Smak poezji



DEZYDERATA
SZKICE DO WIERSZA "Księżyc"
KOT W PUSTYM MIESZKANIU
WASZE DZIECI
WALC
WSPOMNIENIE
AŻ TAK CIĘ KOCHAM
***(KOCHAĆ)
TAŃCZ MNIE PO MIŁOŚCI KRES
PRZY OKRĄGŁYM STOLE
NOCNY GOŚĆ
O NIM
MY Z DRUGIEJ POŁOWY XX WIEKU
POKOLENIE
Z głową na karabinie
Elegia o... (chłopcu polskim)
KRÓL OLCH
PROŚBA O WYSPY SZCZĘŚLIWE
PRZESŁANIE PANA COGITO
KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ...
NIC DWA RAZY...
KTO CHCE, BYM GO KOCHAŁA
CIEŃ
NA WIEŻY BABEL
SIĄDŹ Z TAMTYM MĘŻCZYZNĄ...
A KIEDY BĘDZIESZ MOJĄ ŻONĄ
ROZMOWA LIRYCZNA
EROTYK JESIENNY
W MALINOWYM CHRUŚNIAKU
KAZIMIERZ II
PRZEDŚPIEW
ZAWSZE WTEDY, JEST BOŻE NARODZENIE
DIAGNOZA
Nowy Rok
Jak to możliwe
***
TOBIE
SERCE
TĘSKNOTA
Żałobny blues (Funeral Blues)
KAZIMIERZ
DLA CIEBIE
SZCZĘŚCIE
TWOJA POSTAĆ
ANIOŁY
EROTYK
OCZEKIWANIE
****
DZIWNY ŚWIAT
DLACZEGO
KLUCZ
Niebo złote Ci otworzę...


DEZYDERATA

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.

O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości.
Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz
w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.

Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.

Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.

Autor: Max Ehrmann


SZKICE DO WIERSZA "Księżyc"

Co splątane było — rozpłączę,
rozdzielone, tęskniące — połączę.

Stracisz wszystkie siły — pomogę,
kwiatem tobie spadnę — pod nogę.

Będziesz chora, strwożona, stroskana —
jak pies będę lizał twe rany.

Będziesz wołać, szukać — nie zgasnę,
dobry chłopski księżyc pod lasem.

*

Kiedy umrę, nie płacz, moja żono,
ja księżycem wrócę pod twe okno.

Nie wstrzymają mnie cmentarni stróże:
ja się światłem przesunę po murze,

nad tym klonem, co przed bramą stoi —
i już jestem pod oknem twoim.

Na twą głowę spadam srebrnym deszczem,
żebyś była piękniejsza jeszcze.

A to tylko ja tak światłem prószę,
księżycowym deszczem w oczy duże.

Co wysokie, wzniosę jeszcze wyżej,
co wzburzone próżno, to uciszę,

co choć trochę lśniło, zamigoce.
Spójrz tam w górę. Jestem serce nocy.

*

Stanę, stanę, twarz przytknę do szyby,
zajrzę w twoje lusterka i lustra,
skradnę grzebień ciężki, migotliwy
i otworzę duże srebrne usta,
i popłyną przez wszystkie pokoje
księżycowe nuty, nuty moje.

Otwórz, otwórz! zawołam po nocy,
otwórz, otwórz choć okna połowę,
to nie chmury, to są moje włosy,
potargane przez wiatry wrześniowe.
Spójrz, to ręce moje, a to nogi.
Człowiek jestem, nie księżyc dwurogi.

Lecz ty będziesz spała. Ja u szyby,
w kształt księżyca na wieki zaklęty,
tylko promień wbiję w manuskrypty,
ponaprawiam w wierszach wszystkie błędy

A ty śpisz. A potem płaczesz we dnie.
Świt nadchodzi. Światło moje blednie.

Autor: Konstanty Ildefons Gałczyński


KOT W PUSTYM MIESZKANIU

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.

I żadnych skoków pisków na początek.

Autor: Wisława Szymborska


WASZE DZIECI

Wasze dzieci nie są waszą własnością;
są synami i córkami samej mocy życia.
Jesteście ich rodzicami, ale nie stworzycielami.
Mieszkają z wami, a mimo wszystko do Was nie należą:
Możecie dać im swą miłość, lecz nie wasze idee
ponieważ one mają swoje idee.
Możecie dać dom ich ciałom, ale nie ich duszom,
ponieważ ich dusze mieszkają w domu przyszłości,
którego wy nie możecie odwiedzać nawet w waszych snach.
Możecie wysilać się, by dotrzymać im kroku,
ale nie żądać, by byli podobni do Was,
ponieważ Życie się nie cofa,
ani nie może zatrzymać się na dniu wczorajszym.
Wy jesteście jak łuk, z którego wasze dzieci,
jak żywe strzały, zostały wyrzucone naprzód;
Strzelec mierzy do celu na szlaku nieskończoności
i trzyma cięciwę napiętą całą swą mocą,
żeby strzały mogły poszybować szybko i daleko.
Poddajcie się z radością rękom Strzelca,
ponieważ on kocha równą miarą
i strzały, które szybują,
i łuk, który pozostaje niewzruszony.

