sobota, 27 grudnia 2014
V konkurs urodzinowy bloga Aleex
Rok 2014 powoli przechodzi do historii. Tuż za progiem stoi Nowy Rok 2015. Czas na refleksje i podsumowania nadejdzie wkrótce, gdy będziemy świętować przełom lat. Minął także kolejny rok w mojej kuchni. 03 stycznia 2015 roku, mój blog będzie świętował piąte urodziny. Dziś, jak co roku, ogłaszam z tej okazji konkurs urodzinowy bloga. Mam nadzieję, że tegoroczne zadanie spotka się z Waszym zainteresowaniem.
Aby wygrać jedną z trzech nagród- niespodzianek (wśród których znajdą się także egzemplarze Geriavity z dedykacjami dla zwycięzców) wystarczy:
1. Polubić moją stronę na facebooku i zostać obserwatorem mojego bloga.
2. W komentarzu do tego posta podać: przepis na wyjątkową dla Was potrawę wraz z historią związaną z tym daniem (smak dzieciństwa, związek z wyjątkową sytuacją w życiu, wspomnienie z wakacji, wspomnienie o kimś ważnym, itp.). Proszę też o przygotowanie zdjęcia potrawy (choć nie można go umieścić w komentarzu, będzie potrzebne).
3. Wysłać: przepis, historię i zdjęcie potrawy oraz wyrażenie zgody na publikację na mój adres mailowy: agaste@gmail.com
4. W tytule maila wpisać - V konkurs urodzinowy bloga.
Na Wasze maile czekam do 02. stycznia 2015 r. do północy. W dniu urodzin bloga – 03. stycznia 2015 r. ogłoszę zwycięzców. Uwaga: paczki z nagrodami wysyłam tylko na terenie Polski.
Powodzenia !!!
UWAGA! Jeśli ktoś z Was nie ma konta na fb i nie może spełnić warunku 1, proszę mi o tym napisać. Podobnie jak rok temu, znajdziemy wyjście z tej sytuacji :)
Aleex.
źródło zdjęcia: internet
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Żenada, kolejny konkurs z warunkami. Nie jest to konkurs dla osób czytających tego bloga tylko dla zadufanej i próżnej właścicielki. Niczego się nie nauczyłaś przez te pięć lat najwidoczniej jesteś osobą która nie słucha co mają inni do powiedzenia. Liczą się dla Ciebie tylko cyferki na facebooku .... A pomyślałaś Alex skąd się wezmą cyferki jak weźmiesz udział w konkursie na blogera roku ?? Kto wyśle sms na Twój blog ?? Przecież masz mnóstwo czytelników którzy nie istnieją na facebooku ..... Myślę że koniec roku to dobry moment żeby coś zmienić w swoim postępowaniu licz się ze zdaniem innych bo nie jesteś najmądrzejsza i przy takim postępowaniu możesz tylko stracić.... Pisze to z czystej życzliwości
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sylwia
Sylwio - nigdy nie byłam ani próżna, ani zadufana. Nie czuję się także właścicielką, raczej autorką bloga. Zawsze też szanuję swoich czytelników i staram się ich nie obrażać. Podobne warunki konkursu były także ustalone rok temu i jeśli ktoś napisał, że nie ma konta na fb, to nigdy nie robiłam z tego problemu. Sama nie mam konta na fb (oprócz fan page bloga). Fakt, przyznaję, że mogłam to dopisać i dopisuję, ale nie czuję się zażenowana i nie określiłabym swojego działania mianem "żenady". Zawsze słucham innych i liczę się z ich zdaniem. Nie znasz mnie, nie wiesz, co jest dla mnie ważne. Na pewno nie są to cyferki. Polubienie bloga na fb i obserwowanie bloga to nie sposób na cyferki (tych, które mam, wystarcza mi w zupełności), ale plus dla osób, które są związane z tą stroną.
UsuńCo do konkursu na Bloga Roku – będę brała w nim udział. I będę liczyć na głosy życzliwych mi osób. Ale to dopiero za jakiś czas. A dziś – przykro mi, że tak napisałaś. Sądzę, że Twoje słowa są krzywdzące i niesprawiedliwe. Masz jednak prawo do swojego zdania. Tyle tylko, że bardzo ono różni się od mojego. Masz też rację, że koniec roku powinien skłaniać do refleksji – Ciebie także. Poza tym jeszcze jedna uwaga. To trochę inny poziom kultury od mojego – przyjść do kogoś w gości i zacząć go obrażać. Ja nikogo nie zmuszam do niczego. Jeśli ktoś chce korzystać z moich propozycji, jest witany jak najserdeczniej. Jeśli komuś coś nie pasuje: ja czy moja kuchnia, trudno, rozumiem to. Ty także masz wybór. Zawsze. Także wówczas, gdy dobierasz słowa, chcąc zwrócić komuś uwagę lub zaakcentować swoje zdanie. Pozdrawiam, Aleex.
Moja wyjątkowa potrawa - SERNIK STRACIATELLA Z MUSEM BRZOSKWINIOWYM. Składniki: spód- 1 paczka ciastek holenderskich w czekoladzie, 100 gram miękkiego masła. Boki- 2 opakowania ciastek waflowych, w połowie maczanych w czekoladzie. Masa serowa- 4 serki homogenizowane z kawałkami czekolady, każdy po 150 gram, 250 ml śmietany kremówki 36%, 2 płaskie łyżki cukru pudru, 20 gram żelatyny, 100 ml mleka. Mus brzoskwiniowy- 1 puszka brzoskwiń, 1 galaretka brzoskwiniowa (proszek). Ponadto- czekoladki na ozdobę. SPOSÓB PRZYGOTOWANIA: 1. Tortownicę o wymiarach 26 cm wyłożyć folią spożywczą.Ciastka pokruszyć,dodać masło i wymieszać. Wylepić dno formy i lekko docisnąć. Dookoła poukładać ciastka waflowe i wstawić do lodówki na czas robienia masy. 2. Zimną śmietanę kremówkę ubić na sztywno, pod koniec dodając cukier puder. Żelatynę zalać w garnku mlekiem, delikatnie podgrzewać do rozpuszczenia żelatyny. Serki wymieszać mikserem, stopniowo z żelatyną i dodać ubitą śmietanę, delikatnie wymieszać. Przełożyć na masę ciasteczkową,wyrównać i odłożyć do lodówki. 3. Brzoskwinie odsączyć z syropu, nie będzie już potrzebny. Zmiksować blenderem na mus i przełożyć do garnka.Zagotować,ściągnąć z palnika i wsypać galaretkę. Dokładnie wymieszać o studzić. Wylać na masę serowa i udekorować. Schłodzić w lodówce 3 godziny. Smacznego. Na Święta Wielkanocne zostałam zaproszona do teściów. Każda synowa miała zrobić jakieś ciasto.Długo nie mogłam się zdecydować a chciałam zaskoczyć rodzinę czymś nowym.Miałam ochotę na coś słodkiego i kwaskowatego, pomyślałam o musie z moich ulubionych owoców i tak to wszystko "poukładałam".Sernik jako pierwszy zniknął ze stołu, wszyscy go chwalili a ja pękałam z dumy :) Pozdrawiam Ania Anika.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z pierwszej historii i przepisu. Aniu - prześlij mi jeszcze na maila ten sam tekst wraz ze zdjęciem i zgodą na publikację. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńA ja chciałam podziękować za te pięć lat, kiedy blog istnieje. Wypróbowałam już tyle Pani przepisów i jeszcze nigdy sie nie zawiodłam. Moim hitem pozostaje ryba po japońsku i rolada z łososiem! Zawsze jak chce coś przyrządzić na co nie znam przepisu to szukam najpierw na tym blogu. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję Wam, czytelnikom, ponieważ my wszyscy, wspólnie, tworzymy tego bloga :))) Pozdrawiam cieplutko, Aleex :)
UsuńPrzepis:
OdpowiedzUsuńZrazy z płatków owsianych
20 dag płatków owsianych
2 szklanki wody
1 cebula
1 jajko
sól,pieprz
bułka tarta
tłuszcz do smażenia.
Do osolonej wrzącej wody wsypać płatki ,gotować 3 minuty,wystudzić.
Do wystudzonych płatków dodać przesmażoną cebulę pokrojoną w kostkę , jajko i przyprawy.Uformować ok. 6 zrazów , obtoczyć w tartej bułce, smażyć na rozgrzanym tłuszczu. Podawać z sosami i surówkami .
