Za mną cudowny weekend w Lublinie. Nieustająco darzę to miasto sentymentem od wielu, wielu lat. Tam studiowałam, tam studiowała moja córka, tam pracuje i tam mieszka. A dzięki temu ja mogę odbywać podróże sentymentalne – przynajmniej od czasu do czasu. W piątek wybrałam się na zwiedzanie Majdanka. Byłam tam wiele razy z młodzieżą, ostatni raz w kwietniu tego roku. Kiedy jednak wiosną zobaczyłam nową multimedialną ekspozycję, wiedziałam, że muszę tam wrócić, aby obejrzeć ją po swojemu i dokładnie. I tak zrobiłam. Na zewnątrz był straszny upał, ale ubrałam się w cieniutką, letnią sukienkę, zabrałam ze sobą butelkę zimnej wody i wyruszyłam. Zawsze, kiedy patrzę na monumentalny pomnik-bramę, czuję dreszcze. Wygląda ona jak symboliczne wejście do piekieł, jakim niewątpliwie dla tysięcy więźniów był obóz koncentracyjny. Przechodzę obok białego domku i wchodzę do zimnego baraku, w którym mieściły się łaźnie i komory gazowe. W środku panuje chłód, nikogo wokół mnie nie ma. Na ścianach widać niebiesko-zielone wykwity cyklonu B, którym uśmiercano ludzi. Ta cisza i samotność wywołują dodatkowe emocje. Wyjście na zewnątrz jest jak przejście do innego świata. Wciąż nie mogę się nadziwić, jak to możliwe, że ten spokój spowija miejsce, w którym setki tysięcy ludzi maltretowano i zabijano. Mijam Ogród Róż i wchodzę do kolejnych baraków. Oglądam makietę obozu i wtedy słyszę, że ktoś mnie woła… po rosyjsku. Podchodzi do mnie rodzina. Dwójka młodych ludzi z małymi dziećmi i pytają o obóz. Na początku wpadam w lekką panikę. Nie mówiłam po rosyjsku od kilkunastu lat. Wiele słów zapomniałam. Nie znam terminologii obozowej po rosyjsku. Powoli, używając ogólnych słów, opowiadam o najważniejszych wydarzeniach. Pokazuję im na makiecie dom komendanta i poszczególne pola obozowe. Razem wchodzimy do kolejnych baraków. Oglądamy buty i przejmującą ekspozycję Shrine (Świątynia), poświęconą bezimiennym ofiarom nazistowskiego terroru. Rozdzielamy się dopiero w baraku z multimedialną ekspozycją. Tam zostałam przez ponad godzinę. Czytałam fragmenty wspomnień więźniów, słuchałam ich relacji, oglądając filmy, patrzyłam na drobne przedmioty, które przetrwały swoich właścicieli. Wśród rzeczy znajdował się niezwykły różaniec z chleba. Zastanowiłam się – jak ważny musiał być Bóg i jak dużą dawał nadzieję, że więźniowie poświęcili odrobinę chleba, którą otrzymywali, by wykonać ten różaniec. Zwiedzając multimedialną ekspozycję odpoczęłam przed kolejnym etapem wędrówki. Potem obejrzałam baraki mieszkalne, krematorium i rowy egzekucyjne. Siadłam w cieniu Mauzoleum i zadumałam się nad wykutymi w skale słowami: LOS NASZ DLA WAS PRZESTROGĄ. To prawda. Tylko jakie wnioski wyciągnęliśmy z tego, czego doświadczyli nasi przodkowie podczas wojny? Czego nauczyło nas bestialstwo nazistów i cierpienia niewinnych? Dlaczego z taką łatwością dziś sięgamy po broń i epatujemy nienawiścią? Zawsze, za każdym razem kiedy jestem na Majdanku, zadaję sobie te same pytania i nie umiem znaleźć żadnej odpowiedzi. Za każdym razem wychodzę spośród baraków zadumana nad kondycją ludzkości. I za każdym razem idę drogą od Mauzoleum ku bramie, jakbym odbywała własną pokutę. Dlaczego? Bo tak trzeba. Bo jesteśmy to winni tym tysiącom niewinnych ludzi, którzy tutaj cierpieli i zginęli. Bo to część naszej tożsamości. Dlatego za każdym razem, gdy jestem w Lublinie, wracam na Majdanek. Aby niczego nie zapomnieć.
Lublin to nie tylko to wyjątkowe miejsce. To także nowoczesne galerie, cudowna, urokliwa i tętniąca nocnym życiem Starówka: mnóstwo knajpek, ogródków rozedrganych głosami bawiących się i odpoczywających ludzi, koncerty, występy i niezwykła atmosfera. Lublin to świetne miasto do studiowania i coraz lepsze do mieszkania. Cieszę się, że mogę do niego wracać.