《論孩子》   於是一個懷中抱著孩子的婦人說:請給我們談孩子。   他說:   你們的孩子,都不是你們的孩子,   乃是“生命”為自己所渴望的兒女。   他們是借你們而來,卻不是從你們而來,   他們雖和你們同在,卻不屬於你們。   你們可以給他們以愛,卻不可給他們以思想,   因為他們有自己的思想。   你們可以蔭庇他們的身體,卻不能蔭庇他們的靈魂,   因為他們的靈魂,是住在“明日”的宅中,那是你們在夢中也不能想見的。   你們可以努力去模仿他們,卻不能使他們來象你們,   因為生命是不倒行的,也不與“昨日”一同停留。   你們是弓,你們的孩子是從弦上發出的生命的箭矢。   那射者在無窮之中看定了目標,也用神力將你們引滿,使他的箭矢迅疾而遙遠地射了出去。   讓你們在射者手中的“彎曲”成為喜樂吧;   因為他愛那飛出的箭,也愛了那靜止的弓

Autor: Gibran Kahlil



WALC

Już lustra dźwięk walca powoli obraca
I świecznik kołując odpływa w głąb sal.
I patrz: sto świeczników we mgłach się zatacza,
Sto luster odbija snujący się bal.

I pyły różowe jak płatki jabłoni,
I skry, słoneczniki chwiejących się trąb.
Rozpięte szeroko jak krzyże w agonii
Szkło ramion, czerń ramion, biel ramion i rąk.

I krążą w zmrużone swe oczy wpatrzeni,
A jedwab szeleści o nagość, ach cyt...
I pióra, i perły w huczącej przestrzeni,
I szepty, wołanie, i zawrót i rytm.

Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary,
Lat cicho w klepsydrach przesącza się piach.
Aż przyjdzie czas gniewu, dopełnią się miary
I krzakiem ognistym śmierć stanie we drzwiach.

A gdzieś tam daleko poeta się rodzi.
Nie dla nich, nie dla nich napisze ich pieśń.
Do chat drogą mleczną noc letnia podchodzi
I psami w olszynach zanosi się wieś

Choć nie ma go jeszcze i gdzieś kiedyś będzie,
Ty, piękna, nie wiedząc kołyszesz się z nim.
I będziesz tak tańczyć na zawsze w legendzie,
W ból wojen wplątana, w trzask bitew i dym.

Stań tutaj przy oknie i uchyl zasłony,
W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat.
Walc pełznie tu, liśćmi złotymi stłumiony
I w szyby zamiecią zimowy dmie wiatr.

Lodowe pole w blasku żółtej zorzy
W nagle rozdartej nocy się otworzy
Tłumy biegnące wśród śmiertelnej wrzawy,
Której nie słyszysz, odgadujesz z ust.

Do granic nieba sięgające pole
Wre morderstwami, krew śniegi rumieni,
Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni
Dymiące słońce rzuca ranny kurz.

Jest rzeka na wpół lodami przykryta
I niewolnicze na brzegach pochody,
Nad siną chmurą, ponad czarne wody
W czerwonym słońcu, błysk bata.

Tam, w tym pochodzie, w milczącym szeregu,
Patrz, to twój syn. Policzek przecięty,
Krwawi. On idzie, małpio uśmiechnięty,
Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy.

Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
I mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co.

Jest takie olśnienie w bydlęcym spokoju,
Gdy patrzy na chmury i gwiazdy, i zorze,
Choć inni umarli, on umrzeć nie może
I wtedy powoli umiera.


Zapomnij. Nic nie ma prócz jasnej tej sali
I walca, i kwiatów, i świateł, i ech.
Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali,
I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech.

Naprawdę po ciebie nie sięga dłoń żadna,
Przed lustrem, na palcach unosząc się, stań.
Na dworze jutrzenka i gwiazda poranna,
I dzwonią wesoło dzwoneczki u sań.

autor: Czesław Miłosz
1942, Warszawa



WSPOMNIENIE

Mimozami jesień się zaczyna,
Złotawa, krucha i miła.
To Ty jesteś ta dziewczyna,
Która Do mnie Na ulicę wychodziła
Od Twoich listów pachniało w sieni,
Gdym wracał zdyszany ze szkoły
A po ulicach w lekkiej jesieni,
fruwały za mną jasne anioły!
mimoza mi zwiędłośc przypomina
nieśmiertelnik zółty- październik
to ty , to ty moja jedyna
przychodziłaś wieczorami do cukierni!
z przemodlenia, z przemodlenia senny
w parku płakałem szeptanymi słowy
młodzik z chmurek prześwitywał jesienny
od mimozy złotej -majowy
ach, czułymi przemiłymi snami
zasypiałem z nim gasnącym o poranku
w snach dawnymi bawiąc się wiosnami
jak tą złota, jak tą wonną wiązanką...

Autor: Julian Tuwim


AŻ TAK CIĘ KOCHAM

Kocham Cię
okiem spragnionym,
pieszczotliwą dłonią strumienia słodkich słów,
czułą myślą
Kocham Cię
Wilgotnym słońcem świeżego poranka,
melodyjnym śpiewem szklanych kropel deszczu,
fal cichym szeptem
i wiatru skrzydłem lekkim
Kocham Cię
aromatem tysiąca róż
i niebem nieprzebranym
Kocham
sercem
i dziękuję Ci za to
że jesteś....

Autor: A.Burn


***(KOCHAĆ)

Kochać
znaczyło najpierw
pisać na skrawkach papieru:
"Lilko, najdroższa,
nie mogę uwierzyć,
że urodzi nam się syn".

Kochać
znaczyło potem
pisać w małych notesach:
"naprawić rynnę,
pomalować płot,
kupić kurczęta".

Kochać
znaczyło jeszcze później
wyciągać zabandażowane ręce
wołać "Słoneczko!"
i pytać "dlaczego?"

Kochać
znaczy teraz
doczekać się ciszy,
w której
już tylko
Miłość

Autor: ks. J.Szymik


TAŃCZ MNIE PO MIŁOŚCI KRES

Wtańcz mnie w swoje piękno i niech skrzypce drżą
Przez paniczny strach aż znajdę w nim bezpieczny port
Chcę oliwną być gałązką podnieś mnie i leć
Tańcz mnie po miłości kres

Wtańcz mnie w swoje piękno, póki nikt nie widzi nas
W twoich ruchach odżył chyba Babilonu czas
Pokaż wolno to, co wolno widzieć tylko mnie
Tańcz mnie po miłości kres

Odtańcz mnie do ślubu aż, jeszcze, jeszcze raz
Tańcz mnie bardzo delikatnie, długo, jak się da
Bądźmy ponad tej miłości pod nią bądźmy też
Tańcz mnie po miłości kres

Tańcz mnie do tych dzieci, które proszą się na świat
Przez zasłony, które noszą pocałunków ślad
Choć są zdarte lecz w ich cieniu można schronić się
Tańcz mnie po miłości kres

Wtańcz mnie w swoje piękno i niech skrzypce w ogniu drżą
Przez paniczny strach aż znajdę w nim bezpieczny port
Pieść mnie nagą dłonią albo w rękawiczce pieść
Tańcz mnie po miłości kres

Autor:Leonard Cohen
tłumaczenie Maciej Zembaty


PRZY OKRĄGŁYM STOLE

Du holde Kunst,
in wieviel grauen Stunden


A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...

W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.

Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwo jak zaklęci!
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z nieubłaganej niepamięci?

Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.

Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
" Du holde Kunst"... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.

I wyjechałem, zostawiłem,
Jak sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłem, przeklinałem:
" Du holde Kunst! Więc tak bez słowa?"

Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie...

A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...

Autor: Julian Tuwim



NOCNY GOŚĆ

Dlaczego pukasz do okien
nocą, gdy zasnąć nie mogę?
Dlaczego ciężkim, powolnym krokiem
budzisz skrzypiącą podłogę?
A potem stajesz koło mnie,
a potem siadasz przy mnie -
oczy masz białe, ślepe i ogromne,
ręce masz zimne.
Pokazujesz mi plamę wilgotną,
ten ciemny ślad na koszuli,
i każesz mi ręką dotknąć,
i każesz do ust przytulić...
I znowu, i znowu, i znowu
stąpasz przez puste mieszkanie,
szalone, czerwone słowa
krwią wypisujesz na ścianie.
Ach, w oczach mi coraz ciemniej,
ach, coraz boleśniej w piersi -
odejdź, odejdź ode mnie,
nie pisz na ścianie tych wierszy!
Ja je znam, ja je dobrze pamiętam,
jak dziecię umarłe, pieszczę
wiersze okrutne, wiersze przeklęte,
słowa trumienne, złowieszcze.
Nie umiałeś ich zgubić, zapomnieć,
poszukać jaśniejszych, milszych -
a teraz nocą przychodzisz do mnie
i patrzysz na mnie, i milczysz...
A kiedy odejdziesz nad ranem,
oczy bezsenne będą bardzo boleć,
wtedy zobaczę zdjęty sznur od firanek
i otwartą brzytwę na stole.

Autor: Władysław Broniewski



O NIM

Jest dla niej
bardzo dobry

W pociągu pełnym ludzi
zawsze znajdzie miejsce
przy oknie
Sam w korytarzu stoi
nad gazetą się kołysze

Kiedy deszcz pada
swój płaszcz jej oddaje
Mówi
Nic mi nie będzie

Oddałby jej
swój sen
swoje oczy

Jest dla niej
bardzo dobry
mówią

Czego ona jeszcze chce

A ona nic nie chce
Uśmiecha się do niego
i płacze

Autor: Małgorzata Hillar



MY Z DRUGIEJ POŁOWY XX WIEKU

My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce umieramy z miłości

Autor: Małgorzata Hillar


POKOLENIE

Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w gorę unoszą
i tylko chmury - palcom czy włosom
podobne - suną drapieżnie w mrok.

Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.

Kwiaty to krople miodu - tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone pod ciemny strop.

Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.

Pod ziemią drżą strumyki - słychać -
Krew tak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.

Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
Któremu kości kijem złamano,
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble - krew.

Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi - źli troglodyci.

Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień - tak - głaz.

I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.

autor: Krzysztof Kamil Baczyński
22.07.1943


Z głową na karabinie

Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.

A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.

Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak innym
ziemia rosła tęga - nie pusta.

I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.

Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.

Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;

bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga - gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.

autor: Krzysztof Kamil Baczyński
4.12.1943


Elegia o... (chłopcu polskim)

Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.

I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pekło?

autor: Krzysztof Kamil Baczyński
20. III. 1944 r.



KRÓL OLCH

Noc padła na las, las w mroku spał,
Ktoś nocą lasem na koniu gnał.
Tętniło echo wśród olch i brzóz,
Gdy ojciec syna do domu wiózł.

- Cóż tobie, synku, że w las patrzysz tak?
Tam ojcze, on, król olch, daje znak,
Ma płaszcz, koronę i biały tren.
- To mgła, mój synku, albo sen.

"Pójdź chłopcze w las, w ten głuchy las!
Wesoło będzie płynąć czas.
Przedziwne czary roztoczę w krąg,
Złotolitą chustkę dam ci do rąk".

- Czy słyszysz, mój ojcze, ten głos w gęstwinie drzew?
To król mnie wabi, to jego śpiew.
- To wiatr, mój synku, to wiatru głos,
Szeleści olcha i szumi wrzos.

"Gdy wejdziesz, chłopcze w ten głuchy las,
Ujrzysz me córki przy blasku gwiazd.
Moje córki nucąc pląsają na mchu,
A każda z mych córek piękniejsza od snu".

- Czy widzisz, mój ojcze, tam tańczą wśród drzew
Srebrne królewny, czy słyszysz ich śpiew?
- O, synku mój, to księżyc tak lśni,
To księżyc tańczy wśród czarnych pni.

"Pójdź do mnie, mój chłopcze, w głęboki las!
Ach, strzeż się, bo wołam już ostatni raz!"
- Czy widzisz, mój ojcze, król zbliża się tu,
Już w oczach mi ciemno i brak mi tchu. -

Więc ojciec syna w ramionach swych skrył
I konia ostrogą popędził co sił.
Nie wiedział, że syn skonał mu już
W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz.

Przekład swobodny Wisławy Szymborskiej

Autor: Johann Wolfgang Goethe



PROŚBA O WYSPY SZCZĘŚLIWE

Prośba o wyspy szczęśliwe
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

Autor: Konstanty Ildefons Gałczyński



PRZESŁANIE PANA COGITO

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeź się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

Autor: Zbigniew Herbert


KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ...

Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się kłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świat zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.

autor: Czesław Miłosz



NIC DWA RAZY...

Nic dwa razy się nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy się bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy się od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.

Autor: Wisława Szymborska



KTO CHCE, BYM GO KOCHAŁA

Kto chce, bym go kochała, nie może być nigdy ponury
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.
Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.

I musi też umieć ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą,
gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.
Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka
kuka lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą powlokę buka.

Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,
i nie wiedzieć nic, jak ja nic nie wiem, i milczeć w rozkosznej
ciemności,
i być daleki od dobra i równie daleki od złości.

Autor: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska



CIEŃ

Mój cień jak błazen za królową.
Kiedy królowa z krzesła wstanie,
błazen nastroszy się na ścianie
i stuknie w sufit głupią głową.

Co może na swój sposób boli
w dwuwymiarowym świecie. Może
błaznowi źle na moim dworze
i wolałby się w innej roli.

Królowa z okna się wychyli,
a błazen z okna skoczy w dół.
Tak każdą czynność podzielili,

ale to nie jest pół na pół.

Ten prostak wziął na siebie gesty,
patos i cały jego bezwstyd,
to wszystko, na co nie mam sił
- koronę, berło, płaszcz królewski.

Będę, ach, lekka w ruchu ramion,
ach, lekka w odwróceniu głowy,
królu, przy naszym pożegnaniu,
królu, na stacji kolejowej.


Królu, to błazen o tej porze,
królu, położy się na torze.

Autor: Wisława Szymborska



NA WIEŻY BABEL

- Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad Tobą, gdy śpisz.
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach.
- Jak to, zapomniałeś?
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię
spinaną na ramieniu.
- I natychmiast potem niebo pękło w stubłysku.
- Jakże mogłam wejść, przecież nie byłeś sam.
- Ujrzałem nagle kolory sprzed istnienia wzroku.
- Szkoda, że nie możesz mi przyrzec.
- Masz słuszność, widocznie to był sen.
- Dlaczego kłamiesz, dlaczego mówisz do mnie
jej imieniem, kochasz ją jeszcze?
- O tak, chciałbym, żebyś została ze mną.
- Nie mam żalu, powinnam była domyślić się tego.
- Wciąż myślisz o nim?
- Ależ ja nie płaczę.
- I to już wszystko?
- Nikogo jak ciebie.
- Przynajmniej jesteś szczera.
- Bądź spokojny, wyjadę z tego miasta.
- Bądź spokojna, odejdę stąd.
- Masz takie piękne ręce.
- To stare dzieje, ostrze przeszło
nie naruszając kości.
- Nie ma za co, mój drogi, nie ma za co.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć, która to godzina.

Autor: Wisława Szymborska



SIĄDŹ Z TAMTYM MĘŻCZYZNĄ...

Siądź z tamtym mężczyzną
twarzą w twarz,
kiedy mnie już nie będzie.
Spalcie w kominie
moje buty i płaszcz,
zróbcie sobie miejsce...

A mnie oszukuj mile
uśmiechem, słowem, gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem.

Dziel z tamtym mężczyzną
chleb na pół,
kiedy mnie już nie będzie,
kupcie firanki, jakąś lampę i stół,
zróbcie sobie miejsce...

A mnie zabawiaj smutnie
uśmiechem, słowem gestem,
dopóki jestem, dopóki jestem.

Płyń z tamtym mężczyzną
w górę rzek,
kiedy mnie już nie będzie,
znajdźcie polanę, smukłą sosnę i brzeg,
zróbcie sobie miejsce...

A mnie wspominaj wdzięcznie,
że mało tak się śniłem,
a przecież byłem, no przecież byłem...

Autor: Agnieszka Osiecka



A KIEDY BĘDZIESZ MOJĄ ŻONĄ

A kiedy będziesz moją żoną,
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.

Rozwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.

Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.

Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezapominajek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twą urodą.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kędy drzwi miłość nam otworzy.

Autor: Kazimierz Przerwa - Tetmajer



ROZMOWA LIRYCZNA

- Powiedz mi, jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
- A latem jak mnie kochasz?
- Jak treść lata.
- A jesienią, gdy chmurki i humorki?
- Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
- A gdy zima posrebrzy ramy okien?
- Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.

Autor: Konstanty Ildefons Gałczyński



EROTYK JESIENNY

Mam na języku słony smak niespokojnej skóry.
Nie wiem, co będzie jutro.
Nie wiem, czy będzie jutro.

Wnikasz we mnie gwałtownie.
Zamknięta w łuku ramion,
opieram się przeczuciom.

Jest jesień.
Drzewa płoną rdzawo-czerwonym blaskiem,
a może to świat płonie
i kiedy się zbudzimy, nie będzie już niczego.
Takie masz ciepłe dłonie.
Jak niewidomy uważnie
poznajesz mnie dotykiem.

Czy palce widzą więcej?
Czy zanim wiatr się zerwie,
zdążymy zapamiętać dojrzały obraz września?
Słony smak twojej skóry?
Zapach perfum zza ucha zmieszany z mchu wilgocią?
Słońce liśćmi pocięte układa się na twarzach w marmuru drżące wzory.

Jest jesień.
Dzień miodowy.
Jutro nas tu nie będzie.
Jutro nas tu nie będzie.

Autor: Agnieszka Herman



W MALINOWYM CHRUŚNIAKU

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.

I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.

Autor: Bolesław Leśmian



KAZIMIERZ II

W Kazimierzu
Przepełniona szczęściem
Unoszę się wysoko
Spoglądam z góry
I widzę bajkowy świat
Dach starej studni
Pochyla się ku ulicznym kamieniom
Kolorowe parasole kawiarenek
Rozbrzmiewają gwarem
Znad filiżanek
Zakochani czule zaglądają w swe oczy
Delikatnie zapewniając o miłości
Subtelnymi gestami
Wróżba Cyganki niesie obietnicę
Szczęśliwej przyszłości
Nad rynkiem święty Franciszek
Błogosławi ludziom i ptakom
Widzę siebie
W zaczarowanej dorożce
Wrony koń wiezie mnie w nieznane
Wąskimi uliczkami
Podążam do mojego królewicza z bajki
Do Ciebie…

Autor: Aleex



PRZEDŚPIEW

Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia -
Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
Kochałem i wiem teraz, skąd się rodzą pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.

Autor: Leopold Staff



ZAWSZE WTEDY, JEST BOŻE NARODZENIE

Zawsze, ilekroć uśmiechasz się
do swojego brata i wyciągasz
do niego ręce, jest Boże
Narodzenie.

Zawsze, kiedy milkniesz,
aby wysłuchać, jest
Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy rezygnujesz z
zasad, które jak żelazna
obręcz uciskają ludzi w ich
samotności, jest Boże
Narodzenie.

