.

.

poniedziałek, 30 listopada 2020

Chleb z ziarnami wg Aleex

W miniony weekend obchodziliśmy imieniny mojego taty. Spędziliśmy je w wąziutkim gronie ze względu na sytuację, ale postarałam się, aby ten dzień był wyjątkowy. Zabrałam rodziców do siebie, ponieważ są w takim wieku, że teraz już odpoczywają, a różne uroczystości rodzinne przygotowujemy na zmianę z siostrą. Oprócz różnych smakołyków, które przyrządziłam, upiekłam specjalnie dla taty (i dla nas) pyszny chleb. Przepis na ten chlebek dostałam od mojej znajomej (Sylwio-wielkie dzięki) i sięgam po niego, kiedy chcę mieć pyszne pieczywo, a nie mam czasu, by nastawiać chleb na zakwasie. Jeśli macie ochotę na domowy chlebek z ziarnami, gorąco Wam polecam właśnie ten. Uwaga! Potrafi zniknąć błyskawicznie, dlatego dla większej rodziny warto podwoić składniki i upiec od razu 2 chlebki. Smacznego. 

Składniki na 1 keksówkę o długości 30 cm: 

• 1/2 kg mąki żytniej typ 720 
• 2 szklanki ciepłej wody 
• 5 dag drożdży 
• 1 łyżka cukru 
• 1,5 łyżki oleju 
• 1,5 łyżeczki soli 
• 1/2 szklanki ziaren słonecznika 
• 1/2 szklanki ziaren siemienia lnianego 
• 1/2 szklanki pestek z dyni 

Sposób przygotowania: 

1. Przygotować keksówkę o długości 30 cm. Wyłożyć ją papierem do pieczenia i posmarować olejem. Może to być nieco mniej niż przewidziane 1,5 łyżki.
2. Do miseczki rozkruszyć drożdże, posypać je cukrem i rozetrzeć, aż się rozpuszczą.
3. Drożdże dodać do pozostałych składników. Wsypać ziarna.
4. Wymieszać je dokładnie łyżką na jednolitą masę.
5. Ciasto przełożyć do przygotowanej foremki.
6. Wierzch chlebka wygładzić łyżką zwilżoną wodą.
7. Chlebek odstawić do wyrośnięcia pod przykryciem (rośnie bardzo szybko).
8. Piec na złoty kolor w opcji góra-dół (bez termoobiegu) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C.
9. Studzić na kratce.
Smacznego.

środa, 25 listopada 2020

Pasta w sosie śmietanowym ze szpinakiem i łososiem wg Aleex

Coraz bardziej lubię siedzieć w domu. Szalejąca na zewnątrz pandemia, która zmusza nas do izolacji i pozostania w swoich mieszkaniach, sprzyja moim upodobaniom. Zawsze rodzina była dla mnie najważniejsza i teraz, kiedy realnie była zagrożona, cenię ją nade wszystko. Choroba Daria odbiła się na moim stanie psychicznym. Oczywiście kiedy był w szpitalu i udawało nam się porozmawiać przez telefon (głównie ja mówiłam, bo on nie miał siły), byłam twarda. Nie pozwoliłam sobie przed nikim na okazanie słabości (strach dopadał mnie w nocy, gdy zostawałam sama). Kiedy dzwonili znajomi i z troską pytali o stan Daria, skupiłam się na relacjonowaniu faktów. Pamiętam, jak zadzwonił Andrzej, szef Daria i on – jako jedyny – zapytał w pewnej chwili, jak JA się czuję i czy JA nie potrzebuję pomocy. Wzruszenie złapało mnie za gardło, bo po raz pierwszy musiałam zastanowić się nad odpowiedzią. A ona wcale nie była oczywista. Inni nie pytali. Wiem, zapracowałam na to latami. Zawsze sobie radziłam i dla wszystkich znajomych było to normalne. Owszem, pytali co słychać, jak się trzymam, czy może pomóc – byłam wdzięczna za te telefony, bo okazało się, że “ludzi dobrej woli” naprawdę jest sporo wokół nas. Ale w głowie im się nie mieściło, że ja mogę potrzebować wsparcia. Inni nie dzwonili, bo się bali. Bali się zapytać, bo wiedzieli, że jest naprawdę źle. Woleli nie wiedzieć. To wszystko – ta kakofonia emocji, huśtawka nastrojów, przerażenie i niepewność – to wszystko odbiło się na mnie z opóźnieniem. Dopiero gdy przywiozłam męża do domu, gdy już miałam PEWNOŚĆ, że wrócił do nas, do mnie, wszystko puściło. Włosy wychodzą mi garściami, gdyby nie kolagen, byłabym chyba łysa. Przeszkadza mi też spadek nastroju. Dlatego tak lubię być w domu. Nie brakuje mi galerii handlowych ani sklepów, nie mam ochoty na spotkania. W domu czuję się bezpiecznie. Kiedy wracam z pracy, zamykam za sobą drzwi i chyba… trochę uciekam przed światem. Na szczęście w domu czeka na mnie Dario, Młody wraca z pracy, Gwiazdeczka przyjeżdża z rodziną. Gdy wszyscy siedzimy w salonie, rozmawiamy, śmiejemy się - wszystko jest w porządku. Dla nich właśnie chce mi się wstawać każdego dnia. Dla nich właśnie, w jakieś letnie popołudnie przygotowałam szybki makaron – pastę w sosie śmietanowym ze szpinakiem i wędzonym łososiem, oczywiście. Bardzo nam smakowało to połączenie. Zwróćcie uwagę na rodzaj makaronu. Maccheroni al ferretto to ostatnio moja ulubiona odmiana pasty, którą kupuję w Lidlu. To jednocześnie jeden z najbardziej oryginalnych makaronów dostępnych na naszym rynku. Te cienkie zwijane rureczki – klasyczne lub trójkolorowe smakują fantastycznie i cudnie komponują się z wszelkimi sosami. Koniecznie je wypróbujcie. Może sięgniecie też po mój sos? Polecam. 

Składniki: 

• 500 g maccheroni al ferretto 
• 1 opakowanie szpinaku baby 
• 150 g wędzonego łososia 
• 500 ml śmietanki 30% lub 36% 
• 1 cebula 
• 2 ząbki czosnku 
• 1 pęczek świeżego koperku 
• oliwa z oliwek 

Sposób przygotowania: 

1. Rozgrzać patelnię z niewielką ilością oliwy z oliwek. 
2. Cebulę pokroić w drobną kostkę. Podsmażyć na patelni.
3. Dodać do cebuli czosnek przeciśnięty przez praskę.
4. Umyty szpinak pokroić na mniejsze kawałki, włożyć na patelnię. Podsmażyć.
5. Na patelnię wlać śmietankę. Wymieszać sos.
6. Łososia pokroić w paseczki . Dodać go do składników na patelni.
7. Doprawić solą i pieprzem. Gdyby sos był zbyt mdły, można dodać trochę soku z cytryny.
8. Do sosu dodać posiekany koperek.
9. Pozostawić sos na małym ogniu, aby zgęstniał.
10. W tym czasie ugotować makaron według przepisu na opakowaniu. Odcedzić i znów przełożyć do garnka.
11. Do gorącego makaronu wlać sos, wymieszać.
12. Podawać z koperkiem.
Smacznego.

niedziela, 22 listopada 2020

Ciasto ucierane ze śliwkami z sadu wg Aleex

Kiedy niedawno przeglądałam przepisy umieszczane przez lata na blogu, doszłam do wniosku, że bardzo często sięgam po śliwki. Ciasta z tymi owocami piekę chyba najczęściej. I nic dziwnego, bo uwielbiamy śliwki. Kiedy pod koniec lata stragany oferują różne ich rodzaje, a owoce prawie wysypują się pod nogi, korzystam z tych darów natury, ile się da. Śliwki zawsze są w moim koszyku – wielkie, żółte kule, różowe i soczyste, czy nieduże granatowe węgierki – lubimy je wszystkie. Teraz można je kupić także przez całą zimę i z tej możliwości skrupulatnie korzystam. Kiedy w sobotę robiłam zakupy na lokalnym ryneczku, oprócz włoszczyzny i ziół zapakowałam także woreczek granatowych śliwek. Dario – jak zawsze czujny, od razu je zauważył. No i był przekonany, że będzie ciasto. Kiedy nie upiekłam niczego w sobotę, zapytał, jak mam zamiar wykorzystać śliwki I czy on może je zjeść. Połowę dałam temu mojemu łasuchowi do zjedzenia, ale na drugą część miałam plan. Chciałam wypróbować przepis, który moja koleżanka przywiozła z wakacji. Spędzała je w gospodarstwie agroturystycznym, z dala od tłumów, aby nie narażać siebie i dzieci podczas pandemii. Namawiała nas nawet, abyśmy pojechali razem, ale byliśmy wówczas całkowicie pochłonięci czekaniem, aż Bąbelek pojawi się na świecie i zostaliśmy w domu. Wakacje były udane, a jedną z pamiątek po nich jest ten przepis. Ciasto, jak zwykle, ze śliwkami. Najlepsze są takie pachnące, prosto z sadu. Ale te ze straganu też dają radę. Częstujcie się, u nas połowa już zniknęła. 

Składniki: 

• 3 szklanki mąki pszennej typ 480 lub 500 
• cukier waniliowy 
• 1 szklanka drobnego cukru do wypieków 
• 4 duże jajka 
• 2 łyżeczki proszku do pieczenia 
• 4 łyżki śmietany 18% 
• 170 g masła 
• cukier puder do posypania 

 Sposób przygotowania: 

1. Masło pokroić na kawałki i rozpuścić na małym ogniu. Przestudzić.
2. Mąkę razem z proszkiem do pieczenia przesiać do miski.
3. Cukier waniliowy wsypać do szklanki, dopełnić drobnym cukrem do wypieków. Jeśli lubicie słodkie ciasta, ilość cukru można zwiększyć o ¼ szklanki. Cukier wsypać do miski z mąką.
4. Do miski dodać 4 łyżki śmietany, wbić 4 jajka.
5. Składniki w misce połączyć, można wymieszać je rózgą kuchenną.
6. Podczas mieszania, do miski wlewać rozpuszczone i przestudzone masło.
7. Ciasto utrzeć dokładnie, aż będzie gładką, jednolitą masą.
8. Przygotować tortownicę o średnicy 24 cm. Wyłożyć ją papierem do pieczenia i przełożyć do niej ciasto.
9. Na wierzchu równomiernie rozłożyć owoce, zostawiając pomiędzy nimi przerwy, by ciasto mogło wyrosnąć.
10. Ciasto włożyć do piekarnika nagrzanego do 165 stopni C. Piec w opcji góra-dół przez 1 godzinę do suchego patyczka. W połowie pieczenia zwiększyłam temperaturę do 170 stopni C.
11. Ciasto lekko przestudzić.
12. Oprószyć cukrem pudrem.
13. Podawać na deser z kawą lub herbatą.
Smacznego.