▼
środa, 12 czerwca 2013
Sankt Petersburg wg Aleex – część III
Piątek. Po kilku godzinach odpoczynku budzę się rano jeszcze przed dzwonkiem telefonu. Słońce nagrzewa wnętrze pokoju. Deszczu ani śladu. Znów wychodzę na balkon. W Sankt Petersburgu mój organizm nie potrzebuje snu. Nie wiem dlaczego, ale wystarczają mi trzy – cztery godziny i znów jestem gotowa na kolejne wrażenia. Bardzo podobają mi się te chwile, gdy u zarania dnia stoję na balkonie. Jest ciepło, ulica tętni życiem, prospektem poniżej spacerują tłumy ludzi, w dali widać panoramę miasta: strzelistą iglicę soboru Piotra i Pawła, kolorowe kopuły cerkwi Spas na Krowi. Jest pięknie.
Śniadanie. Szybka zbiórka w autokarze i w drogę. Po kilkudziesięciu minutach docieramy do położonego 25 km od Petersburga Carskiego Sioła.
Ten śliczny kompleks pałacowo-parkowy obecnie znajduje się na terenie miasta Puszkin. Został założony w XVIII wieku i od początku był rezydencją carów. Carskie Sioło szczyci się Wielkim Pałacem Jekaterynińskim zaprojektowanym przez Rastrellego dla carycy Elżbiety, rozbudowanym przez Camerona na zlecenie Katarzyny II.
Idziemy. Przy trakcie stoi orkiestra. Gdy przechodzimy obok, rozlegają się dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Stajemy zaskoczeni i wzruszeni. Niesamowicie brzmi hymn Polski tak daleko od domu. Kiedy ruszamy dalej, słyszymy dźwięki polskich melodii.
Robimy kilka kroków i stajemy zdumieni. Widzimy pałac w Carskim Siole i kopuły pałacowej cerkwi. Piękne. Zapierają dech w piersiach.
Pan Anatol prowadzi nas drugim wejściem, abyśmy uniknęli tłoku. Udaje się. Wchodzimy do pałacu. Zakładamy ciapki, w których każdy wygląda komicznie.
Zaczynamy wędrówkę po pałacowych wnętrzach. Widzimy przepiękne, ociekające złotem zdobienia, lustra, obrazy. Oglądamy taras, na którym caryca Katarzyna II spędzała większość czasu u schyłku swojego życia.
Zachwyca nas zrekonstruowana jadalnia, intrygują pozorną prostotą gabinety prywatne, urzeka sala balowa.
W milczeniu oglądam gabinet obrazowy, w którym najprawdopodobniej, według historyków, podpisywano rozbiory Polski w XVIII wieku.
Kiedy wchodzimy do Komnaty Bursztynowej, wszyscy milkną. Komnata ta ma niezwykłą historię. W 1701 roku wielbiciel sztuki Fryderyk I Hohenzollern rozkazał skonstruować komnatę, której ściany miały być w całości pokryte bursztynem. Zadania tego podjął się architekt Andreas Schlüter z Gdańska. Sala ta miała zdobić Pałac Charlottenburg, jednak ukończono ją tuż przed śmiercią Fryderyka I. Jego następca Fryderyk Wilhelm I niewiele miał wspólnego ze sztuką. Władca nakazał wysłać komnatę w prezencie carowi Piotrowi I, jako dar dyplomatyczny. Dopiero caryca Elżbieta wykorzystała prezent i umieściła komnatę w Pałacu Zimowym, a następnie przeniesiono ją do Carskiego Sioła, gdzie pozostała do II wojny światowej. W 1941 roku Niemcy wywieźli komnatę, która po wojnie zaginęła. Bursztynowa Komnata do dziś jest symbolem niedostępnej wielkości rodziny Romanowów. Dziś w pałacu znajduje się rekonstrukcja stworzona na trzechsetną rocznicę założenia Petersburga. Komnata jest zachwycająca. Wszystkim brakuje słów, by wyrazić to, co mamy przed oczami.
Wychodzimy w milczeniu. Opuszczamy Carskie Sioło. Jeszcze mamy chwilkę, by rzucić okiem na ogrody …
… i ruszamy do Peterhofu. Miejsce to, podobnie jak Sankt Petersburg, miało różne nazwy. Peterhof (ros. Петергоф), w latach 1944–1997 Pietrodworiec (ros. Петродворец) jest to miasto w północnej Rosji, w rejonie pietrodworeckim Petersburga, nad Zatoką Fińską. Wybrał je na swoją siedzibę Piotr I. Powstał tam wówczas zespół pałacowo-ogrodowy. Wielki Pałac został przebudowany za czasów carycy Elżbiety przez Bartolomea Rastrellego, który dodał drugie piętro oraz skrzydła zakończone pawilonami. Architekt gruntownie zmienił wystrój wnętrz, dając upust swojemu upodobaniu do barokowych złoceń.
