.

.

Hugo i Maniuś

12 listopada 2013 r.

Dzisiaj wydostałem się z ciasnego mieszkanka w brzuszku mojej mamusi. Nareszcie mogłem rozprostować łapki i ogonek. Obok mnie pojawiły się inne maluchy – moje rodzeństwo. Wszyscy leżymy na czymś miękkim, obok naszej mamy. Na razie mam jeszcze zaklejone oczka i nasza opiekunka, Agata, nie wie, jaki będą one miały kolor. Agata cieszy się, że wszyscy jesteśmy w bardzo dobrym stanie.

19 listopada 2013 r.

Usłyszałem, że mamy już tydzień. Agata nazwała nas miotem H i nadała nam imiona. Moje rodzeństwo to Homer, Hana i Horacy. Mnie nazwała Hugo. Na razie dużo śpimy i pijemy mleczko z cycusia naszej mamy. Bardzo jestem ciekawy świata, który jest wokół nas, ale na razie nie mam jeszcze siły, choć podobno ładnie przybieram na wadze. Powoli otwieram oczka.

29 listopada 2013 r.

Ja i moje rodzeństwo mamy niebieskie oczka. Podobno ich kolor może się zmieniać, jak trochę podrośniemy. Coraz lepiej widzę i słyszę też różne rzeczy. Nie lubię, jak mama myje mnie szorstkim językiem, ale nie ma przeproś. Każde z nas jest dokładnie wyszorowane. To się nazywa higiena. Agata wkłada nas po kolei do takiego pudełka ze żwirkiem i lekko przyciska ogonek. Jak ona tak robi, to od razu chce mi się siusiu, ale nie wiem, czy to ładnie. Jednak Agata była zadowolona, że zrobiłem siusiu właśnie tam.


06 grudnia 2013 r.

Zacząłem już powoli wychodzić z naszego kojca. Jestem ciekawy świata i chcę wszystko zobaczyć. Agata jeszcze nam nic nie pokazywała, więc ja sam zdecydowałem się wypełzać poza nasze legowisko. Moje rodzeństwo patrzyło i czekało, czy wrócę. Przecież nie wiadomo, co tam, na zewnątrz, będzie się działo. A tam było tyle ciekawych rzeczy. Chciałem iść i je oglądać, ale kiedy przedostałem się na środek dużego pokoju, przyszła mama, złapała mnie za skórę na karku i zaniosła do kojca, a potem starannie wyszorowała. Tak zakończyła się moja pierwsza eskapada.

17 grudnia 2013 r.

Nasza mama uczy nas polowania. Tak się nazywa przyczajanie się na zdobycz. Ja radzę sobie najlepiej, ale Agata mówi, że moje rodzeństwo we wszystkim mnie naśladuje. To chyba prawda, bo jak tylko wyjdę z kojca, oni od razu idą za mną. I dobrze, bo na dużej podłodze można się ganiać i mocować. Dostajemy też nowe rzeczy do jedzenia. Zawsze mamy do dyspozycji cycusia mamy, ale pojawiły się dla nas miseczki z suchymi kawałeczkami, które nazywają się karmą. Na początku wcale nie wiedziałem, jak to się je, bo gdy brałem je na jęzorek, to wypadały mi z pysia. Ale po kilku próbach udało mi się kilka z nich pogryźć. Dooobre są. Chyba nawet trochę lepsze od mleczka mamy. Po jedzeniu najlepiej się śpi.


24 grudnia 2013 r.

Agata powiedziała dziś, że nie będziemy u niej mieszkać na zawsze. Podobno moim rodzeństwem zainteresowały się już jakieś obce osoby, które za jakiś czas zabiorą Homera, Hanę i Horacego do siebie. A ja na razie zostałem „wolny”. Nie wiem do końca, co to znaczy, ale nie zaprzątam tym sobie głowy. Nadal jesteśmy razem i bawimy się znakomicie. Ganiamy po całym domu, przepychamy się do misek. Ładnie już korzystamy z kuwety. Nie wiem, jak to jest, ale jak tylko wejdę do tego pudełeczka ze żwirkiem, od razu chce mi się siusiu. Już zrozumiałem, że tak trzeba.

30 grudnia 2013 r.

Trochę się martwię, bo nadal jestem „wolny”. Może to znaczy, że zostanę z mamą na zawsze? Ale dlaczego? Może jestem brzydki i nikt mnie nie polubi? Agata ciągle robi nam zdjęcia i mówi, że każde z nas jest piękne i wyjątkowe, ale ja nie zauważyłem, żebyśmy się zmienili. Jestem kotkiem brytyjskim krótkowłosym. Mam na łapkach i ogonku piękne pręgowanie, biały brzuszek z cętkami, a grzbiet równomiernie niebieski. To się nazywa ticked 25, ale nie wiem, co to znaczy. Hana i Homer mają białe futerka, a Horacy jest trochę podobny do mnie. Mamy pięknych rodziców. Nasza mama to XELLE Moriquendi*PL, a tata ma na imię CH. Mr. Muffin Fairydust Pearls*DE. Agata mówi, że jestem podobny do taty. Tak jak on będę miał zielone oczka.

06 stycznia 2014 r.

Dzisiaj Agata przyszła do mnie i powiedziała, że zostałem zarezerwowany. Mnie nikt nic nie zrobił, więc nie wiedziałem dokładnie, co ona ma na myśli. Wyjaśniła mi, że pojadę niedługo, tak jak moje rodzeństwo, do nowego domku. Ucieszyłem się, bo to znaczy, że komuś się spodobałem. Agata powiedziała, że bardzo się spodobałem nowej pani, bo zamęcza ją prośbami o moje zdjęcia. No to teraz siedzę już grzecznie, żeby te zdjęcia można było zrobić. Trzeba się ładnie pokazać. Ciekawe, jaki będzie mój nowy dom? I kto zastąpi Agatę? Jak mi tam będzie?


20 stycznia 2014 r.

Za mną i moim rodzeństwem już pierwsze szczepienia. Nie lubię tych szczepień, bo wtedy Agata pakuje nas do takiego plastikowego pudła, które nazywa transporterem i jedziemy do pana doktora. On najpierw nas dokładnie ogląda. Kiedy wziął mnie na ręce, zacząłem się wyrywać. Nie, nie bałem się, ale jak zaczął zaglądać mi do uszu, to pomyślałem, że może są niedomyte przez mamę i zrobiło mi się wstyd. Na nic się zdały moje protesty, pan doktor wbił mi igłę w łapkę. Zacząłem płakać, bo bardzo mnie bolało, to się nazywało, że dostałem zastrzyk. Nie lubię zastrzyków. Podobno mam od nich być zdrowy, ale ja nie wiem, czy to prawda. Na razie boli mnie łapka i chce mi się spać.

02 luty 2014 r.

Wszyscy rośniemy jak na drożdżach. Buszujemy po domu, ganiamy się po meblach, każde z nas ma swoje ulubione miejsce na drapaku. Tak się nazywają słupki z miejscami do leżenia. Te słupki są bardzo przydatne, bo można o nie ostrzyć sobie pazurki i rozciągać swój grzbiet. Agata cały czas robi nam zdjęcia. Moje wysyła do jakiejś pani, od której codziennie przychodzą wiadomości. Agata mówi, że będę miał cudowny domek, bo tam wszyscy na mnie czekają i już mnie kochają. Ja ich nie znam, więc nie wiem, jak to będzie z tym kochaniem. Ale jestem trochę ciekawy tego, co się będzie działo. Na razie uczę się pilnie wszystkich rzeczy. Umiem już pięknie korzystać z kuwety, ładnie jem chrupki, te zamiast mleczka mamy. Mam ostre ząbki i pazurki, no i ładną głowę. Nie wiem, czy to ważne, bo każdy ma głowę, ale Agata ciągle ogląda nasze łepki i powtarza, że są ładne.



14 luty 2014 r.

Dziś wydarzyło się coś dziwnego. Znów pojechałem z Agatą do pana doktora i ona mnie tam zostawiła! Bałem się, bo nie wiedziałem, co to będzie, ale pan doktor dał mi leki, po których zasnąłem. Musiałem spać długo, bo kiedy się obudziłem, było ciemno. Bolał mnie brzuch i miałem opatrunek. Od razu chciałem go zerwać ząbkami, ale był zabezpieczony. Przyszła Agata i wtedy pan doktor powiedział jej, że kastracja się udała. Nie wiem, po co była ta kastracja, ale podobno mam się po niej dobrze czuć. Na razie czuję się źle i idę spać.


22 luty 2014 r.