Po cudownych trzech dniach wróciłam i zaczęłam przygotowania do kolejnego wyjazdu, tym razem do sanatorium. Na ponad trzy tygodnie muszę zabrać wszystko, tym bardziej, że będę sama. W ferworze pakowania znalazłam chwilę, aby przygotować dla chłopaków coś pysznego - kąski mięsne z galaretką w słoikach. To rodzaj konserwy, którą można wykorzystać na kilka sposobów. Można pokroić mięso w plasterki i położyć na kanapce. Można je dodać do zupy lub makaronu czy sosu. Możne je podgrzać i zjeść z ziemniakami jako pyszny obiad. Kąski mięsne śmiało możecie zabrać ze sobą na urlop nawet wtedy, gdy nie macie dostępu do lodówki. Po odpowiednim pasteryzowaniu nic się z nimi nie stanie. My już je wypróbowaliśmy i jesteśmy jednomyślni w ocenie – są pyszne! Polecam.
Składniki (na 1 kg mięsa):
• 1 kg mięsa surowego (np. karkówka, szynka, łopatka)
• 150 g boczku surowego lub parzonego wędzonego (koniecznie ze skórą!)
• 3 duże ząbki czosnku
• 1 łyżka soli
• 1 łyżeczka przyprawy Delikat Knorr’a do mięs
• pieprz (opcjonalnie)
Ilość można zwiększać.
Sposób przygotowania:
1. Mięso opłukać pod zimną wodą, osuszyć ręcznikiem papierowym i pokroić na większe kawałki.
2. Boczek ze skórą pokroić w plastry. Włożyć z mięsem do miski.
3. Dodać sól, ewentualnie pieprz (ja pominęłam), przyprawę, obrane i pokrojone na kawałki ząbki czosnku. Wymieszać i odstawić pod przykryciem na całą noc do lodówki.
4. Po tym czasie wyrzucić czosnek, mięso wkładać do wyparzonych, gorących słoików: na dno każdego słoika włożyć po 2 plasterki boczku ze skórą, potem mięso i na wierzch ponownie plasterek boczku. Skóra jest niezbędna, aby galaretka, która pojawi się w słoiku, po ostygnięciu stężała.
5. Dno garnka wyłożyć ściereczką, wlać ciepłą wodę i wstawić mocno zakręcone słoiki. Woda powinna sięgać prawie do końca słoika. Z podanych składników wyszło mi 5 małych słoiczków kąsków.
6. Gotować na małym ogniu 3 godziny. Zostawić w wodzie do przestygnięcia.
7. Słoiki wyjąć i zostawić na desce do czasu, aż będą chłodne, wówczas schować je do lodówki.
Smacznego.
Uwaga: Jeśli chcemy zabrać mięso ze sobą w podróż, a nie mamy lodówki, trzeba przygotować je wcześniej i gotować w następujący sposób:
- 1 dzień – 3 godziny; ostudzić;
- 2 dzień – 2 godziny; ostudzić;
- 3 dzień – 1,5 godziny; ostudzić i gotowe.
Przepis pochodzi ze zbiorów megii013 i został przeze mnie zmodyfikowany.
Tym wpisem żegnam się z Wami na okres wakacji. Wrócę pod koniec sierpnia. Miłego i bezpiecznego wypoczynku Wam życzę.
Do zobaczenia. Aleex.
Do zobaczenia. Aleex.
Wyglada apetycznie i muszę zrobić.Dzieki za super przepis.Życzę miłego pobytu w sanatorium a gdzie jedziesz?
OdpowiedzUsuńBędę w górach, w południowo -wschodniej Polsce. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńMiłego wypoczynku i dużo zdrowia. Pozdrawiam serdecznie. Beata.
OdpowiedzUsuńSuper, też muszę koniecznie przygotować. Pytanie z gatunku głupich- oczywiscie ma się gotować 3 godziny od momentu zawrzenia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mistrzynię serdecznie. :)
Tak, 3 godziny od momentu zawrzenia :) Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńMoje ulubione, też je robię i ten zapach po otwarciu słoika,mmm nic go nie przebije.
OdpowiedzUsuńDziękuję za inspirację. Kąski są pyszne :) Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńCzy można słoiczki poddać tzw. suchej pasteryzacji w piekarniku? Jeśli tak, to w jakiej temperaturze i w jakim czasie? Pozdrawiam
UsuńJako , że mięso jest teraz tanie chyba się pokuszę o zrobienie tych kąsków - wyglądają apetycznie. Mam takie pytanie - czy po otwarciu można robić z nich gulasz?