Zawsze, kiedy dajesz
odrobinę nadziei „więźniom”,
tym, którzy są przytłoczeni
ciężarem fizycznego, moralnego
i duchowego ubóstwa, jest
Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy rozpoznajesz w
pokorze, jak bardzo znikome
są twoje możliwości i jak wielka
jest twoja słabość, jest
Boże Narodzenie.

Zawsze, ilekroć pozwolisz
by Bóg pokochał innych
przez ciebie,
Zawsze wtedy, jest Boże Narodzenie.

Autor: Matka Teresa z Kalkuty



DIAGNOZA


dla mojej przyjaciółki - amriczku - wierzę, że wygrasz

Przez palce przesypujesz trociny świata
W głowie świecą barwne slajdy z przeszłości
Swoje plany odkładasz na półkę
Niech śpią pod warstwą kurzu
Aż na nowo powołasz je do życia
Twoje ciało
bosko doskonałe
Obróciło się przeciw tobie
Podstępny wróg zaatakował
I sieje śmiertelne spustoszenie
Strach paraliżuje twą wolę
Która kurczowo trzyma się życia
Patrzysz na kartkę z wyrokiem
Przez łzy widzisz,
że
To wezwanie do walki…

styczeń 2011; autor: Aleex



Nowy Rok

Patrz – północ wybiła
Wskazówki łączą się w uścisku
Witając Nowy Rok
Wśród toastów i radosnych krzyków
Widzę gwiazdy sunące w górę
Wraz z nimi posyłam ku niebu życzenia
Które wirują w kolorowym tańcu na granacie
Przytulasz mnie
Zamykamy w uścisku nadzieję na nowe dni

autor: Aleex



Jak to możliwe

I powiedz sam…..
Jak to możliwe
Aby kochając tak się zapomnieć
Widzieć świat tylko przez pryzmat
Twoich oczu
Widzieć ludzi tylko w odbiciu
Twojego spojrzenia
Odczuwać miłość tylko wtedy
Gdy Ty mi ją dajesz
Mówiłeś do mnie: tylko my
Jesteśmy całym światem
Oprócz nas nie ma nikogo
Wierzyłam że tak będzie już zawsze
A teraz………
My …… ma zupełnie inne znaczenie
My……. to także dwie małe istoty
W których widzimy nasze lustrzane odbicia

autor: Aleex



***

Maleńkimi kropelkami
sączy się w me serce niepokój
Dozujesz go umiejętnie
Spływa z dzbanuszka
Pełnego cierpienia i żalu
Patrząc na Ciebie
Zadaję nieme pytanie
Gdzie podziało się
Nasze dawne szczęście?
Szukamy go rozpaczliwie
Resztką sił
W chwilach zachwytu sobą
W czułych gestach
W domowej codzienności
Gdy pojawia się na moment
Zachłannie chłoniemy jego słodycz
Świadomi że rozpłynie się
Zostawiając mroczny ślad
Niewybrzmiałej radości
Zostawiając gorycz
I tęsknotę za dawną miłością…

autor: Aleex



TOBIE

Powoli, przełamując nieśmiałość
Docierasz do mych najgłębszych pragnień
Głaszczesz je delikatnie opuszkami,
Aby uciszyć niepokój
Odchylam głowę
I pozwalam im ożyć

Uwalniasz je
ciemniejącym błękitem swych oczu
językiem w zagłębieniu mej szyi
Szeptem przesyconym pożądaniem

I wtedy
patrzę na Ciebie
Po raz pierwszy
Inaczej

chcę na zawsze zatrzymać Cię w ramionach
czuję twoje pocałunki
Lekkie jak podmuch wiatru
Twe dłonie ciasno zamykają moje piersi
nabrzmiałe rozkoszą
I wreszcie, gdy zanurzasz się we mnie
Drżę, poruszona łopotem motylich skrzydeł
Niosących ekstazę
Otwieram zdumione oczy

I wtedy
patrzę na Ciebie
Po raz pierwszy
Inaczej

Nasze oczy ciągle złączone
Zachłannie utrwalają najdrobniejszy szczegół
Nasze usta nadal spragnione
Nieustannie nasycają się smakiem
Nasze myśli zmierzają w jedną stronę
W stronę wieczności
Niech z nami trwa………….

autor: Aleex



SERCE

oszalałe ze strachu zwierzątko
szamoce się gwałtownie
w piersi
słyszę jego niespokojne ruchy
pulsujące przerażeniem
czasami ucisza się
by za moment eksplodować
rozpaczą obawą lub trwogą
wystarczy chwila nieuwagi
by znów zerwało się do galopu
uspokaja je pieszczota cichych słów
błogo pręży grzbiet otoczone spokojem
oddycha miłością
wkrótce nadejdzie chwila
gdy zastygnie
jak skalny okruch
zatopiony w bursztynie
nie zdołają poruszyć go nawet twoje łzy

autor: Aleex



TĘSKNOTA

Szukam Cię……
Na ulicach
Przyglądam się przechodniom
I w ich twarzach
Szukam Twojej twarzy
Zaglądam im w oczy
I szukam błękitu Twojego spojrzenia
Słucham ich słów
Czekając na melodię Twojego głosu

Widzę ich radość
I tęsknię za Twym łagodnym uśmiechem
Gesty obcych ludzi
Przywołują wspomnienie

Twojego dotyku
Srebrzysty beztroski śmiech
Biegnący ulicami
Budzi żal za przeszłością

Każdego dnia
Tak wielu ludzi wokół mnie
Każdego dnia
Tak bardzo brakuje mi Ciebie….