Tego dnia nigdy nie zapomnę. Spałem sobie spokojnie w legowisku, aż nagle ktoś wszedł do pokoju. Jakaś Duża Pani i Duży Pan. Agata pokazała im nas wszystkich, a ta Duża spojrzała na mnie i powiedziała:
- To jest Hugo. Poznaję go – i uśmiechnęła się do mnie.
Skąd ona mnie zna? Nie miałem pojęcia. Przeniosłem się do środka budki, stamtąd mogłem drzemać i patrzeć na tych gości. Słuchałem też o czym rozmawiali. I co? I rozmawiali o mnie! Duża była zachwycona, cały czas na mnie patrzyła, choć zerkała też na moje rodzeństwo. Agata tłumaczyła im, jak mają się mną opiekować, co dawać do jedzenia, czym umyć oczka, jak przycinać pazurki. Ta rozmowa trwała dość długo. Byłem nawet trochę dumny, bo Hana, Horacy i Homer zazdrościli, że nikt nimi się nie interesuje.
A potem stało się coś dziwnego. Agata wsadziła mnie do pudełka, w którym jeździłem do lekarza. Ale to było jakieś inne. Nie pachniało moim domkiem. Zacząłem płakać, bo się trochę przestraszyłem. Zaraz przybiegła moja mama i moja ciocia. One próbowały mnie uspokoić, ale nie przestawałem płakać. Wtedy ta nowa Duża przykryła transporter cieplutkim kocykiem, żebym się nie przeziębił. Pożegnali się i poszli.
Wsiedliśmy do samochodu. Duża wzięła transporter na kolana i cały czas mnie uspokajała. Mówiła do mnie: Skarbie, Słoneczko, Huguniu, spokojnie, pojedziemy do nowego domku, wszystko tam na ciebie czeka.
Nie martwiłem się, bo czułem, że ta Duża naprawdę mnie lubi. Ja też zaczynałem ją lubić. Szczególnie wtedy, gdy wsadziła do środka rękę i delikatnie drapała mnie po główce.
Po kilku godzinach dojechaliśmy na miejsce. Jak weszliśmy do środka, Duży postawił transporter na ziemi, Duża klęknęła obok na podłodze i otworzyła drzwi.


Wyszedłem powolutku. Wszystko było obce. Bałem się trochę, ale rozpocząłem zwiedzanie mieszkania. Znalazłem kuwetę i od razu wszedłem do środka, aby zrobić siusiu po podróży. Nie wiedziałem, czy Duża będzie zadowolona, ale cieszyła się z tego jeszcze bardziej niż Agata, więc postanowiłem korzystać z kuwety za każdym razem.
Potem znalazłem miseczki zjedzeniem i fontannę do picia. A potem zobaczyłem drapak. Ale był fajny. Położyłem się na nim i poszedłem spać.
W nocy trochę mi się przykrzyło, byłem sam, w nowym miejscu, bez rodziców i rodzeństwa. Zamiauczałem, ale wtedy Duża od razu wstała i zaczęła mnie pocieszać. Podrapała mnie i usnąłem.

23 luty 2014 r.

Kiedy rano się przebudziłem, na początku nie wiedziałem, gdzie jestem. Przypomniałem sobie długą drogę, Dużą i nowe mieszkanie. Trochę tęskniłem, ale byłem ciekawy nowego miejsca. Najpierw obejrzałem drapak. Fajny był, podobny do tego w moim domu. Miał budkę, słupki i dwie rozety do spania. Na razie jestem trochę mały, więc mam kłopot z wchodzeniem na najwyższe miejsce, za to budka jest idealna. Mogę się w niej schować i wygodnie spać. A poza tym z niej widać wszystko, co się dzieje, więc wszystko obserwuję.
Duża cały czas jest przy mnie. Mówi, że nie chodzi przez tydzień do pracy, żebym się nie bał i nie musiał być sam w domu. Przybiega na każde moje mruczenie. Tak dobrze to nawet u mamy nie było. To znaczy było, ale wtedy miauczeliśmy we czworo, a tutaj mam Dużą tylko dla siebie.


28 luty 2014 r.

W moim nowym domku mieszkam ja i Duża. Jest jeszcze Duży, na którego śmiesznie woła się Dario. Dziś okazało się, że jest jeszcze Młody i Gwiazdeczka. Ten Młody to też jakiś duży. Ale lubi mnie bardzo i chętnie się ze mną bawi piórkami, w gonitwę lub w drapanie. Gwiazdeczka jest siostrą Młodego. Ja też mam siostrę, Hanę, ale nie wiem, gdzie ona mieszka. Pewnie już w nowym domku. Tak naprawdę to jestem ich oczkiem w głowie – tak mówi Duża. Nie wiem dokładnie, co to znaczy, przecież każdy ma swoje oczy. Czy moje oczy są w głowie Dużej? Nie mam pojęcia.
Tak naprawdę Duża to wcale nie jest Duża. Jest najmniejsza z całego stada. Tylko ja jestem jeszcze trochę mniejszy. Ale urosnę i to sporo.
A na razie zwiedzam ciągle nowe mieszkanie. Byłem w pokojach Młodego i Gwiazdeczki, lubię przedpokój, bo znalazłem tam fajne miejsce do leżenia. A poza tym duuuużo śpię. Teraz też idę do swojej budki.




07 marzec 2014 r.

Umiem już leżeć na najwyższej rozecie drapaka. Ale fajny widok. Mogę wyglądać przez okno, gryźć żaluzje w oknach albo obserwować okolicę.



Duża kupiła mi poduszeczkę do rozety drapaka, żeby było mi wygodniej. Pewnie że jest wygodniej! Rozkładam się, wyciągam łapki i czekam, aż Duża przyjdzie i zacznie mnie drapać. Ona jest jakaś szalona – drapie mnie i przykłada buzię do mojego futra. A ja mruczę. Duża mówi wtedy, że mruczę pięknie. Zdarza mi się wtedy, że mruczę jeszcze głośniej, niech się Duża cieszy.


Czasami w tym drapaku, na miękkiej podusi, śpię. Ale jest wygodnie.


Nauczyłem się też drapać pazurki o słupki drapaka. Lubię się rozciągać, opierając przednie łapki o słupek i wyginając grzbiet. A ostatnio odkryłem świetne legowisko! Duża przyniosła je ze sklepu i były w nim buty. Wyjęła je i przymierzyła. Bardzo się jej podobały. Kiedy oglądała te nowe buty, ja zająłem się legowiskiem. Próbowałem do niego wejść, jakoś się zmieścić. Przodem się nie dało, zmieściłem więc najpierw w środku doopkę, potem zwinąłem się w kłębek i udało się.


Kiedy Duża mnie zobaczyła, zaczęła się śmiać. Chciała mnie wyjąć, ale za nic nie chciałem. Wtedy Duża podniosła mnie delikatnie z tym legowiskiem i postawiła na jakimś przyrządzie. Przyglądała się, przyglądała i wreszcie powiedziała, że ważę 2 kg i 200 gram. Nazwała mnie dużym kotem. Ale się ucieszyłem. A pudełko (bo tak się nazywa nowe legowisko) nadal bardzo lubię.

16 marzec 2014 r.

Dziś odkryłem nowy drapak w moim domku. Nieduży i okrągły, z piłeczką w środku. Bardzo go polubiłem i już nauczyłem się nim bawić. Duża przygląda mi się i mówi, że świetnie sobie radzę.



Staram się każdego dnia obejść wszystkie kąty w domu. Kiedy Duża dostała przesyłkę, od razu musiałem na nią wskoczyć, obwąchać i obejrzeć. Ponieważ byłem bardzo grzeczny, Duża zawołała mnie do kuchni. Tam czekała na mnie nowa miseczka, a w niej coś dziwnego. Powąchałem – pachniało wspaniale. Spróbowałem – pycha! Duża siedziała przy mnie na podłodze i cieszyła się. Mówiła, że to moja pierwsza mokra karma. Nie wiedziałem, co to takiego, bo do tej pory jadłem tylko chrupki. Już mi nie wypadają z pysia. A teraz coś nowego i takiego pysznego.


Po tak pysznym jedzonku musiałem odpocząć.


16 marzec 2014 r.

Bardzo lubię się bawić. Uwielbiam piórka, wędki i myszki. Najlepiej bawi się ze mną Młody. Kręci piórkami, a ja biegam po oparciu łóżka. Kiedy się zmęczę, leżę i dyszę. A po chwili od nowa zaczyna się szaleństwo.




Drapak mam już opanowany, skaczę jak szalony po półkach i wcale nie spadam. Kiedy poślizgnie mi się noga, łapię się pazurkami za półkę i udaje mi się podciągnąć. No i pięknie umiem ostrzyć pazurki.





Czasami za oknem pojawiają się ptaki. Latają i kuszą, prawie przed moim nosem. Chcę je złapać, ale mogę tylko stać przy szybie.

30 marzec 2014 r.

Duża daje mi różne smakołyki do jedzenia. Lubię mięsko, które mi drobno kroi, no i niektóre puszki. Ale dziś tak mi się chyba wszystko pomieszało w brzuszku, że musiałem zwymiotować. Siedziałem cicho i miauczałem, bo bolał mnie brzusio. Krótko, przez chwilę, ale bolał. Więcej już nie chciałem mięska, Duża też powiedziała, że na razie więcej go nie dostanę. Dostałem za to pyszną pastę, którą zlizywałem z palca Dużej. Duża powiedziała, że to Bezo-Pet na odkłaczanie. No, może być. I tak była pyszna.


Ważę już 2710 g. Kiedy Duża kładzie mnie na wagę, wszyscy się cieszą, że jest więcej.

18 kwiecień 2014 r.

Mięsa już nie dostaję. Ja to nawet czasami miałbym ochotę, ale Duża kategorycznie mi zapowiedziała, że nie dostanę! Nie wiem, co to jest to kategorycznie. Może to znaczy, że na razie? No cóż, to nie będę się upominał. Może Dużej minie to kategorycznie i wtedy znów da mi mięso?
Brzuch już wcale mnie nie boli, dlatego Duża dała mi do spróbowania odrobinę czegoś z saszetki. Ależ to było pyszne. Oblizywałem się przez pół godziny. Duża powiedziała, że będzie mnie obserwować. Jakby tego nie robiła cały czas! Jak mnie nie będzie bolał brzuch, to będę dostawać te pyszności nawet codziennie. No to teraz czekamy, czy mnie zaboli, czy nie. W oczekiwaniu na ten ewentualny ból brzucha śpię.





04 maja 2014 r.

Brzuch już więcej mnie nie bolał, więc teraz codziennie dostaję po pół saszetki lub puszki pysznych rzeczy. Najczęściej jest to mięsko z kurczaka z tuńczykiem lub tuńczyk z krewetkami albo owocami morza. Duża każdego dnia mówi mi, co wkłada do miseczki, więc wiem, co lubię. Najlepszy pod słońcem jest tuńczyk. Kurczaka też lubię. A czasami Duża daje mi do zlizania troszkę masełka lub białego serka. Też mi smakuje. Duża mówi, że to moje lubienie wielu rzeczy przekłada się na wagę. Ważę już 3225 g i ciągle słyszę, że duży ze mnie kot.
Pewnie, że duży. Dlatego ciągle jestem w różnych miejscach. Bardzo interesują mnie ostatnio takie urządzenia, przed którymi wszyscy lubią siedzieć. Młody spędza przy nim sporo czasu, Duża też. No więc ja także musiałem sprawdzić, czy jest dobre.



12 maja 2014 r.

Dziś kończę pół roczku. 6 miesięcy to poważny wiek. Od poprzedniego razu jeszcze trochę przytyłem i ważę 3356 g. Pięknie jem suche chrupki i mięsko z saszetek albo puszek. Mam swoje ulubione zabawki i miejsca do spania. Ostatnio odkryłem łazienkę. To takie miejsce w domu, gdzie jest zlew i kran, i wanna. Wy też takie macie? My mamy. Kiedy Duża się maluje albo myje, to wchodzę razem z nią do tej łazienki. Na początku się trochę bałem, ale teraz już się przyzwyczaiłem – umiem wchodzić do wanny, wskakiwać na sedes i leżeć na desce, przyglądając się wszystkiemu dokoła. Nauczyłem się też wchodzić do zlewu.



Wtedy Duża lekko odkręca kran, a ja łapię jęzorkiem spadające krople. Na początku wchodziłem do łazienki tylko z Dużą, a teraz umiem już sam i wcale się nie boję. Czasami jak przychodzę do Dużej zmoczony wodą, ona od razu wie, gdzie byłem. Ciekawe skąd?

01 czerwca 2014 r.

Ostatnio robi się coraz cieplej i Duża wpadła na pomysł, abym mógł wychodzić na zewnętrzny parapet kuchenny. Duży zrobił dla mnie zabezpieczenie, wstawił taką specjalną siatkę, żebym nie spadł. I teraz mogę wychodzić na zewnątrz. Stoi tam moje pudełko. Siedzę w nim i patrzę na drzewo, bo tam mają swoje gniazdo ptaki. Zresztą one ciągle latają przed moimi oczkami i chciałbym je złapać, ale nie dosięgnę. Szkoooda.


Wiem już, że kiedy Duża i Duży śpią, nie ma co im przeszkadzać. Nawet jak miauczę, bo chcę gdzieś wyżej wejść, to i tak nie wstają. Za to rano, kiedy wstaje Duża, biegnę przed nią do łazienki i łaszę się do nóg. Potem idziemy do kuchni, bo Duża nakładam mi jedzenie z puszki. Jak zjem, przychodzę do Dużej, żeby mnie podrapała. Taki mamy rytuał. Fajnie mi z nimi jest.

12 czerwca 2014 r.

Dziś kończę 7 miesięcy i ważę już 3850 g. Był u mnie wujek Michał. Nie wiem tak naprawdę, czy on jest moim wujkiem, bo kiedy przyszedł, Duża mówiła do niego „panie doktorze”. Ale jak tylko wszedł i mnie zobaczył, powiedział „jaki przepiękny kot”. Od razu go polubiłem. A potem powiedział do mnie: „Chodź do wujka Michała”. No to chyba on wie, co mówi. Poszedłem do niego trochę niechętnie, ale wstydziłem się uciekać. Wujek obejrzał mnie całego, sprawdził mi nowe zęby, bo mleczne już dawno wypadły. Potem obejrzał mój brzuszek i doopkę. Okazało się, że wszystko jest zdrowe i nic się po kastracji nie dzieje. Zajrzał do każdego uszka i pokazał Dużemu, jak je czyścić. Potem Duża musiała wyjść do kuchni, a ja zostałem z wujkiem i z Dużym. Duży mnie trzymał a wujek ukuł mnie w łapkę. Nie spodobało mi się to. Trochę płakałem i patrzyłem na drzwi, żeby przyszła Duża. Ona na pewno ich pokrzyczy. Bo tego nie robi się kotu. Duża przyszła, przytuliła mnie i wycałowała, więc od razu poczułem się lepiej. Okazało się, że było to potrzebne do testu na białaczkę i koci HIV. Oczywiście jestem zdrowy. Nawet nie wiecie, jak Duża się ucieszyła. Potem miałem jeszcze jeden test na drożność kanalików łzowych. Są niedrożne, ale Duża się tym nie martwi, bo do roku rośnie mi głowa i do tego czasu kanaliki mogą się kształtować. Po wizycie wujka poszedłem spać.


27 czerwca 2014 r.

Dziś Duża ma urodziny. Poza tym ma jeszcze jakieś zakończenie roku. Dziwne, bo rok to się kończy w grudniu, a nie latem. Ale u Dużej w pracy to większość rzeczy jest postawiona na głowie, nawet ja to już rozumiem. Po południu Duża biegła na jakieś spotkanie, ale wcześniej zobaczyłem, że rozkłada ładną serwetę i stawia na stole ciasto. Oho! – pomyślałem – będą goście.
I nie pomyliłem się. Zadzwonił dzwonek i od razu poczułem tego psa, co go nie lubię. Zszedłem z drapaka i powoli poszedłem do swojej kryjówki, do środka kanapy. Zawsze tam wchodzę, jak w domu jest zamieszanie. Bo ja nie lubię hałasu. Wolę wtedy wejść do skrzyni z pościelą. Tam jest sporo wolnego miejsca, więc kładę się w spokoju i śpię. A gdy za ostatnim gościem zamykają się drzwi, wychodzę i wracam na swoje miejsce na drapaku.
Czasami chowam się też we wnęce w meblach. Bardzo mi się ona podoba, ale robi się w niej coraz ciaśniej. Jak jest mi niewygodnie, przenoszę się na dywan.



Jak już znudzi mi się leżenie, idę na obchód domu. Sprawdzam wszystkie zakamarki, patrzę, czy wszystko jest w porządku.



Abym się nie nudził, Duża kupiła mi zabawkę. Fajna jest. Można w niej poleżeć.




Poleżeć w innych miejscach też jest fajnie. Zresztą zobaczcie sami.



08 lipca 2014 r.

Nawet nie wiecie, co się wczoraj wydarzyło! Duży przyszedł z pracy i wziął się do robienia czegoś dziwnego. Duża wróciła do domu i też była zdziwiona. Okazało się, że Duży posłuchał wreszcie i zrobił półkę. Nie wiedziałem, po co ona miała być. Jak usłyszałem hałas wiertarki, schowałem się do drugiego pokoju. Wyszedłem gdy zrobiło się cicho. Duża z Dużym stali przy ścianie i na coś patrzyli. Podszedłem i ja, żeby popatrzeć z nimi. I co? I zobaczyłem półkę. Taka była w sam raz, żeby na nią wskoczyć z drapaka. No to wskoczyłem. Z półki zobaczyłem, że blisko jest na górę mebli. Też wskoczyłem. A tam – piękna droga, w sam raz dla kota – przechodziłem z jednego słupka na drugi, potem po książkach, szafie i pudełku. Tyle miejsca! W końcu położyłem się i usnąłem. Po drzemce nie wiedziałem, jak zejść na dół, więc Duży mnie ściągnął.
Dziś rano, kiedy Duży poszedł do pracy, usiadłem cichutko pod słupkiem i chciałem się wdrapać. Nie pamiętałem, jak wczoraj udało mi się na te meble wejść. Za nic nie mogłem wejść do góry, więc zacząłem cichutko płakać. I nic. No to płaczę głośniej. Też nic. W końcu rozbeczałem się naprawdę i dołączyłem drapanie po ścianie. Duża zerwała się z łóżka i przybiegła do mnie. Od razu zorientowała się, o co chodzi. Mądra kobieta, wie, jak zadbać o kotka.
Duża wzięła mnie na ręce i pokazała półkę. Kilka razy na nią wszedłem, a potem zszedłem. Szybko się nauczyłem. Teraz już nie mam żadnych kłopotów, żeby wejść tam, gdzie lubię w każdej chwili. I doszedłem do jednego wniosku – uwielbiam siedzieć na meblach i stamtąd obserwować cały dom.

13 lipca 2014 r.

Dziś Duży robił mi zdjęcia na meblach. Nie wiem po co, ale może chciał mieć do albumu. Skoro je mam, to Wam pokazuję, jakie mam świetne miejsca. Super się tam śpi, można też ganiać za muchami. Chociaż Duża bardzo nie lubi, jak ja tak szybko biegam po meblach. Boi się o mnie, żebym nie spadł. Ona chyba nie wie, że koty zawsze spadają na cztery łapy. Ja tam wiem i dlatego sobie biegam, a Duża stoi pod meblami i mnie przestrzega: „Hugusiu wolniej!” Ale kto by tego słuchał. Ja staram się być grzeczny, naprawdę, ale przecież jak się zjawi mucha, to muszę, po prostu muszę ją upolować. I Duża też musi to zrozumieć.




Czasami leżę też w innych miejscach. Najlepiej, jak miejsca jest dużo, na przykład u Młodego na biurku. Tam bardzo lubię się myć. Po wyszorowaniu futra, często zapadam w drzemkę.


Lubię też rozkładać się na dywanie, a wtedy Duża albo Duży mnie drapią. Ale jest to fajne. Wy też lubicie takie drapanie?


Na meble i na biurko mogę wchodzić, ale Duża absolutnie się nie zgadza, żebym wchodził na stół w kuchni i w pokoju. Jak mi się zdarza, to delikatnie mnie zdejmuje i mówi: „Nie wolno”. Ja wiem, co to znaczy i się słucham… no przynajmniej wtedy, jak Duża jest blisko. Ale kiedy wczoraj przyniosła do domu takie szeleszczące siatki z zakupami, a potem wyszła z kuchni, to musiałem, no musiałem zajrzeć. Myślałem, że zdążę zejść ze stołu przed jej powrotem, ale się nie udało. Duża spojrzała na mnie z wyrzutem, ale próbowałem jej powiedzieć, że ja tylko pilnuję zakupów.


Nie wiem, czy uwierzyła. No ale ja uratowałem twarz, to znaczy mordkę. Przecież kot też ma swój honor, prawda?

18 lipca 2014 r.

Nawet nie wiecie, co się u nas od wczoraj dzieje. Od rana Duża robiła pranie, potem zaczęła znosić do pokoju różne rzeczy i prasowała. Ja wszyściutko widziałem, bo zająłem sobie miejsce na meblach, skąd roztacza się doskonały widok. Tyle było tego prasowania! Kupki z rzeczami rosły i rosły, nawet pomyślałem, że wypróbuję, czy jest tam miękko, ale Duża mi nie pozwoliła. No to wróciłem na meble i patrzyłem. Kiedy Duża skończyła prasowanie, poszła do drugiego pokoju i zaczęła szykować inne rzeczy, ale nie ubrania. Wyjęła pudełka, zdjęła też z góry transporter. Mój transporter! Zacząłem chodzić obok niego i zastanawiałem się po co?
A dziś rano na podłodze pojawiły się torby. Musiałem je dokładnie sprawdzić i obwąchać.



Kiedy siedziałem w środku, Duża powiedziała, że jedziemy na wakacje. Ja też jadę. Nie wiem, co to są wakacje, ale ma być fajnie. Trochę się boję, jak sobie dam radę. No zobaczymy, na pewno Wam o tym dam znać.

31 lipca 2014 r.

No i wróciliśmy. Ale się działo! Pojechaliśmy na te wakacje. Duża zapakowała mnie do transportera i zamknęła drzwiczki. Są przezroczyste, więc wszystko widziałem, ale bardzo się bałem. Duża wyniosła mnie na zewnątrz, potem wsadziła do samochodu. Całą drogę do mnie mówiła, opowiadała mi, jak jechałem do swojego domku z Poznania, a wtedy droga podobno była dłuższa. Ja tam dokładnie nie pamiętałem, jaka była ta droga, nie mogłem się skupić, bo ciągle czułem nowe zapachy i dziwne dźwięki. Duża zaczęła się już denerwować, kiedy widziała, że cały się trzęsę i dyszę. Duży zatrzymywał się, żeby Duża mogła dać mi wody. Wcale nie chciałem pic, ale Duża się uparła i podawała mi po kropelce prosto do pysia. W końcu dojechaliśmy.
Kiedy Duża wniosła mnie do takiego nowego mieszkanka, wsadziła mnie do kuwety i nie chciałem z niej wyjść. Potem pojawiły się moje pachnące domem miseczki na wodę i karmę. Duża przywiozła dla mnie zabawki i szeleszczący tunel, więc szybko się przyzwyczajałem do nowego miejsca. Tylko wszystko tam pachniało inaczej.
Duży postawił mi na ziemi mój transporter bez drzwiczek, więc chętnie do niego wchodziłem.


Pierwszego dnia zwiedzałem mieszkanie powoli. A potem się przyzwyczaiłem. I zaczęło być fajnie na tych wakacjach.
Mogłem wchodzić do brodzika i pić wodę, ale najlepsze było skakanie do zlewu z podłogi. Tam też mogłem pić świeżutką wodę i przeglądać się w lustrze. Na początku dziwiłem się, kiedy zobaczyłem drugiego kota, ale Duża wytłumaczyła mi, że to moje odbicie.








Codziennie rano o 4.00 budziłem Dużą. No nudziło mi się trochę. Kiedy wstała i wygłaskała mnie po całym futrze, i podrapała przy ogonku i pod bródką, dostawałem pyszną puszkę. Potem odwiedzałem kuwetkę, a Duża szybko ją sprzątała. Dziękowałem jej za to i rozkładałem się na środku podłogi, żeby mogła mnie drapać całego, nawet po moim brzuchu! Na pewno była zadowolona, bo zawsze mówiła, że lubi mnie drapać. Wprawdzie trochę nieprzytomnym głosem mruczała, że nie musi to być w środku nocy, ale chyba nie znała się na zegarku, przecież na dworze już wschodziło słońce.
Wreszcie poczułem się bardzo fajnie. Spałem nie tylko na kocyku, który Duża mi położyła pod krzesłem, ale na krześle. Wyciągałem się jak tylko mogłem.


Gryzłem sobie firankę i zasłonkę, ale niczego nie zniszczyłem, Duża nie pozwoliła.



Leżałem na szafce.


Chodziłem po łóżkach, parapecie i lodówce.




A wreszcie udało mi się wskoczyć na półkę nad łóżkiem Młodego.



I wtedy właśnie musieliśmy wracać. Duża znów zapakowała mnie w transporter, ale już się nie bałem. Podczas drogi kilka razy zamiauczałem z nudów, ale droga szybko minęła i byliśmy w domu. Duża otworzyła transporter i od razu wszystko poznałem, swoje meble, drapak i ulubione miejsca w domku. Poszedłem spać do łóżka, aby odpocząć po podróży, a potem razem z Dużą piekłem ciasto dla Młodego, bo kończył 18 lat.


Strasznie stary jest ten Młody. Ja mam dopiero 8,5 miesiąca. Ciekawe co zrobi Duża, kiedy będą moje urodziny?

11 sierpnia 2014 r.

U nas tyle się dzieje, że Duża nie wyrabia na zakrętach. Tak mówi, jak wpada codziennie zziajana z pracy. Ja po zakrętach nie biegam, tylko przesypiam sobie te upały na meblach i przysłuchuję się, o czym oni wszyscy ciągle rozmawiają. A ostatnio rozmawiają bez ustanku. Chyba to wszystko zaczęło się od tego, że Gwiazdeczka zadzwoniła do Dużej, jak jeszcze byliśmy na wakacjach i powiedziała, że M. się jej oświadczył. Tak do końca to nie wiem, co to znaczy. Nikt mi nie powiedział, co oświadczył M., ale wywnioskowałem, że musiało to być coś bardzo ważnego, bo od naszego powrotu i przyjazdu Gwiazdeczki znad morza wszystko w domu stanęło na głowie. M. jest u nas codziennie i już go polubiłem, choć na początku byłem trochę nieufny. On też mnie lubi i czasami przynosi mi moje ulubione jedzonko w saszetkach. Teraz już daję mu się podrapać za uszkiem lub pod bródką. M. i Gwiazdeczka siedzą w kuchni, kiedy Duża gotuje. Jak oni tam są, to i ja idę za nimi, żeby poleżeć na parapecie. No i poza tym muszę być na bieżąco informowany. A oni rozmawiają o salach, sukniach z jakimiś trenami lub bez, muzyce i wielu różnych rzeczach, dla mnie zupełnie obcych. Duża teraz ma naprawdę sporo na głowie. Codziennie chodzi do pracy, jeździ gdzieś i załatwia różne sprawy. Jak wraca z pracy, to znowu jeździ z Gwiazdeczką i M. w różne miejsca. Wieczorem to jest już zupełnie zmęczona. Czasami to mi jest jej szkoda, bo zasypia na siedząco. Ale kocham ją bardzo, bo mimo tego zamieszania, zawsze znajdzie chwilkę, żeby się ze mną pobawić wędką lub piórkami i podrapać mnie. Najbardziej lubimy, jak siedzę w nocy na parapecie w kuchni, a Duża przytula się do mnie i mnie drapie. Ja patrzę na szerszenie, które latają przy latarni, a Duża patrzy we mnie i mi szepce do uszka, jaki jestem śliczny i jak mocno mnie kocha. Fajnie mam, no nie?

13 sierpnia 2014 r.

Wczoraj Gwiazdeczka już pojechała z M. do Lublina, więc w domu jest trochę spokojniej. Duża i Duży nadal chodzą codziennie do pracy, a Młody śpi do południa. W domu jest cichuteńko, no to śpię sobie ile się da. Dopóki nie ma Dużej, wyleguję się na meblach.


Jednak najlepiej lubię drzemać jak Duża jest przy mnie. Ona siedzi na podłodze z laptopem, a ja śpię obok jej stóp. Wtedy ona drapie mnie delikatnie po główce, a potem masuje moje łapki.
Ostatnio odkryłem w naszej łazience wannę. Do tej pory wskakiwałem do zlewu, żeby się napić albo poleżeć w chłodzie. Ale wanna jest też super! Wskakuję na krawędź i łapka za łapką spaceruję po brzegu. Potem wślizguję się do środka, a tam z kranu cieknie cieniutka strużka chłodnej wody. Wodę odkręca mi Duża, bo ona zawsze wie, kiedy chce mi się pić. Czasami, jak rano wskakuję na łóżko koło Dużej, ona mnie lekko tarmosi i też zawsze, no mówię Wam z-a-w-s-z-e wie, że byłem w wannie. Ciekawe skąd?

29 sierpnia 2014 r.

Duża na okrągło jest w pracy. Bo początek roku się zbliża – tak mówi, kiedy Duży smuci się, że ona tak późno wraca do domu. Tak sobie myślę, że ta moja Duża to ma jakieś dziwne pojęcie o upływie czasu. Dopiero co kończył jej się rok, a teraz mówi, że się zaczyna. Już nie mam pojęcia, czemu ona nie ogarnia kalendarza. Przecież nawet ja to potrafię. Chociaż Dużej często nie ma, to zadbała, żebym się nie nudził. Ostatnio kupiła mi przez internet w naszym ulubionym sklepie super zabawkę. To taki biało – zielony tunel, który fajnie szeleści, a na końcu ma tasiemki do zabawy. Ja się nimi bawię, poluję na nie, bo przypominają ogonki myszek, a jak jakąś złapię, od razu pakuję sobie do pyszczka. Najbardziej lubię, jak tunel leży na przedpokoju. Wtedy daję susa z okiennego parapetu prosto do tunelu, a potem błyskawicznie wynurzam się po drugiej stronie. Czasami lubię sobie po prostu poleżeć.


Ale jak znudzi mi się spoglądanie na wszystko z poziomu podłogi, przenoszę się na półkę, którą zrobił Duży. Wskakuję na nią z drapaka, a potem z półki wchodzę na meble. Zresztą już wam opowiadałem, jak kiedyś rano płakałem pod słupkiem, bo nie pamiętałem, jak wchodzi się na tę półkę. Teraz już nie mam z tym żadnego problemu.


Czasami rozciągam się na ławie, obok Dużej, bo lubię być blisko niej. Ona siedzi przy komputerze, a ja drzemię i patrzę na nią od czasu do czasu.


Wczoraj odkryłem jeszcze lepsze miejsce do spania – Młody kupił sobie jakiś sprzęt, wyjął go i używa. Za to na podłodze zostało wygodne legowisko. Czas popołudniowej drzemki od wczoraj spędzam tylko w nim – jest po prostu świetne.


Mam nadzieję, że Duży mi go nie wyrzuci. Biegnę go pilnować, bo kto wie? Napiszę Wam niedługo.

20 września 2014 r.

Jestem już dużym kotkiem, kilka dni temu skończyłem 10 miesięcy. Duża mi powiedziała, że za 2 miesiące będę miał roczek i dostanę coś na pierwsze urodziny. Ciekawy jestem, co to będzie? Może jakaś nowa zabawka? Albo coś pysznego? Na pewno Wam o tym napiszę.
Zaczął się rok szkolny i wszyscy Moi wrócili do pracy. Duża to znika na całe dnie, za to popołudniami i wieczorami się ze mną bawi. Duży pracuje mniej i więcej czasu spędza ze mną, a Młody chodzi do szkoły. Wprawdzie codziennie sprzecza się z Dużą, że mu się nie chce, ale Duża w kwestii szkoły jest bezlitosna. Czasami Duża z Młodym wychodzą, a Duży idzie do pracy po południu, więc do południa jest razem ze mną. Leżę na meblach i czekam sobie, spokojnie drzemiąc, kiedy Duży wstanie. Jak słyszę takie brzęczenie, to znak, że Duży wstaje. Ja wstaję razem z nim i towarzyszę mu przez pół dnia. Potem Duży wychodzi, ale wraca Młody. A później przychodzi Duża. I tę chwilę lubię najbardziej. Już z daleka słyszę jej kroki na klatce i siadam szybciutko pod drzwiami. Potem słyszę, jak przekręca się klucz w zamku, otwierają się drzwi i wchodzi moja Duża. Najczęściej niesie jakieś siatki, a ja biegnę za nią do kuchni, aby sprawdzić, co przyniosła do domu. Duża myje ręce i od razu mnie przytula i całuje. Rozmawia ze mną i pyta się, co robiłem. Ja miauczę głośno i opowiadam Dużej wszystko bardzo dokładnie. A potem Duża otwiera mi szeroko okno, a ja mogę się wszystkiemu poprzyglądać.




Duża opiera się na parapecie, całuje mnie w łepek i pokazuje za oknem ciekawe rzeczy: biegające psy, latające ptaki i obce koty. Po tych pieszczotach Duża bierze się za jakieś gotowanie, a ja kładę się do pudełka i rozpoczynam mycie. Duża mówi, że to pudełko jest okropne, pogryzione przeze mnie i już się nie nadaje, ale nie pozwalam go wyrzucić.


Jak Duża przenosi się do pokoju, idę za nią i kończę mycie na parapecie.




Tak naprawdę chodzę za Dużą wszędzie. Jak ona idzie do łazienki, ja koniecznie muszę iść razem z nią. Lubię łazienkę:


spaceruję po krawędzi wanny i w wannie:



przeskakuję do zlewu, wskakuję na wygodne miejsca:


Potem wychodzimy razem z Dużą i bawimy się moim tunelem i wędką:





Bardzo lubię wskakiwać do tunelu z każdej strony, gryźć troczki i przewracać się na grzbiet, żeby łapkami zaczepiać Dużą lub Młodego.


Wieczorem Duża siada jeszcze nad jakimiś papierami, a ja leżę i wszystkiemu się przyglądam.
A dziś Duża powiedziała mi w tajemnicy, że Gwiazdeczka też będzie miała kota! Byłem bardzo ciekawy, co to będzie za kot. I co? I co? I dowiedziałem się, że do Gwiazdeczki przyjedzie mój przyrodni brat, od pani Agaty z Poznania, który ma na imię Irys.



Irys nie będzie mieszkał z nami, tylko z Gwiazdeczką w Lublinie, ale będzie przyjeżdżał z nią na weekendy w odwiedziny do nas. Chyba będzie fajnie. Na pewno Wam opowiem o naszym spotkaniu.

30 września 2014 r.

Dzisiaj rano Duża pocałowała mój łepek i powiedziała, że jest Dzień Chłopaka, czyli święto Dużego i Młodego, i moje. I moje też. Ale się ucieszyłem, bo nie miałem jeszcze swojego święta. Potem Duża pobiegła do pracy i znów za nią tęskniłem przez pół dnia. A kiedy wreszcie przyszła, dostałem na to święto pyszną puszkę mojego ulubionego tuńczyka z krewetkami, nową zabawkę i wieczorem kilka kawałeczków suszonego tuńczyka. Pysznie było. Bardzo lubię popołudnia i wieczory, kiedy Duża jest w domu. Ale ona ostatnio strasznie dużo pracuje. Aż Duży się złości, że całymi dniami Duża siedzi w szkole.
A ja czekam na nią cierpliwie. Umilam sobie to czekanie myjąc futerko, przyglądając się biedronkom,


pilnując zeszytów Młodego,


leżąc w szeleszczącej torbie,


drzemiąc przy drzwiach:


Wiem, że jak Duża wróci, to wydrapie mnie po calutkim futerku i po brzuszku, wycałuje łepek, przytuli się do mojego grzbietu i wszystko opowie. Udaję, że nie przepadam za tym przytulaniem, ale kiedy tylko przechodzę obok Dużej, przytulam się do ściany, wyprężam grzbiet i czekam, aż podrapie mnie przy ogonku. Wiem od Dużej, że w pracy uruchamiają całe szkolnictwo dla chorych dzieci. Na zajęcia przychodzą do nich malutkie dzieci, z którymi trzeba ćwiczyć. Duża zrobiła też oddział dla kilkuletnich maluchów, chorych, dla których nie było miejsca w innych przedszkolach. Opowiadała mi, że otworzyła też szkołę dla małych, ale troszkę starszych dzieci na wózkach i też chorych. Oprócz tego jest tam również szkoła dla trochę starszych i jeszcze starszych dzieci. Wszystkie te dzieci są chore, ale Duża mówi, że cudowne i bardzo kochane. W tych wszystkich szkołach Duża jest dyrektorem, bo te nowe szkoły są w dużym Zespole Dużej. W tym swoim Zespole wszyscy nauczyciele i Duża szykują się do nowej matury, i poznają nowe przepisy. Duża ma strasznie, strasznie, strasznie dużo roboty. Aż mi jej szkoda, kiedy przychodzi wieczorami tak bardzo zmęczona. Wtedy mruczę jej do uszka i ciągle z nią siedzę. Bo dumny jestem z mojej kochanej Dużej.
A już za tydzień w naszej rodzinie pojawi się Irys. Czekamy na niego.

12 października 2014 r.

Tydzień temu, w piątek, do domu przyjechała Gwiazdeczka. Od razu zaczęła rozmawiać z Dużą i z Dużym, potem przyszedł M. i na coś się umawiali. Nie słyszałem dokładnie, bo spałem na swoim drapaku, ale w końcu wpadło mi w ucho imię Irysa. Od razu się przebudziłem. Wtedy Duża opowiedziała mi, że jutro jest sobota, więc Duża nie idzie do pracy i wszyscy, to znaczy Duża z Dużym i Gwiazdeczka z M. jadą po Irysa do Pruszkowa. Zdziwiłem się, że nie do Poznania, bo przecież tam mieszkałem z Agatą i tam mieszka Irys, ale okazało się, że Agata z moją mamą Xelką i malutką Irmą jedzie na wystawę kotów rasowych do Pruszkowa i weźmie ze sobą Irysa. Gwiazdeczka umówiła się z nią przed wystawą, aby odebrać mojego przyrodniego brata, a Duża chciała się spotkać z Agatą i zobaczyć Irysa. Tylko Duży trochę marudził, że musi wstawać tak wcześnie. Ale pojechał. Zanim jednak pojechali, Duża dała Gwiazdeczce od nas dla Iryska nowy transporter. Dobrze, że go kupiła, bo byłem trochę zazdrosny, że Irys ma dostać mój transporter. Nie to, żebym go specjalnie lubił, ale jak coś jest moje to jest.
Pojechali rano, a ja cały dzień byłem ciekawy, jak to będzie z tym Irysem. Po południu Duża z Dużym przyjechali. Przywieźli zakupy, ale Irysa z nimi nie było. Pojechał z Gwiazdeczką i M. od razu do Lublina.
Po kilku dniach Gwiazdeczka przysłała zdjęcia Irysa, który świetnie się zadomowił.


Wcale a wcale się nie wstydził, od razu zwiedził całe ich mieszkanie, znalazł kuwetę, miski z jedzeniem.


Po zwiedzaniu mieszkania leżał przed laptopem, a potem poszedł spać:



Polubił Gwiazdeczkę i M., którzy pokochali go już dawno. No i niedługo Irys ma przyjechać do mnie z pierwszą wizytą. Cały czas myślę, czy my też się polubimy?

21 listopada 2014 r.

Dawno się nie odzywałem, ale czekałem na Dużą, która pomaga mi w pisaniu, a ona ciągle i ciągle nie miała czasu. A to jakaś ewaluacja w szkole, a to jedno szkolenie, a to drugie i tak przeleciał miesiąc. Skoro Duża teraz ma trochę czasu, to już Wam opowiadam, co się u mnie działo.
Po pierwsze poznałem Irysa. Przyjechał do mnie z Gwiazdeczką. Teraz już się lubimy, ale na początku było inaczej. Pewnego popołudnia spałem sobie spokojnie na drapaku, kiedy weszła Gwiazdeczka z jakimś pudłem. Zobaczyłem, że to transporter, ale nie mój. Gwiazdeczka postawiła transporter na podłodze, więc podszedłem bliżej. Myślałem, że przywiozła go dla mnie, ale zastanawiałem się po co? Przecież mam swój, nawet trochę większy, to po co mi dwa? Ja jeżdżę w swoim na wakacje, a to się zdarzyło do tej pory raz. Czyżbym teraz miał jeździć na zmianę – raz w jednym, a raz w drugim? Tak sobie myślałem podchodząc do tego nowego transportera, a tu nagle Gwiazdeczka otworzyła drzwiczki i ze środka wyszedł obcy kot.


Zdumiałem się. Obcy kot? W moim domu? Koło mojego drapaka? Niemożliwe! Chyba mi się wydaje!
Zanim się obejrzałem, Irys (bo to był on) wskoczył na MÓJ drapak i się położył.


Po kilku chwilach Irys zszedł z drapaka, obwąchał MOJE zabawki i poszedł zwiedzać mieszkanie. Wcale a wcale się nie bał! Chodziłem za nim krok w krok, pilnowałem swojej kuwety i misek, a jak był blisko SYCZAŁEM na niego.


Wkrótce pojechali, a ja długo nie mogłem dojść do siebie. Na nic zdały się zapewnienia Dużej, że Irys mnie lubi, ja go nie lubiłem wcale a wcale.
Niedługo przyjechał znowu, tym razem został dłużej. Znów na niego syczałem, przyglądałem mu się z góry, bo on nie umiał wchodzić na MOJE meble. Za to kiedy siedziałem na górze, on zniknął.


Pobiegłem za nim,


a ten mały wszedł do MOJEJ kuwety i zrobił siusiu. Na szczęście tylko tyle! Miauczałem obrażony, ale Duża szybciutko posprzątała, abym znów miał czyściutko.

Noc spędziliśmy w oddzielnych pokojach. To znaczy Irys był zamknięty w pokoju z Gwiazdeczką, a ja mogłem chodzić po SWOIM mieszkaniu. Rano, kiedy leżałem na meblach, Irys pojawił się znowu. I wiecie co? Poszedł jeść. To co miałem robić? Pobiegłem za nim i pilnowałem, żeby nie wyjadł mi wszystkiego! Straszny żarłok z niego, mówię Wam.


Spieraliśmy się jeszcze trochę, ale w końcu Duża wyciągnęła nową zabawkę. Przy niej się pogodziliśmy.


Teraz nawet lubię, jak od czasu do czasu Irys mnie odwiedza. Ale na razie jest trochę chory, więc siedzi w Lublinie.

A ja 12 listopada skończyłem 1 rok! Duża wygłaskała mnie i wycałowała. Dostałem też przepyszną puszkę z tuńczykiem i krewetkami. Moją ulubioną! Wszyscy mnie wyściskali i mówili, że ze mnie piękny, duży kot.


03 stycznia 2015 r.

Witajcie w Nowym Roku 2015. Nie mam pojęcia, co to dokładnie oznacza, ale od kilku dni słyszę o Nowym Roku z każdej strony, więc się też tak ładnie przywitałem :)
U nas jak zawsze nie ma spokoju i wiele się dzieje nowych rzeczy.
Najpierw były święta, w domu panowało zamieszanie. Duża pracowała do późna i potem jeździła z Młodym i Dużym na zakupy. Przynosili do domu różne rzeczy. Ja zawsze czekałem na nich przy drzwiach, bo słyszałem ich kroki na klatce, a potem zaglądałem do szeleszczących toreb, które stawiali na podłodze:


A potem w kuchni pojawił się nowy przedmiot. Taki nieduży, czarny. Duża postawiła go na moim stołeczku i naciskała guzik, a wtedy słychać było muzykę. Ale nie taką jak w radiu, tylko po kolei piosenki o świętach. Duża wyjaśniła mi, że zawsze jak szykuje się na święta, to w domu słychać kolędy. Ja o tym nie wiedziałem, bo to pierwsze moje święta z Dużą i Dużym w naszym domku. Ale Młody wiedział na pewno, bo jak wrócił ze szkoły, to od progu powiedział: „O! święta idą, bo mama włącza kolędy!” Ja obserwowałem Dużą i słuchałem kolęd leżąc w moim ulubionym tunelu:





A przed świętami, aż na 9 dni przyjechał do nas Irys. Znów przyniosła go Gwiazdeczka w tym jego innym transporterze. Tym razem poznaliśmy się od razu i choć trochę jeszcze na niego syczałem, potem przypomniałem sobie, że ostatnio już się lubiliśmy. A więc i teraz zaprzyjaźniłem się od nowa z Irysem. Razem się bawiliśmy:


Ganialiśmy się po mieszkaniu:


Pozwalałem Irysowi jeść z mojej miski, zresztą Duża każdego dnia rano kładła nam do dwóch miseczek jedzonko z puszek (każdy kot dostawał swoją puszeczkę). Jedliśmy razem, ale później Irys wyjadał resztę z mojej miski, więc ja szedłem do jego pokoju i wyjadałem suche chrupki z jego miski. Fajnie było. Tylko Duża nakładała nam więcej jedzenia, bo martwiła się, czy nie chodzimy głodni. Ja tam głodny nie byłem, ale Irys ma taki apetyt, że je o wiele więcej niż ja, to może mu brakowało? Nie wiem, ale Duża o niego na pewno też zadbała.
Od czasu do czasu dostawaliśmy także smakołyki, zawsze sprawiedliwie podzielone:


Wieczorami i rankami znów ganialiśmy się po mieszkaniu.


Czasami dostałem łapką po nosie od Irysa, innym razem ugryzłem go lekko w pupę. Nie bolało go, ale potem musiałem wylizać mu futerko, żeby go przeprosić. Bawiliśmy się zabawkami:


Bardzo podobało nam się siedzenie na półce przed telewizorem. Do tej pory mieściłem się tam tylko ja, teraz musiałem podzielić się miejscówką z Irysem:


Na szczęście Irys rzadko wchodzi na meble, więc mam swoje ulubione miejsca dla siebie:



Czasami leżę też na parapecie w pokoju Młodego i patrzę, jak uczy się testów na prawo jazdy:


Czasami wejdę na półkę i muszę obejrzeć wszystkie zgromadzone przez Dużą płyty z kolekcji:




A kiedy znudzi mi się spoglądanie na wszystko i wszystkich z góry i mam ochotę na posiedzenie niedaleko Dużej, zajmuję miejsce bliżej: na dywanie, na pufie, aby Duża była w zasięgu mojego wzroku:




Duża strasznie mnie kocha, dlatego od czasu do czasu znoszę jej czułości. Bierze mnie na ręce, sadza na kanapie, przytula się do mnie i drapie mnie po brzuszku i pod bródką. Czasami nawet troszkę pomruczę, ale nie za dużo, żeby nie myślała, że ja też lubię takie pieszczochy. Ale kocham moją Dużą bardzo. Ostatnio byłem z Dużym w domu. Nagle, co to? Słyszę kroki Dużej, czuję ją wyraźnie. Biegnę pod drzwi i czekam. Duży mówi, żebym nie żartował, bo Duża wróci dopiero za kilka godzin. Ale ja wiedziałem swoje! I co? I co? Drzwi się otwierają i wchodzi moja Duża! Od razu zamiauczałem, a ona wzięła mnie na ręce i wycałowała. Powiedziała, że jestem najukochańszy i wyjątkowy. No, może coś w tym jest?


03 luty 2015 r.

Jejku, ale ten czas leci! Już miesiąc się nie odzywałem, no to piszę Wam, co u nas się dzieje. Trochę się nudzę. Irys na razie do nas nie przyjeżdża, bo choruje. Nie wiem na co, ale Duża i Gwiazdeczka były bardzo przejęte, gdy czekały na wyniki jego badań. Wreszcie przyszły i Duża złapała mnie wtedy na ręce i wyściskała. Nawet trochę się obraziłem, bo co to za jakieś ściskanie, ale wybaczyłem jej, gdy zobaczyłem jak się cieszy ze zdrowia Irysa. No niech tam będzie moja strata!
Irys buduje odporność i jest u siebie w Lublinie, a ja jestem z moimi Dużymi i Młodym. Ostatnio razem z Młodym robiłem testy na prawo jazdy. Tak dokładnie to ja trochę spałem, jak Młody te testy rozwiązywał. Strasznie nudne były, mówię Wam. Młody je robił, ciągle włączał kolejne pytania, a ja drzemałem i tylko od czasu do czasu zerkałem spod oka na ekran laptopa. Potem Młody miał egzamin i go zdał, a niedługo będzie miał jeszcze jeden. Jak go zda, to będzie mógł jeździć samochodem jak Duża i Duży. No nie wiem, czy chciałbym z nim jechać. Jeszcze nie zdecydowałem, bo mnie nie wiózł. Zobaczę, jak Duża z Młodym wsiądzie do samochodu, to chyba i ja się odważę, choć za jazdą nie przepadam.
Niedawno Duża miała kilka dni wolnego. Zostawała ze mną w domu i wówczas było super. Młody też był w domu, bo miał ferie, ale Duża chodziła do pracy. Nic z tego nie rozumiałem, bo skoro Młody nie chodził do szkoły, to gdzie chodziła Duża? Może do jakiejś innej szkoły? Na szczęście miała też kilka dni oddechu i rano nie zrywała się z łóżka, no chyba wtedy, gdy wstawała, żeby dać mi moją ulubioną karmę.
Ostatnio nie mam dobrego apetytu. Duża trochę narzeka, bo nie dojadam swojej porcji. Lubię suchą karmę, którą Duża mi teraz daje. Ponieważ jestem już dużym kotkiem, dostaję taką nową karmę, z dużymi kawałeczkami, które uwielbiam rozgryzać. Gdy Duża pierwszy raz dała mi do spróbowania te duże krokieciki, to jadłem je z ręki, a ślina przy ich gryzieniu kapała mi z pysia na podłogę. Duża się śmiała, że po takiej przekąsce musi myć terakotę. Ale teraz nauczyłem się już gryźć tak, aby nic z pysia mi nie kapało. Bo to tak nieładnie, jak coś kapie z pysia przy jedzeniu, prawda?
Za to mokra karma jakoś mi nie idzie. Duża mówi, że to już czas na odrobaczenie i szczepienia i dlatego w piątek znów przychodzi do nas wujek Michał. Nie pamiętam go zbyt dobrze, choć na pewno był już u nas i mnie lubił. Duża tak się z nim umawiała, żeby w domu był też Duży. Ciekawe po co? Podobno ma mnie przytrzymać. Hmm…. Tak sobie myślę, że ta wizyta może mi się nie spodobać. Opowiem Wam o niej wkrótce.

A na koniec dzisiejszej opowieści pokażę Wam, jak spędziłem z Dużą ostatnią niedzielę:

Poranek zaczął się leniwie. Cały dom spał tylko ja i moja Duża byliśmy w kuchni. Na nowo odkryłem swoje zabawki:



Po chwili przyglądania się, zaczęła się gonitwa i zabawa. Oczywiście najlepszym miejscem jest zawsze gonitwa między nogami krzesła:


Potem Duża rozłożyła jakąś kolorową gazetę i szukała przepisu. Wyszła na chwilę, a ja miałem okazję, aby przyjrzeć się temu, co ją zainteresowało:


Chwilę gotowaliśmy i piekliśmy razem. Duża stała przy kuchni, a ja czytałem jej przepis:


A potem przeniosłem się na krzesło:


Przyjmowałem różne pozy:




I nawet pozwoliłem mojej Dużej, żeby całowała mnie po łebku i poprzytulała się do mnie.

A na zakończenie kilka zdjęć w moim ukochanym tunelu podczas zabawy pod nazwą, którą wymyśliła Duża - „Wygibasy Hugusia”:








30 czerwiec 2015 r.

Tak dawno mnie nie było, że aż wstyd. Ale to tylko trochę moja wina, bo chciałem Wam opowiedzieć, co u nas, tylko Duża wcale a wcale nie miała czasu. Teraz wreszcie ma wolne, więc razem z nią siadłem przed tym czymś, co ona nazywa laptopem. Ja mruczałem Dużej do ucha, ona stukała palcami po czarnych guziczkach, a ja łapałem łapką taką białą myszkę, która ciągle śmigała po ekranie. Duża mówiła, że pisze i że niby mam jej nie przeszkadzać. Zupełnie nie wiem, co ona miała na myśli.
U nas sporo się zmieniło przez te kilka miesięcy. Po pierwsze u Gwiazdeczki w Lublinie zamieszkał razem z Irysem Fredi. Jeszcze go nie widziałem na żywo, nie odwiedzają mnie na razie. Frediego mogłem oglądać tylko na zdjęciach. Wszyscy się nim zachwycają, że taki wielki, że taki piękny, że Champion i coś tam jeszcze. No i co z tego, ja się pytam. Niech on będzie Championem, a moja Duża i tak mnie kocha najbardziej na świecie. Sama mi to powtarza kilka razy dziennie, więc nie martwię się o Frediego. W ogóle Fredi mieszkał ze swoją rodziną w Radomiu, ale już dłużej nie mógł zostać w swoim domku i dlatego teraz jest u Gwiazdeczki w Lublinie. Zanim się tam przeprowadził, to Gwiazdeczka kilka razy jeździła do Radomia, żeby go poznać. A potem go zabrała. Pani Frediego dała go jej pod opiekę. To się nazywa adopcja. Ponieważ Pani Frediego, moja Duża i Gwiazdeczka zaprzyjaźniły się, to teraz wszyscy są na bieżąco z wieściami o kotach. Bo Fredi to też kot brytyjski. Ma już ponad 4 lata i waży 7 kg. Ja ważę 5 kg, a więc ten Fredi jest jeszcze większy ode mnie. Gwiazdeczka nazywa go tygrysem. Fredi szybko się przyzwyczaił do domku w Lublinie i do Irysa, nawet razem się ganiają, więc mają fajnie.

Tutaj możecie obejrzeć zdjęcia Frediego: http://www.estibri.pl/?s=30

A Irys zdrowieje. Dużo było z nim kłopotów. Miał strasznie dużo różnych badań: prześwietlenia, morfologię, biopsję, a w końcu tomografię. Gwiazdeczka strasznie się o niego bała, Duża też. Ja też się trochę martwiłem, szczególnie wtedy, gdy Irys przestał chodzić i trzeba mu było pobrać płyn rdzeniowo-mózgowy. Duża i Gwiazdeczka znalazły taką klinikę pod Warszawą i tam Gwiazdeczka jeździ z Irysem. Była z nim nawet u pani doktor w Poznaniu, ale tam się okazało, że Irys ma dobre leki i że rzadko kiedy kot jest tak zdiagnozowany. Nie wiem, co to znaczy, ale Duża była strasznie zła na ludzi, że nie leczą swoich zwierząt. Jak Duża i Gwiazdeczka rozmawiały o tych badaniach, to się nawet przestraszyłem, że może i mi chcą je zrobić, ale na szczęście okazało się, że jestem zdrowy jak rydz, więc nie trzeba mnie leczyć. Dostałem tylko tabletkę na odrobaczenie, kropelki od pcheł i szczepionkę. Phi… też mi badania.