Potrawę tę znam od dzieciństwa i pochodzi ona z czasów ,kiedy wszystko było trudno dostępne, a mięso było rzadkim gościem na talerzach. Chociaż zawsze mi smakowały , a mama wymyślała różne dodatki ,żeby podnieść ich atrakcyjność , jakoś na długie,długie lata o nich zapomniałam ... Przypomniały mi się parę lat temu i trochę z ciekawości , trochę dla żartu zaserwowałam rodzinie z sosem pieczarkowym i surówką z sałaty lodowej. Pochwalili, smakowało i córka spytała z jakiego to mięsa ? Gdy wyjaśniłam co to takiego - zdziwieniu nie było końca :) Dziś dorosła córka na stałe wprowadziła zrazy do swojej kuchni jako dietetyczne i zdrowe danie lubiane przez zięcia i jego rodzinę . Taka to historia zrazów , które mnie kojarzyły się z niedostatkiem, a dziś są smaczną odmianą mięsnych dań.
Życzę jeszcze wielu, wielu lat prowadzenia bloga z którego nauczyłam się głównie robienia domowych wędlin z polędwicą dojrzewającą jako hitem :)
Niestety nie posiadam konta na fb , ale może ktoś tu zajrzy i skorzysta z przepisu :)
Pozdrawiam serdecznie, Aneta.
Aneto - to, że nie posiadasz konta na fb nie przeszkadza w niczym. Twój przepis bierze udział w konkursie :) Proszę tylko, abyś przesłała mi ten cały tekst (przepis i historię) na maila oraz dodała zdjęcie potrawy i zgodę na publikację. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńPrzepis na trufle czekoladowe
OdpowiedzUsuń200 g mlecznej czekolady
100 ml śmietanki kremówki 30%
1 łyżka masła
dobre gorzkie kakao
1. Kroimy drobno czekoladę i wrzucamy do pojemnika (garnka, miski).
2. W garnku podgrzewamy śmietankę tak aby była gorąca.
3. Czekoladę zalewamy śmietanką, czekamy 30 sekund i mieszamy tak długo aż się czekolada całkowicie rozpuści. W międzyczasie dodajemy masło.
4. Odstawiamy do czasu aż się ostudzi, a potem przykrywamy dokładnie powierzchnię plastikowym woreczkiem albo reklamówką.
5. Wstawiamy do zamrażalki na kilka godzin (min. 3 h).
6. Wyciągamy czekoladę z zamrażalki, na talerzyk sypiemy trochę gorzkiego kakao.
7. Przy pomocy łyżki lub miernika bierzemy trochę czekolady, robimy z niej kulkę i otaczamy w kakao. Powtarzamy tak długo aż skończy się czekolada. W międzyczasie podjadamy.
Robię je bardzo często na święta i dzielę się nimi z bliskimi osobami. Przypominają mi one, że radość może dać wszystko, a niebo nie jest domeną tylko aniołów. Obecnie przypominają mi także mamę mojego byłego chłopaka. Jest niesamowitą kobietą, niezwykle silną, a za rozmowami z nią bardzo tęsknię, ponieważ nie utrzymujemy kontaktu. Tak interesujące dyskusje zdarzają się niezwykle rzadko i bardzo je cenię.
Obserwuję Twojego bloga i fanpage jako Izabella P.
Wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się urodzin bloga! :)
Izabello - dziękuję za zgłoszenie :) Prześlij mi proszę ten sam tekst na maila wraz ze zdjęciami i zgodą na publikację. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńJuż dotarły wszystkie materiały :) Dziękuję i pozdrawiam, Aleex:)
UsuńPizza na spodzie makaronowym
Usuń600-700 g ugotowanego makaronu nitki,
2 jajka
5 dużych plastrów salami
4-6 pomidorków cherry
przyprawa do pizzy
100 g startego żółtego sera (dałam goudę i cheddara)
Ugotowany makaron wymieszać z jajkami i garścią startego sera, doprawić przyprawą do pizzy. Przełożyć do formy na tartę natłuszczonej masłem. Masę makaronową wyrównać. Na wierzchu ułożyć pokrojone w paseczki salami i posypać odrobiną przyprawy do pizzy. Ułożyć pomidorki pokrojone na połówki lub ćwiartki. Posypać pozostałym serem. Wstawić do piekarnika nagrzanego na 180 C i zapiekać ok 30 minut. Podawać z keczupem.
Mój mąż jest wielkim wielbicielem pizzy ale ile można jeść jedną i tą sama pizzę , wpadłam kiedyś ma pomysł żeby zrobić ją na spodzie z makaronu , na kolacje na rocznicę ślubu , mąż niemal wpadł w zachwyt :)z dumą stwierdził , ze ma najlepszą zona pod słońcem , i tak na stałe wszedł ten przepis do naszego menu , teraz serwuje je znajomym na proszone kolacje i zawsze dopytują czy zrobię to właśnie danie , proste , smaczne ,tanie , czego można chcieć więcej...?
Profil dodałam do ulubionych jako isa1221, na Fb też polubiłam :)
zaraz wszytsko przesyłam na maila , pozdrawiam serdecznie Iza
Dziękuję :) Już wszystko dotarło :) Pozdrawiam serdecznie, Aleex :)
UsuńBloga odwiedzam od długiego czasu dlatego postanowiłam podziękować Pani za cudowne przepisy i dodać ten skromny przepis mimo, że dopiero zaczynam przygodę z kuchnią. Chciałam jeszcze dodać, że PIERWSZYM poważnym obiadem, który zrobiłam był Schab po cygańsku właśnie z Pani bloga jest on pierwszym sprawdzonym przepisem wpisanym do mojego przepiśnika. Warunki Wszystkie spełniałam oprócz związanych z facebookiem i obserwacją bloga…nie mam swojego i nie bardzo wiem jak można inaczej obserwować inne? Mam nadzieję, że mimo tego będę mogła wziąć udział w konkursie. Wyrażam zgodę na publikacje zdjęcia i przepisu
OdpowiedzUsuńPrzepis na ślimaczki
Jest to bardzo łatwy pomysł na przystawkę. Pyszną zarówno na ciepło jak i na zimno. Pierwszy raz zrobiłam go rok temu na impreze sylwestrową jadąc do mojego chłopaka ( wtedy jeszcze nim nie był, dopiero kilka dni później zostaliśmy parą). Chciałam wyczarować coś co każdemu podpasuje, łatwo się to je – wiadomo nikt nie chce pobrudzić jakimś sosem swojej kreacji sylwestrowej i będzie można to zjeść o każdej porze bez potrzeby podgrzewania. Wybór padł na ślimaczki imprezowe. Wszystkim bardzo smakowało i od razu wszystkie zniknęły z talerzyka ! W tym roku zrobiłam to samo, oczywiście o mało nie zapomniałam zrobić zdjęcia ! ale udało się i są
Przepis:
- jedno opakowanie ciasta francuskiego
- Ketchup
-zioła do pizzy ( bazylia, oregano)
-szynka ( ja użyłam opakowanie szynki z indyka z biedronki)
-ser żółty ( tak by zakryć cały prostokąt ciasta)
Ciasto smarujemy ketchupem, posypujemy ziołami, kładziemy szynkę i ser. Ostrożnie zawijamy w roladkę. Wsadzamy do lodówki na pół godzinki żeby była twardsza o lepiej się kroiło plasterki. Następnie kroje plastry około 1,5-2 cm grubości. Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wkładam do piekarnika rozgrzanego do 180 C. Piekę aż będą zarumienione. Podaje na ciepło lub na zimno.
Dziękuję za zgłoszenie przepisu na konkurs. Brak fb - jak pisałam - nie jest przeszkodą. Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńWitaj Aleex,
OdpowiedzUsuńprzepis, którym chcę się podzielić to przepis na sernik. Wiem wiem, sernik to obok szarlotki i makowca, jedno z najpopularniejszych ciast. Jak wiadomo serniki dzieli się na dwa rodzaje: pieczone i na zimno (najczęściej z dodatkiem żelatyny). W moim rodzinnym domu przygotowywało się oba: klasyczny, pieczony sernik z rodzynkami wg przepisu ze starej książki kucharskiej babci oraz sernik na zimno, przygotowywany wg receptury z rodzinnych stron mojego taty. Ten ostatni nie jest typowym sernikiem bez pieczenia – nie zawiera żelatyny – przypomina nieco paschę, z mnóstwem bakalii (można pokusić się o stwierdzenie że to bakalie otoczone masą serową).Od najmłodszych lat przygotowywałam go zawsze wspólnie z tatą, odpowiadając za niewdzięczną robotę – krojenia bakalii, podjadając je przy okazji. Sernik na zimno był dla mnie wyjątkowy, może za sprawą rodzinnej receptury, a może „magia” wspólnego pichcenia razem z tatą sprawiała, że bardzo go lubiłam. Za to nigdy nie byłam fanką sernika pieczonego – nie to, że nie lubiłam, czy też mi nie smakował, ale mając do wyboru inne ciasta, niewątpliwie wygrywały one z serowym klasykiem. Nie bez powodu użyłam czasu przeszłego „nie byłam fanką sernika...”, gdyż zmieniło się to za sprawą pewnej osoby, która odkryła przede mną nowe oblicze sernika pieczonego :-).
