać, wymieszać i odłożyć. Będą potrzebne nieco później.
4. W misie miksera utrzeć masło do białości. Dodać cukier i ucierać, aż otrzymamy jasną, puszystą masę.
5. Dodawać pojedynczo jajka, ucierając (miksując) po każdym dodaniu, do połączenia się składników.
6. Do utartej masy dodać mąkę z proszkiem, wymieszać, aż składniki się połączą.
7. Wmieszać posiekane i namoczone wcześniej bakalie oraz pozostały rum z miseczki.
8. Ciasto przełożyć do formy keksówki o wymiarach 27 x 8 cm, wyłożonej papierem do pieczenia. Wyrównać.
9. Keks piec w temperaturze 160°C przez około 20 minut, następnie zwiększyć temperaturę do 175º C i piec kolejne 35 - 40 minut (lub dłużej) do tzw. suchego patyczka.
10. Ciasto wystudzić na kratce. Wierzch można ozdobić lukrem lub cukrem pudrem.
11. Podawać pokrojone na porcje z ulubioną kawą lub herbatą.
Smacznego.
Przepis dodaję do akcji: