▼
niedziela, 12 października 2014
Pleśniak po liftingu wg Aleex
Nie mam czasu. Wiem, słyszeliście to ode mnie już chyba ze sto razy. Teraz jednak cierpię z powodu chronicznego braku czasu i MARZĘ, naprawdę MARZĘ o jakimś okresie względnego spokoju. Obecnie, gdy tylko mgliście rysuje się na horyzoncie chwila spokoju, od razu pojawiają się dwa, trzy dodatkowe obowiązki, od których nie sposób się odciąć. Dzieje się u mnie tyle, że gdyby nie kalendarz, nie pamiętałabym, co było dwa dni temu. A poza tym jakoś tak się zawsze dzieje, że jak coś zaczyna się sypać, to uruchamia lawinę, która spada mi na łepetynę. Wiecie, o czym mówię – jak wizyta u dentysty, to z prześwietleniem i leczeniem ładnie wyglądającego ząbka rozciągniętym na trzy – cztery spotkania i astronomiczną sumą pieniędzy; jak zapowiedź spokojnego dnia, to od razu nagły wyjazd, dostarczanie papierów, których przygotowanie nie ode mnie zależało, ale są konieczne; jak plany na spokojny weekend, to od razu mnóstwo telefonów od ludzi, którym wydaje się, że pracuję 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu, jak zakup fajnego sprzętu i radość z oczekiwania na dostawę, to od razu problemy, bo dotarł uszkodzony, a pani reprezentująca firmę chce mnie przekonać, że powinnam zaakceptować bubel za mnóstwo kasy.
MAM DOŚĆ! Naprawdę. Tym bardziej, że taki tryb życia trwający od wielu tygodni odbija się na moim zdrowiu. Ale tym też nie mam czasu się zająć, bo pan doktor zaproponował mi działania, które wykluczyłyby mnie z aktywności na kilka miesięcy – nie-wy-ko-nal-ne.
I tak trwa to wariatkowo, a ja czekam na kolejne dni z niepokojem – co też one mi przyniosą?
Moja mniejsza aktywność na blogu, to nie brak troski o Was, nie lenistwo, ale zwariowane zewnętrzne okoliczności, które muszę przetrwać. I robię to, powtarzając sobie codziennie jak mantrę: „Będzie lepiej. Wytrzymam. Dam radę. Już niedługo będzie lepiej.”
A tymczasem przynajmniej raz w tygodniu wchodzę do kuchni, by zrobić dla chłopaków coś pysznego. Wczoraj, gdy zastanawiałam się nad deserem, Dario zapytał: A może zrobiłabyś pleśniaka? Hmm… nie piekłam go już od dawna, jakoś były do wypróbowania inne przepisy. W zasadzie – czemu nie? – pomyślałam.
Sięgnęłam do przepisu Komarki i lekko go zmodyfikowałam. Chciałam, aby obok mojego poczciwego, dobrego strzępca pojawił się na blogu jego odmłodzony towarzysz. Stąd nazwa – pleśniak po liftingu. A efekt znakomicie przepyszny. Gorąco polecam. Nawet jak jesteście zabiegani jak ja – każdemu należy się chwila zatrzymania, z pysznym ciastem i filiżanką kawy. Lub herbaty. Co wolicie.
Składniki:
• 200 g masła
• 5 jajek (oddzielnie białka i żółtka)
• 3 szklanki mąki pszennej
• 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
• 3/4 szklanki + 2 łyżki drobnego cukru
• szczypta soli
• 2 łyżki kakao
• słoik gęstego dżemu (najlepiej z kwaśnych owoców) - porzeczkowego, agrestowego, mogą być także kwaskowe powidła śliwkowe
Sposób przygotowania:
1. Zimne masło posiekać z mąką i proszkiem do pieczenia, 2 łyżkami cukru, szczyptą soli, 5 żółtkami.
2. Szybko zagnieść ciasto. Będzie bardzo kruche i sypkie, może przypominać kruszonkę, którą ledwo da się posklejać.
3. Ciasto podzielić na 3 nierówne części, do jednej z nich dodać kakao. Uformować 3 kule i włożyć do lodówki do stwardnienia.
4. Białka ubić na sztywną pianę, pod koniec ubijania wsypując 3/4 szklanki cukru.
5. Formę o wymiarach 21 x 30 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Schłodzone jasne ciasto zetrzeć na dużych oczkach tarki na dno formy. Podpiec przez 10 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku.
6. Podpieczony spód posmarować grubą warstwą dżemu.
7. Na dżem zetrzeć ciemną część ciasta i ułożyć na niej pianę z białek.
8. Na wierzch zetrzeć ostatnią, jasną część ciasta. Można pomieszać z odrobiną ciemnego ciasta zostawionego z warstwy z kakao.
9. Piec około 50 minut w temperaturze 180ºC.
10.Ostudzić. Można posypać cukrem pudrem. Kroić jak wystygnie.
11.Podawać z kawą.
Smacznego .
Bardzo lubię to ciasto, z dżemem czy z owocami w zasadzie pod każdą postacią. Dawno go nie piekłam, więc dzięki Aleex za przypomnienie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA myślałam ,że ta lawina niesprzyjających zdarzeń spada tylko na mnie...:)
OdpowiedzUsuńŁączę się zatem z Tobą w bólu ,ale i z chęcią walki ! Dasz radę,a potem znów jakiś czas będzie błogo aż nadejdą zwariowane dni .O "żyzń parchata" jak mawiał mój znajomy.
Marzanna
to jest nas przynajmniej dwie ja juz od jakiegos czasu niczego nie planuje bo wszystko jest na odwrot zyje dniem dzisiejszym i nie powiem ze jest mi z tym dobrze mam wrazenie ze lekko ocieram sie o depresje ale zobaczymy pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZrobię to ciasto w najbliższy piątek - wydaje się proste i "szybkie" do wykonania. A poza tym - nie to, że chcę Cię zrugać, ale czasem naprawdę warto zwolnić... Kawa wypita bez pośpiechu smakuje zupełnie inaczej niż ta, zaparzona w życiowym kołowrotku. Pozdrawiam ciepło i życzę jak najwięcej leniwych, spokojnych chwil. Anna
OdpowiedzUsuńWitam!! Korzystam z twoich przepisów już jakiś czas. Uważam, że są dla mnie idealne. W natłoku przepisów w internecie wreszcie znalazłam coś odpowiedniego dla siebie. Czasem zastanawiam się skąd bierzesz czas na to wszystko. Praca, blog, gotowanie!! Lubie gotować, piec, ale ostatnio nie daje rady. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe przepis Sama spróbuje :)
OdpowiedzUsuńdomoweeprzepisy.blogspot.com
Witam!!! Uwielbiam Twoje przepisy i właściwie zawsze mi wychodzą. Mam tylko jeden problem, który pojawia się u mnie po raz kolejny. Mam problem z ubiciem piany, nigdy nie jest taka "twarda" jak widać u Ciebie na obrazku i zawsze mam jej jakby za mało ( w powyższym cieście po upieczeniu jakby jej nie było). Chciałabym zapytać, czy mogłabyś mi podpowiedzieć, co robię nie tak. a poza tym trochę szybko mi się przypiekło od góry(piekłam na opcji: grzałka górna i dolna). Czy można piec chwilę krócej i ewentualnie jak sprawdzić czy już się upiekło. Pozdrawiam Ciebie i Hugonka i życzę dużo, dużo zdrowia i spokoju.
OdpowiedzUsuńDorota
Doroto - jeśli chodzi o pianę - używam schłodzonych białek, do których dodaję szczyptę soli. Miksuję je na najwyższych obrotach na sztywno. Zaczynam dodawać cukier, cały czas miksując. Kiedy dodam już cały cukier, miksuję dalej, około 3 minut, aż piana zrobi się gęsta i lśniąca. Możesz ewentualnie dodać 1 łyżeczkę mąki ziemniaczanej. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńWitam lubię zaglądać tu do Ciebie i często wykorzystuję Twoje przepisy i pomysły dzisiaj wpadłam na ten przepis na pleśniaka i na niedzielę pewnie będzie do zjedzenia. Ja mam troszkę zmodyfikowaną jego wersję bo oprócz dżemu i piany z białek jest też masa serowa i w takiej formie rodzinie smakuje najbardziej. Ja też do niedawna żyłam w takim młynie i wydawało mi się że absolutnie nie ma molziwości żeby spasować, mój organizm spasował za mnie. Pozdrawiam bardzo serdecznie i Ciebie i Twojego pięknego kociaka.
OdpowiedzUsuńSpasuj spasuj na prawdę. Gdy organizm się zbuntuje może być już za późno.Mówię to i jako wiekowa osoba i z własnego doświadczenia.
OdpowiedzUsuńCo do pleśniaka to robię go ciut inaczej. Też z otrzymany kiedys przepis ciut zmodyfikowałam. I tak: na pierwszą warstwę daję 4-5 jabłek startych na tarce warzywnej i podsmażonej c cukrem waniliowym i cynamonem. Na to trę ciemne ciasto. Górę smaruje gęsto dżemem z czarnej porzeczki na to jasna część i na górę piana ubita z białek z dodatkiem niecałej paczki kisielu cytrynowego. I tyle. Pozdrawiam serdecznie. Dziekuję za świetne przepisy. Piernik sie upiekł, pachnie cudownie w całej kuchni. Jeszcze raz serdeczne podziekowania. I dbaj o zdrowie, bo nie kupisz za żadne pieniądze. Iza,
Izo - doszłam już do wniosku, że przez święta nie pomyślę o pracy ani razu. Dziękuję za fajną podpowiedź co do pleśniaka. Pozdrawiam cieplutko, Aleex :)
UsuńMuszę Cie przeprosić, bo podałam z głowy mylnie, że do pleśniaka jabłka trze sie na tarce warzywnej To nie tak. Kroi sie je w kosteczke, ciut przesmaża z cukrem waniliowym odrobioną cynamonu i wtedy dopiero wykłada na ciasto. Jeszcze raz przepraszam. Dobrego zdrowia życzę. - Iza
OdpowiedzUsuńIzo - nie masz za co przepraszać :))) Dziękuję za podpowiedź i pozdrawiam noworocznie, Aleex :)
UsuńWitam. Czy jeśli zamiast dżemu chciałabym dodać wiśnie z nalewki to też powinnam podpiec spód? I czy użyć dżemu czy wystarczą same wiśnie?
OdpowiedzUsuńSpód podpiekamy zawsze. A co dodatków - może być dowolnie - albo wiśnie, albo owoce z dżemem :) Pozdrawiam, Aleex :)
Usuń