Jestem osobą, która uwielbia piec, eksperymentować w kuchni, przy czym nigdy nie zdarzyło mi się ściśle trzymać danego przepisu, zawsze muszę coś zmodyfikować po swojemu. Ponadto jestem uzależniona od blogów kulinarnych. Zarówno swoimi wypiekami, jak i wyszperanymi w sieci przepisami dzieliłam się z moim przyjacielem M. Chętnie słuchał o wyszukanych przepisach, o zmianach które w nich był wprowadziła, podsuwał pomysły, aż do czasu kiedy postanowił spróbować swoich sił w pieczeniu i upiekł swoje pierwsze w życiu ciasto – był to właśnie sernik, niby klasyk, ale zamiast rodzynek miał dodatek dżemu pomarańczowego. Był pyszny i kremowy. Po pierwszym sukcesie, przyszedł czas na kolejne serniki. I przyznam szczerze, że mnie zawstydził. On, stawiający pierwsze kroki w wypiekach, robił rewelacyjne serniki! Nauczył mnie, że sernik może mieć różną konsystencję, w zależności od sposobu przygotowywania może być lekki i puszysty, albo kremowy... Mimo swojego uzależnienia od blogów kulinarnych nigdy nie zaglądałam do działu serników – dla mnie sernik pieczony to był klasyk z rodzynkami i nie wyobrażałam sobie innego, np. kawowego, czekoladowego, z owocami... Dziś się z tego śmieję, bo sernik stał się moim ulubionym ciastem, chętnie eksperymentuję z jego smakami, czerpiąc inspirację z blogów kulinarnych a także wymyślając własne wariacje na jego temat. No cóż, dziś upieczenie sernikowego klasyka z rodzynkami jest dla mnie nie do pomyślenia, a sernik za każdym razem musi być inny. Przyznam, że dzięki M. odkryłam nie tylko nowe oblicze sernika, ale nauczyłam się piec to ciasto intuicyjnie, na oko, bez przepisu. Wspólnie z M. chętnie wyszukujemy nowe sernikowe inspiracje, kreujemy własne wariacje na temat jego smaku, a przede wszystkim wzajemnie przygotowujemy je dla siebie. Gdy M. upiekł dla mnie sernik zebrę, nie sądziłam, że jestem w stanie zjeść aż tyle kawałków sernika w ciągu jednego dnia :-)
Gdy w ogródku rodziców obrodziły jesienne maliny, wymyśliłam sobie sernik z subtelną kokosową nutą i malinami, później wypatrzyłam gdzieś malinowy ganache.
Taki sernik upiekłam dla M., a przepis prezentuję poniżej (w drugim komentarzu, bo historia i przepis przekracza dozwoloną ilość znaków ;-) ). Przepis jest łatwy i szybki do zrobienia (nie licząc czasu pieczenia oczywiście), sernik wychodzi delikatny, kremowy, z subtelnie wyczuwalną nutą kokosową. Pomysł na kokosowy akcent sernika wziął się stąd, że oboje jesteśmy miłośnikami Rafaello i te pralinki dostaję czasem od M. na poprawę nastroju albo bez okazji (z czego on zjada większość, łasuch jeden!)
Ania
h_anka(at)wp.pl
Sernik z kokosową nutą, malinami i malinowym ganache.
OdpowiedzUsuńskładniki:
puszka mleczka kokosowego
1,5 łyżki nierafinowanego, roztopionego oleju kokosowego
1 kg twarogu mielonego (użyłam tradycyjnego, niewiaderkowego)
280 g przesianego cukru pudru
3 łyżki mąki ziemniaczanej
6 jajek, białka i żółtka oddzielnie
szczypta soli
ok 200-250 g malin
ganache:
100 g białej czekolady
200 g malin
1/2 łyżeczki żelatyny (opcjonalnie)
Mleko kokosowe schłodzić przez 24h w lodówce, następnie delikatnie odwrócić puszkę do góry dnem, otworzyć, odlać wodę kokosową. Do sernika używamy pozostałą, gęstą część - śmietankę kokosową.