Wielki Pałac stoi pośrodku parku, którego górną część stanowi park francuski z m.in. fontanną Neptuna wykonaną w 1658 roku w Norymberdze dla uczczenia końca wojny trzydziestoletniej. W 1782 roku fontanna została sprzedana carewiczowi Pawłowi.
Park dolny, w stylu angielskim, dzieli Wielka Kaskada, upamiętniająca triumf Rosji nad Szwecją ukończona w 1724 r. Zdobi ją 37 złoconych posągów z brązu, 64 fontanny i 142 wodotryski. Interesującym przykładem sztuki wodnej są niektóre fontanny mechaniczne. Należy do nich fontanna Słońce, w postaci wysokiej kolumny ze złoconymi tarczami, z których wystrzeliwują 72 strumienie wodne na kształt promieni słonecznych. Woda do parku doprowadzana jest z oddalonych o 22 km Wzgórz Ropszyńskich, spływa ona potem do Kanału Morskiego i dalej do Zatoki Fińskiej. Wszystkie fontanny zużywają dziennie do 100 tys. m³ wody.
W czasie II wojny światowej w Peterhofie siedzibę miał sztab niemieckiej armii, która przez blisko 900 dni oblegała Leningrad. W czasie odwrotu Niemcy zniszczyli budynki, podkładając w nich ogień, który spowodował wypalenie wnętrz pałacowych. Zniszczone zostały również ujęcia wodne. Po wojnie obiekty te odbudowano i odrestaurowano. Dziś możemy się zachwycać przepięknymi alejkami, kwiatami, urzeka domek Piotra I, który pracował w nim, mając za oknami widok na Zatokę Fińską.
Mnie najbardziej spodobał się widok z tarasu przed pałacem. Widać stąd fontanny, park i kanał wodny, który prowadzi… aż do morza rozpościerającego się na horyzoncie. Tą wodną trasą niekiedy do Peterhofu przypływali z Sankt Petersburga carowie.
Po tej duchowej uczcie mieliśmy około 1,5 godziny dla siebie – to czas na zakupy na bazarze oraz degustację regionalnych smakołyków. Nasza grupka udała się do knajpki, w której zamówiliśmy pyszne czebureki. Każdy wybrał inne nadzienie – jedne były z serem, inne wegetariańskie, jeszcze inne były z mięsem. Łączyło je to, że wszystkie były pyszne. Na pewno zrobię je wkrótce w domu.
Na bazarku miałam okazję, by sprawdzić swój rosyjski. Okazało się, że ma się on całkiem dobrze. Nie brakowało mi słów, nie miałam blokady, by używać języka, którym nie posługiwałam się od wielu lat. Obiecałam sobie, że muszę przypomnieć sobie słownictwo i konstrukcje językowe, abym następnym razem mówiła biegle po rosyjsku, jak wiele lat temu.
Wracamy do Sankt Petersburga pełni wrażeń. Przejeżdżamy po nowej tamie zbudowanej, by chronić miasto przed cofką i zalewaniem. Przemieszczamy się tunelem wydrążonym w dnie zatoki. Dziwne wrażenie, gdy na się świadomość, że nad naszymi głowami właśnie przepływają statki.
Po powrocie do pensjonatu zjadamy obiadokolację i mamy czas dla siebie. Po wielu godzinach spaceru bolą trochę nogi, ale zapominam o tym w jednej chwili. Nie chcę iść, by oglądać metro. Nie mam zamiaru biegać w grupie. Ten czas jest tylko mój. Mogę odkryć Sankt Petersburg po swojemu. Ruszamy. Znów zachwycamy się zabytkową architekturą. Wędrujemy przez most Troicki. Przyglądamy się Newie, która lśni w promieniach wieczornego (!) słońca.
Jeszcze raz docieramy na Pole Marsowe. Wdycham intensywny zapach bzów. Dario wszystko fotografuje. Widzimy młodych ludzi, którzy siedzą na trawie i bawią się, jedzą, piją, żartują. Wokół mnóstwo jest par. Kobiety noszą bukiety kwiatów, które dostały od swoich mężczyzn. Wiem już, dlaczego w każdym miejscu Sankt Petersburga stoją całodobowe sklepiki z kwiatami.
Oglądam koszary Pułku Pawłowskiego,czytam tablice pamiątkowe. Trochę żałuję, że nie mamy więcej czasu, w Sankt Petersburgu jest jeszcze tyle do zobaczenia.
Docieramy do cerkwi Spas na Krowi. Znów zachwycają nas niezwykle kolorowe kopuły i urocza mozaika na ścianach.
Potem wędrujemy uliczkami wzdłuż kanałów. Mamy czas na to, by gapić się na ludzi, wypić kawę w maleńkiej przyulicznej kawiarence, posłuchać ulicznych grajków, których klimatyczne pieśni rozbrzmiewają dokoła.
Docieramy do głównej arterii miasta – Newskiego Prospektu, który tętni życiem. Przebiegamy na drugą stronę ulicy, która jest tak szeroka, że 40 sekund przeznaczone na zielone światło to zbyt mało, by spokojnym krokiem przejść na drugi chodnik.
Zatrzymujemy się przed Soborem Kazańskim. Jest równie potężny jak sobór Izaaka. Oglądamy pomniki przed cerkwią. Tutaj znajduje się cudowna ikona Matki Boskiej Kazańskiej. Sobór pełni ważne miejsce w rosyjskiej historii. Wynika to z doniosłej roli, jaką odegrał w czasie Wojny Ojczyźnianej w 1812. Po najeździe armii napoleońskiej na Rosję, główny dowodzący wojskami obronnymi - feldmarszałek Michaił Kutuzow - zwrócił się o pomoc do Kazańskiej Ikony Matki Bożej, w związku z czym nowo wybudowana świątynia została poświęcona jej opiece. Po zwycięskim zakończeniu wojny obronnej świątynia zaczęła być postrzegana jako pomnik dedykowany zwycięstwu Rosji nad Napoleonem. Po śmieci Kutuzowa w 1813 roku został on tutaj pochowany - jego grobowiec znajduje się w krypcie pod północną kaplicą. W 1815 w cerkiewnej zakrystii zostały zdeponowane klucze z 17 miast i 8 fortec Europy.
Idziemy tylko we dwoje w stronę Ogrodu Letniego. Oglądamy posągi w alejkach i przed domkiem Piotra I, zachwycamy się fontannami, przed którymi robią sobie zdjęcia świeżo poślubieni młodzi ludzie.
Nocą, która wcale nie przypominała nocy, bo nadal było widno, powoli wracaliśmy uliczkami do pensjonatu. Miałam poczucie, że ten kilkugodzinny spacer sprawił, że Sankt Petersburg zapadł mi głęboko w serce. Zakochałam się w tym mieście. Na chwilę usiedliśmy na ławeczce nad Newą.
- Kiedyś tu wrócę – powiedziałam do Daria.
Wiem, że tak się stanie. Może nie od razu, może za kilka lat. Wrócę tam na pewno.
Ale wówczas przyjadę na dłużej i zwiedzę Sankt Petersburg powoli, po swojemu.
Robi się późno, wracamy do pensjonatu. W porę przechodzimy przez most. Na nadbrzeżu Newy gromadzą się tłumy, by z lądu oglądać podnoszenie mostów. Po rzece zaczynają krążyć statki z turystami. Wokół lśni iluminacja rozświetlająca zabytkowe budynki Sankt Petersburga. Pamiętamy, że mosty są podnoszone o godz. 1.00. Jeśli znajdziemy się po niewłaściwej stronie, do 5.00 rano będziemy uwięzieni na wyspie. Kiedy mosty się podnoszą, po Newie zaczynają płynąć duże statki, które docierają w głąb lądu.
Zmęczeni docieramy do pensjonatu. Pakujemy się, bo rano może nie być na to czasu. Kładziemy się do łóżek, by odpocząć przed podróżą…
Źródło zdjęć: zbiory własne i internet
ech... rozmarzyłam się
OdpowiedzUsuńCudne miejsce! Czekam na więcej informacji gastronomicznych! I zdjęć różnych potraw. Miłego wypoczynku!
OdpowiedzUsuńCudne miejsca! Piękny opis czułam że byłam razem z Wami.Moim marzeniem jest zobaczyć niektóre miejsca Rosji ale ze względów finansowych czy będzie mi dane? pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja zawsze myślałam, że nie będzie mi dane zobaczyć Sankt Petersburga. Okazało się, że trafiła się okazja, a finanse wcale nie były przeszkodą - tak się po prostu ułożyło. Czasami życie daje nam nowe szanse, a niemożliwe staje się możliwe :))) Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńWczoraj wróciłam z Petersburga, po którym również oprowadzał nas pan Anatol. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że miałyśmy tego samego przewodnika :)))
OdpowiedzUsuńPewnie że tak :) Pan Anatol - starszy pan z bródką działający w kręgach polonijnych Sankt Petersburga, tłumacz, autor książek, świetny przewodnik :) Ten sam?
UsuńDokładnie ten sam :))
UsuńA więc rozumiesz, dlaczego go polubiłam :) Pozdrawiam, Aleex :)
OdpowiedzUsuń