Autor: Aleex



Żałobny blues (Funeral Blues)

Niech staną zegary
Zamilkną telefony
Dajcie psu kość
Niech nie szczeka, niech śpi najedzony.
Niech milczą fortepiany
I w miękkiej werbli ciszy
Wynieście trumnę
Niech przyjdą żałobnicy
Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije
I kreśli na niebie napis „On nie żyje!”
Włóżcie żałobne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych
Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki.
W nim miałem moją północ, południe i zachód i wschód
Niedzielny odpoczynek i codzienny trud.
Jasność dnia i mrok nocy, moje słowa i śpiew
Miłość, myślałem, będzie trwała wiecznie,
Myliłem się,
Nie potrzeba już gwiazd - zgaście wszystkie - do końca
Zdejmijcie z nieba Księżyc i rozmontujcie słońce
Wylejcie wodę z morza, odbierzcie drzewom cień
Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się.

Autor: Weyston Hugh Auden




KAZIMIERZ

W Kazimierzu
Siwe brody apostołów zasnuły niebo,
Z góry, jak ciężkie krople ołowiu,
Spadają na mą głowę ich łzy

Podnoszę oczy ku chmurom
I widzę Ciebie
Twoje zakochane spojrzenie
Rozprasza wszystkie nagromadzone
Ciemności

Patrzę na Ciebie
Stoisz w słonecznej poświacie
Nieśmiało uśmiechnięty
Tonę w błękicie Twych oczu

I…
Już wiem wszystko
Byłeś, jesteś i zawsze będziesz
Obok mnie.

czerwiec 2007 r; autor: Aleex



DLA CIEBIE

Cichy wieczór otula nas muślinem
Wokół snuje się muzyka
Przesyca każdy kąt naszego świata
Chłoniemy go powoli
Jak sączy się białe wino
Którego smak
czuję w Twoich ustach
Twój dotyk
Ucisza niespokojne zwierzątko w mej duszy
I sprawia
Że rozkwita moja kobiecość
Pochylam głowę
Otulam Cię kaskadą loków
I unoszę do naszego świata
A Ty

Ciasno zamykasz usta
Na moich sutkach
Które ciemnieją pod dotykiem
Twego języka
Krąg mych bioder
Rozchyla się
Przed Tobą otwieram
Jedwabną muszlę mojego ciała

Gdy zgłębiasz ją
Jak pradawną tajemnicę
Spaja nas fala rozkoszy

Dajesz mi siebie…
Daję Ci siebie…
Dajesz mi nowe życie…

czerwiec 2007 r.;autor: Aleex



SZCZĘŚCIE

Chwytasz moją dłoń
I zabierasz ze sobą w drogę
Zostawiamy za nami
życie…
W naszych plecakach
Nie ma kłopotów
Problemy i troski
Drzemią cichutko
Schowane w zakamarkach
Naszego mieszkania

Dzieci
Nasze lustrzane odbicia
Spokojnie czekają w domu
A my…….

Ruszamy w drogę
By przypomnieć sobie
Beztroskę, młodość i miłość
Przemierzamy świat
Odwiedzając znajome miejsca
Chłoniemy zapach łąk
Zachwycamy się
Spokojem leśnej polany
Upajamy się
Szumem morskich fal
Jesteśmy znów razem
Jak dawniej

Czujemy swoją bliskość
Twoja troska sprawia
Że wokół mnie roztacza się blask
Odzyskanego uczucia

Podajesz mi do ust
Soczyste kawałki owocu
Czuję jego słodycz

I pytam:
Czy tak smakuje szczęście?

13.08.2007 r.;autor: Aleex



TWOJA POSTAĆ

Twoja postać przesłania mój horyzont
Twoje oczy przeszywają na wskroś mój świat
Zadając nieme pytanie
I podsycając niepokój

Twoja twarz tak gładka
że żaden cierń nie zatrzyma spływających łez
Splatasz szczupłe, silne dłonie
Jakbyś chciał w nich zamknąć cały mój świat
A ja …

Chcę żyć po swojemu
Rozkwitać wiosną
Dojrzewać pełnią lata
Przywdziewać kolory jesieni

……………………………..
Nie pozwól więc
Abym stała się zimna jak sopel lodu.

maj 2007 r.; autor: Aleex



ANIOŁY

Spacerując krętymi uliczkami
Spoglądamy na twarze aniołów
Obserwujące nas
Z fasad dawnych kamienic