Olej kokosowy, ser, śmietankę kokosową i cukier puder krótko zmiksować, dodać przesiewając przez sito mąkę ziemniaczaną, zmiksować. Dodać żółtka i krótko zmiksować, tylko do połączenia składników. Z białek ubić gęstą pianę, dodać pod koniec ubijania szczyptę soli. Pianę delikatnie wymieszać łyżką z masą serową. Połowę masy serowej wylać do kwadratowej tortownicy (24cm x 24cm) wyłożonej papierem do pieczenia. Powrzucać maliny (otworkiem do góry, tak aby w trakcie pieczenia nie wyciekał sok) i zalać resztą masy serowej. Przez pierwsze 15 minut sernik pieczemy w temp. 170 st., następnie zmieszamy temperaturę do ok. 130 st i pieczemy jeszcze przez ok. godzinę . Sernik piekłam w kąpieli wodnej, ustawiając na niższą półkę piekarnika formę z wrzącą wodą. Dzięki temu sernik ma delikatną, kremową konsystencję. Studzimy w lekko uchylonym piekarniku, a następnie wkładamy do lodówki.
Przygotowujemy malinowy ganache: maliny miksujemy blenderem, a następnie przecieramy przez sito, aby pozbyć się pestek. Powstałe puree podgrzewamy, do gorącego dodajemy połamaną czekoladę i dokładnie mieszamy, aż do rozpuszczenia czekolady. Ja dodatkowo rozpuściłam pół łyżeczki żelatyny w niewielkiej ilości wrzątku i dodałam do malinowego ganache. Masę studzimy, gdy zaczyna gęstnieć polewamy sernik i wkładamy do lodówki. Sernik najlepszy jest schłodzony w lodówce przez co najmniej 24 h.
Pozdrawiam
Ania
h_anka(at)wp.pl
obserwuję bloga i FB jako Ann Ma Rie
Dziękuję za dołączenie do konkursu :) Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńSuper konkurs :) Z radością do niego przystępuję, chociaż miałam ogromny problem jaki przepis , z moich ulubionych, wybrać… Gotowania uczyłam się sama. W moim rodzinnym domu kuchnią zajmował się głównie Tata i Mama (właśnie w tej kolejności), całkowicie mnie do niej Rodzice nie włączali. Ja właściwie nawet nie potrafiłam obrać ziemniaków… Co za wstyd :) Kiedy jako młodziutka mężatka, zamieszkałam we własnym mieszkaniu, pierwszym obiadem jaki SAMA ugotowałam – pamiętam do dziś! – była zupa pomidorowa i pulpeciki w sosie pomidorowym hi hi :)
OdpowiedzUsuńCenię aromaty – nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez ziół, przypraw… Uwielbiam gotować dla innych. Uwielbiam przyjmować gości i zaskakiwać przy stole. Przyznam, że jestem łasa na komplementy w stylu: „jak ty świetnie gotujesz, jakie to dobre”…
Do konkursu zgłoszę przepis, który na początku mojej kulinarnej drogi, wydawał się dla mnie szczytem nie do osiągnięcia.
Domowy chleb na zakwasie.
Piekę go regularnie, raz w tygodniu, 3 bochenki („keksówki”). Jest wspaniały w smaku, każdy się nim zachwyca, szczególnie kiedy jest świeżutki. Ale i po kilku dniach smakuje wybornie. Chleb zaczęłam piec dzięki mojej przyjaciółce Eli, która gorąco mnie do tego zachęcała. Ja zawsze odwlekałam. Kiedyś Ela, a mieszka kilkaset kilometrów ode mnie, przysłała mi w prezencie… ususzony zakwas do chleba! To dopiero było wyzwanie – „obudzić” zakwas, nie mając całkowicie pojęcia jak powinien wyglądać, pachnieć, nic! Dzięki wskazówkom Eli – telefonicznym, fotograficznym via email – udało się! Dziś nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez zapachu pieczonego chleba. Pasją, zaraziłam wielu moich znajomych, zawsze też jestem gotowa podzielić się zakwasem jeśli ktoś chce rozpocząć swoją przygodą z domowym chlebem.
Do przepisu przejdźmy zatem (jest obszerny, ponieważ uzupełniłam go o właśnie doświadczenia, opracowałam dla tych, z którymi dzielę się zakwasem):
[muszę podzielić na dwa komentarze, bo za długi wyszedł wpis]
Chleb na zakwasie
OdpowiedzUsuńGotowy zakwas na chleb należy wyjąć z lodówki z 1-2 godz. przed użyciem aby się „obudził”.