OdpowiedzUsuńPolecam. Kąski mozna wykorzystać różnorodnie, do zrobienia gulaszu też. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńMiłego,wspaniałego i zdrowego urlopu życzy Dziunia
UsuńKąski naprawdę pyszne-przygotowałam je z myślą o moim synu studencie. Zastanawiam się jak długo można je przechowywać w lodówce, nie otwierając oczywiście.
OdpowiedzUsuńNa pewno przez miesiąc - to sprawdziłam :) Po tym czasie zostały zjedzone :))) Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA można ten czosnek zmiażdżyć i dodać razem z pozostałymi składnikami do słoika? Wg Ciebie lepsze są te kąski czy mięso w słoiku z galaretką?
OdpowiedzUsuńWystarczy jak czosnek poleży z mięsem. Co do wyboru między kąskami a mięsem - to rzecz gustu. Mięso przypomina rozdrobnioną mieloną konserwę, kąski - mięsiwo w kawałku. Musisz sama/sam zdecydować, co wolisz. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńKtóre mięso Pani preferuje na te kąski? Karkówka, szynka czy łopatka? Czy może po 500 g dwóch gatunków? Jestem początkująca więc dlatego pytam, dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńMogą być różne gatunki mięsa. Ja wolę chude mięso - szynkę, łopatkę. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńWitaj Aleex kolejny wypróbowany twój przepis mięsko jest rewelacyjne całej rodzinie bardzo smakuje już nigdy nie kupię gotowego ze sklepu,a smalec z pieczarkami pyszota.Dziękuję za wspaniałe przepisy.Pozdrawiam Kasia.
OdpowiedzUsuńWitaj Kasiu :) Czy wiesz, że to samo powiedziałam, kiedy pierwszy raz zrobiłam te kąski :D. Cieszę się, że smakowały. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńMałe pytanko.
OdpowiedzUsuńJak te pyszny kąski mają się do holokaustu , głodu i śmierci ?
Jakoś nie wpływa to na mój apetyt.
Jak widać mają się bardzo dobrze. A apetyt i to, co na niego wpływa, to indywidualne predyspozycje. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńWitaj Aleex. Czy moze byc boczek gotowany ze skora? I zastanawiam sie czy ta skorka od boczku jest potem zjadliwa po zrobieniu tych sloiczkow? Dziekuje za odpowiedz. I pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTak, boczek powinien być ze skórą i jest ona później jak najbardziej zjadliwa. Polecam, Aleex :)
UsuńWitaj Aleex. Zrobilam wszystko wg przepisu i moje spostrzezenia sa takie: po pasteryzacji wytworzyl sie plyn od miesa i dopiero gdy wlozylam sloiki do lodowki ten plyn stezal, czy tak ma byc?
OdpowiedzUsuńI boczek ktory ulozylam na gorze po pasteryzacji jest widoczny w calosci, ponizej boczku jest warstwa tluszczyku i niewiem czy tak ma byc prawidlowo.byc moze powinnam bardziej ubic mieso(przyznaje ze wkladalam duze kawalki nie przykladajac uwagi by mieso bylo ubite) .Aleex poradz cos , prosze o porade.
Nie mam co radzić, bo wszystko jest u Ciebie tak jak powinno. Mam nadzieję, że będzie smakowało :) Pozdrawiam, Aleex:)
Usuńjeśli domowe to poco troć się sola peklowa wystarczy normalna sol
OdpowiedzUsuńMam pytanie kiedy powinna zrobić się w słoiku galaretka , już po pierwszej pasteryzacji czy po jakimś czasie . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam.Odbiegam od przepisu ,bo ppchcęo przeczyraniu Pani postu ,chcę polecić serdecznie film Colette oparty na faktach ...naprawdę warto obejrzeć! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńpierwsze pasteryzowanie 3 godziny chyba kogos gnie
UsuńZamiast boczku zelatyny lyzeczke bedzie mniej tuste.
OdpowiedzUsuńPołączenie opowieści o obozie z tym przepisem jest nie na miejscu. Sam przepis Super.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że przepis Pani odpowiada. Opowieścią o obozie nie chciałam urazić Pani uczuć. Ja osobiście nie widzę w tym połączeniu niczego niestosownego. Majdanek to wyjątkowe miejsce, ważne dla naszej tożsamości i dla mnie osobiście. Odwiedzam je bardzo często. A potem wracam do codzienności. Na tym polega nasze życie - chwile smutne, patetyczne przeplatają się z prozaicznymi. Taki jest także ten wpis, bo tak postrzegam otaczający nas świat. Pozdrawiam serdecznie, Aleex.
Usuń