Ich opiekuńczy wzrok
Uspokaja i koi smutek
Który zagościł kiedyś w naszych sercach

Twoje ramiona
Ciasno zamykają mnie w świecie
Gdzie nie dociera zło
Nad nami unoszą się anioły

Muskają nas delikatnymi skrzydłami
Dając nadzieję na nowe dni
Ich dotyk ucisza niepokój
Który łopocze w sercach

Wracamy do naszego świata
Zabierając skrzydlatego opiekuna
By strzegł nieśmiałych marzeń
Fundamentów przyszłości.

czerwiec 2007 r.;autor: Aleex



EROTYK

twoje oczy
uwodzą mnie pożądaniem
ich blask
budzi drzemiące we mnie pragnienie
ciebie

wyciągam rękę
z twoim dotykiem
rozkwita we mnie
KOBIETA

blask świec tworzy poświatę na szybie
gdy szepczesz
słyszę muzykę –
cichutkie tony
łączą się w symfonię
która spaja nasze ciała
a ty
prowadzisz mnie ku wyżynom uniesień…

czerwiec 2005 r.; autor: Aleex



OCZEKIWANIE

zapada mrok
i otula cieniem kwiaty
ptaki – iskierki dnia – milkną
zawstydzone wieczorną ciszą
niebo ciemnieje
jak twe oczy przed burzą
czuję powiew chłodu
który koi zmęczenie
wyciągam rękę
a ty...
dajesz mi tylko jedną z gwiazd…

sierpień, 2006 r.;autor: Aleex



****

Syneczku mój,
jak niedaleko stąd do wieczności
myślę
patrząc na twoje zroszone włosy,
rozpalone czoło
i oczy
zamknięte pocałunkiem Tanatosa

1996 r.;autor: Aleex



DZIWNY ŚWIAT

Mój dom
otula mnie bezpiecznym kokonem
zanurzam się w ciszę ksiąg
chłonę piękno muzyki
upaja mnie obecność bliskich
czasem do mojego azylu
wkraczają hałaśliwie odgłosy świata
media krzyczą

WOJNA
KREW
CIERPIENIE
ŚMIERĆ

pociemniałymi z bólu oczyma
widzę
bezbronnych
niewinnie skazanych na zagładę
okaleczone dzieci
umierające na ulicy wśród gruzów
ludzi oszalałych z rozpaczy
którzy zgubili już nadzieję

oto człowiek – żebrze o kromkę chleba
oto człowiek – tuli niemowlę odziane w łachmany
oto człowiek – szyderczo wykrzywia usta widząc krzywdę bliźniego
oto człowiek…

obserwuję apokalipsę
która staje się już
strach wypełnia moje ciało
zamykam oczy
i znów …

mój dom
otula mnie bezpiecznym kokonem
delikatnie całuję dziecięcą główkę
zachłannie wsłuchuję się w spokój oddechu
i pytam…
czy można świat wymyślić na nowo?

lipiec, 2006 r.;autor: Aleex



DLACZEGO

Twoje słowa – jak kamienie –
Spadają na moją głowę

To ja – Maria z Magdali
Każdego dnia grzeszę
Miłością do Ciebie

Moją winą jest codzienna troska
Oddanie to występek godny potępienia
Pragnienie czułości i dobroci
Prowokuje Twoje karcące spojrzenie
Przywołuje mnie do porządku

Bo
Każdego dnia grzeszę
Miłością do Ciebie

Kto z Was jest bez grzechu
Niech pierwszy rzuci kamieniem

Stoję
A one lecą z Twoich rąk
Cierpliwie znoszę razy

Zdumiona że…
Nie widzisz moich łez
Nie dostrzegasz mojego cierpienia
Nie chcesz mojej miłości

Patrzę na Ciebie i proszę
Pozwól mi zrozumieć
Dlaczego………..

sierpień, 2008 r.; autor: Aleex



KLUCZ

kiedyś
dałeś mi klucz do swego serca
…………………………
wbiegłam
i – otoczyło mnie szczęście
byłeś jak przejrzysty potok
który ugasił moje pragnienie
i uciszył ogień
widziałam wiele dróg
jedną z nich
nazwałeś moim imieniem…

kiedyś
dałeś mi klucz do swego serca
…………………………
weszłam
i – rozejrzałam się z niepokojem
wokół kiełkował twój lęk
który zapuścił korzenie także w mej duszy
dawne drogi zatarły się
nową
wytyczyło cierpienie…

dzisiaj
dałeś mi klucz do swego serca
…………………………
zajrzałam ostrożnie do środka
i – zobaczyłam tęczę
nieśmiało rozświetlającą nagromadzone cienie
stanęłam w progu
a ty
ująłeś moją dłoń
razem ruszyliśmy ku przyszłości…


maj, 2005 r.; autor: Aleex


Niebo złote Ci otworzę...

Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.

Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrząc zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.

I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal - różowe światła pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.

Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

autor: Krzysztof Kamil Baczyński; 15. VI. 1943 r.
Śpiew z pożogi, 1947