Składniki na chleb:
• 1 kg mąki pszennej
• 1/2 kg mąki żytniej
• 4-6 płaskich łyżeczek soli
po 1 szklance:
• otrąb pszennych lub: owsianych/żytnich/gryczanych (wg uznania)
• siemienia lnianego lub zamiennie pół szklanki sezamu – wg uznania
• ziaren słonecznika / lub dyni / lub pół na pół
6 szklanek letniej wody (rozrobić z zakwasem)
Wszystkie suche składniki razem wymieszać w dużej misce potem dodać wodę z zakwasem, wyrobić łyżką drewnianą. Powstaje masa o konsystencji bardzo gęstego „błota” :) Podczas mieszania łyżka musi „pracować” ciężko. Ewentualnie jeśli widać miejscami suchą mąkę można dodać troszkę wody.
WAŻNE:
Jeśli chcemy zachować zakwas do kolejnego wypieku – odkładamy z przygotowanego już ciasta około 5-6 dużych łyżek do litrowego słoika (przed wyłożeniem do foremek), a co z nim dalej robić napisane poniżej.
Formy (na podane proporcje – 3 foremki tzw. keksówki) wyłożyć pergaminem – papierem do pieczenia. Papier musi dokładnie zakrywać brzegi blaszki, tak aby ciasto nie miało z nią bezpośredniej styczności.
Przełożyć masę do foremek dzieląc ją na 3, wygładzić powierzchnię chlebków mokrą łyżką (ja polewam powierzchnię dwiema łyżkami wody i wygładzam). Wierzch chlebków można obsypać ziarnami – np. słonecznika, dyni, czarnuszką, kozieradką, kminkiem, makiem – wg uznania.
Wyłożone do forem ciasto chlebowe, odstawić do wyrośnięcia na 8-12 godz. (najlepiej na noc) pod ściereczką na blacie kuchennym.
Gdy ciasto wyrośnie (mniej więcej podwoi objętość) piec przez 1 godzinę i 10 minut w temp. 180 st. koniecznie z ustawionym termoobiegiem. Chleb wstawiamy do zimnego piekarnika, nie ma potrzeby go wcześniej nagrzewać.
Po upieczeniu gorący chleb można posmarować pędzlem z wodą po wierzchu. Parokrotne pędzlowanie gorącej skórki powoduje, że nabiera ona lekkiego połysku. Ale to nie jest konieczne – ja np. tego nie robię :)
Wyjąć chleby z formy gdy tylko przestaną być mocno gorące (nie będę parzyły w dłonie) i oderwać papier (czasami trudno schodzi, trzeba uzbroić się w cierpliwość). Przed schowaniem musi dobrze wystygnąć.
ZAKWAS
Po zarobieniu ciasta odłożyć do słoiczka 5-6 łyżek stołowych ciasta, zamknąć ale nie szczelnie i wstawić do lodówki na minimum 3 dni.Ciasto w lodówce może stać nawet tydzień i więcej, ale jak ma dłużej stać to należy go dokarmiać – dosypać łyżkę mąki żytniej i łyżkę wody i dobrze rozmieszać.
-------------------
Tylko na początku brzmi to wszystko skomplikowanie, ale zapewniam, że szybko nabiera się wprawy :) Powodzenia :)
------------------
Pozdrawiam autorkę bloga i życzę pięknego i smacznego nowego roku :)
Dziękuję za dołączenie do konkursu :) Materiały dotarły. Proszę jeszcze o dosłanie zgody na publikację :) Pozdrawiam, Aleex :)
UsuńOczywiście wyrażam zgodę na publikację nadesłanych na konkurs materiałów. Pozdrawiam , agpela
UsuńZamykam konkurs urodzinowy bloga i zapraszam jutro na ogłoszenie wyników. Pozdrawiam, Aleex :)
OdpowiedzUsuńKurczaki, że ja dopiero teraz się doczytałam konkursu!Ale nic straconego, poczekam na kolejny!Tymczasem dziękuję za ten blog, bo gotowanie z Aleex to czysta przyjemność!I uwielbiam pytanie męża "skąd masz przepis?" "no jak to, od Aleex"! Pozdrawiam i czekam na kolejne przepisy!
OdpowiedzUsuń