Mam też nową fontannę na wodę. Duża kupiła mi w specjalnym sklepie dla grzecznych kotków. Ta jest fajniejsza od poprzedniej. Wcale nie buczy, a woda leci. Na początku chciałem ją złapać łapką, ale tylko chlapałem podłogę i swój pyszczek. Teraz już się przyzwyczaiłem. Swoją starą fontannę oddałem Irysowi i Fredisiowi. Niech mają ode mnie prezent.



Aaaaa…. zapomniałbym. Duża kupiła mi też nowy drapak. To taki wysoki słup, po którym się wspinam i skaczę z niego na meble. Duża śmieje się ze mnie i nazywa wiewiórką. Teraz wspinanie idzie mi świetnie. Dwoma susami wskakuję na samą górę, ale na początku nie było tak łatwo. O ten słup mogę się też oprzeć i porozciągać no i naostrzyć pazurki. Przydatny ten drapak, mówię Wam.





Młody ma teraz wakacje, więc jest razem ze mną w domu. Bo Duża i Duży nadal chodzą do pracy. Duża pracuje przez lipiec, a w sierpniu jedzie do sanatorium. Myślałem, że mnie ze sobą weźmie, ale powiedziała, że nie może. Będę za nią tęsknił. Młody też może pójdzie do pracy w wakacje. Chce sobie zarobić jakieś pieniądze, bo te, które dostaje od Dużej, nie wystarczają mu. Ostatnio Młody zdawał jakieś egzaminy zawodowe, chyba dobrze mu poszło, ale wyniki mają być później.
A mojej Dużej należy się porządny odpoczynek, bo miała bardzo ciężki rok. Ja pocieszałem ją, jak umiałem, kiedy przychodziła do domu bardzo smutna i zmartwiona. Mruczałem jej do ucha i ugniatałem – to znaczy wskakiwałem w nocy na brzuch Dużej i dreptałem po niej. Wiem, że o trzeciej czy czwartej w nocy ludzie śpią, ale moja Duża nie narzekała. Zawsze mnie przytulała i mówiła, że mnie kocha i lubi te nasze nocne przytulania. No to chyba skoro tak mówi, to trzecia w nocy wcale nie jest taka zła. Prawda?


22 lipiec 2015 r.

Nareszcie! Nareszcie mogę Wam zdradzić naszą tajemnicę! Duża wreszcie się zgodziła, bo ja już nie mogłem wtrzymać. Każdego dnia, kiedy wracała z pracy (bo mimo upałów codziennie tam chodzi) prosiłem ją, żeby mi już pozwoliła. A ona nie i nie, jeszcze nie czas. Aż wreszcie dzisiaj po prostu powiedziała, że już mogę się podzielić z Wami tą wiadomością. No to się dzielę.
Niedługo będę miał braciszka. Takiego na zawsze, jak Irys ma Frediego. Ten braciszek będzie ze mną mieszkał w naszym domku, a Duża już szykuje dla niego wyprawkę. Moja Duża jeszcze zimą stwierdziła, że każdy grzeczny kotek – jak ja- powinien mieć swojego drugiego grzecznego kotka. I porozmawiała z tą swoją znajomą z Radomia o nowym kotku. Ale nie obojętnie jakim, tylko o złotym kotku. Na początku byłem trochę zazdrosny, bo taki niespotykany ten złoty kolor, ale moja Duża mi wytłumaczyła, że i tak jestem najpiękniejszy, a Maluch będzie drugi po mnie najpiękniejszy. No to się zgodziłem.
Czekaliśmy na tego Małego od lutego. Bo musiał mieć odpowiednich rodziców, odpowiedni kolor i musiał być chłopczykiem. Wreszcie urodził się 24 kwietnia. Były 3 dziewczyny i jeden chłopak. Pani z Radomia nawet chciała go zostawić w hodowli, taki piękny się urodził, ale Duża i Gwiazdeczka uprosiły ją, żeby mieszkał z nami. Duża była u Małego, gdy miał 3 dni, potem tydzień i miesiąc.
Teraz Mały ma już 3 miesiące i w sierpniu zamieszka z nami na zawsze. Duża jutro jedzie do Gwiazdeczki do Lublina, wraca w niedzielę, a środę wyjeżdża na miesiąc do sanatorium. I jak wróci, przywiezie mi braciszka. Ale niespodzianka, prawda? No to teraz czas na zdjęcia:

Tutaj Mały trzy dni po urodzeniu na rękach mojej Dużej:


Tutaj ma 5 dni:


Tutaj ma już cały miesiąc:





A teraz mój braciszek ma już 3 miesiące:





Jak Wam się podoba?

21 września 2015 r.

Znów znaleźliśmy z Dużą chwilkę, żeby opowiedzieć, co u nas. A u nas duże zmiany. Duża wróciła z sanatorium wypoczęta i z „podleczonym kręgosłupem”. Naprawdę była zadowolona. Po jej przyjeździe byłem nawet trochę obrażony, bo kto to zostawia grzecznego kotka na tak długo?Duża mi wytłumaczyła, że musiała wyjechać, ale codziennie o mnie myślała i bardzo tęskniła. No to się dałem udobruchać i wydrapać, i wygłaskać, i wycałować.
Duża od razu wróciła do pracy. Znów jej nie było do późnego popołudnia w domu. Ale wiedziałem, że jest blisko, więc nie martwiłem się. Poza tym w domu był Młody i Duży, więc nie byłem sam. Trochę było mi smutno, bo przyjazd braciszka nieco się opóźnił. Na zewnątrz było straszliwie gorąco i pani Estera nie mogła zrobić małemu kastracji, aby nie doszło do jakiegoś zakażenia z tych upałów. No to czekaliśmy.
Przyszedł wrzesień i Młody wrócił do szkoły. Duża zapowiadała mu, że to ostatni rok w szkole średniej, więc będzie miał dużo nauki. Ja znów zostawałem sam w domu, ale nie przykrzyło mi się, bo wtedy, gdy oni wychodzili, ja szedłem spać.
Tydzień temu Duża miała jechać na jakąś uroczystość, która nazywała się dożynki. Te dożynki są raz do roku i moja Duża sprawdzała, jak dojechać na miejsce. Wtedy zadzwonił telefon i od razu wiedziałem, że coś się stało. Duża była bardzo zdenerwowana i nigdzie nie pojechała. Rozmawiała z Dużym, trochę płakała, a potem pojechali szykować jakiś pogrzeb. Po powrocie Duża wyjaśniła mi, że odszedł tata Dużego. Nie wiem, gdzie on poszedł, u nas na pewno go nie ma. Wiem, bo sprawdzałem dokładnie całe mieszkanie.
Cały ten tydzień był bardzo zabiegany, bo u Dużej w pracy była rada, wywiadówka i jakieś spotkania służbowe. A w sobotę Duża powiedziała mi, że wreszcie przyjeżdża mój braciszek.
Skoro on miał przyjechać, musiałem się przygotować:


Posłuchałem opowieści Dużej o braciszku:


Umyłem futro:


I jak już pięknie wyglądałem, czekałem przy oknie, żeby go zobaczyć.


Wreszcie przyjechał:


Od razu zajął mój rondel, wszedł na drapak i na meble, zajął wszystkie moje rzeczy. Przedstawiam Wam Maniusia Jr:




Nie wiem, czy mi się to podobało.

Maniuś to takie domowe imię po jego tacie. Tak naprawdę Mały nazywa się Ultramarin Jr. Golden EstiBri*PL. Jego mama to Janis Joplin Golden EstiBri*PL, a tata to niezwykle utytułowany International Champion FIFe oraz Grand International Champion WCF Ul'tramarin Golden Eloso Risado. Maniuś urodził się w radomskiej hodowli, jednej z największych w Polsce, którą prowadzi pani Estera. Oprócz niego 24 kwietnia 2015 roku na świecie pojawiły się jeszcze trzy siostry: Uhura, Umma i Unity. Ten rodzynek trafił właśnie do nas.
Wieczorem zaczęliśmy się obwąchiwać:



Kolejne godziny były spokojne, ale jak już minął pierwszy szok, trochę poganiałem się z Małym. Oczywiście nie gryzę go, ale trochę postraszyć nie zawadzi. Chyba ten Mały będzie fajny….




12 luty 2016 r.

Ojej, ojej, dopiero teraz się zorientowałem, że strasznie długo mnie nie było. Aż mi wstyd, że na tak długo Was zostawiłem. No to teraz postaram się opowiedzieć, co u nas. Przez ten czas wiele się działo. Cały październik poznawaliśmy się z Maniusiem coraz lepiej. Na szczęście dość szybko go zaakceptowałem. Duża mnie chwaliła, że jestem grzecznym kotkiem, który nie skacze i nie gryzie małego braciszka. Z tym gryzieniem to prawda – nie ugryzłem ani razu Mańka, nawet go nie zadrapałem. Za to raz albo dwa razy dziennie urządzamy z Maniem gonitwy. Najpierw ja gonię jego, a za chwilę on goni mnie. Fajnie jest. Ten mały jest naprawdę kochany, bardzo go polubiłem. Jak śpi obok mnie to nawet od czasu do czasu poliżę go po łebku. Duża miała rację, z nim na pewno jest o wiele weselej.



Cały listopad chorowałem. Zaczęło się dziwnie – wszystko mnie bolało, nie mogłem jeść i miałem gorączkę. Nie wiedziałem, jak o tym powiedzieć Dużej. Wreszcie wpadłem na pomysł. Wieczorem położyłem się obok niej na pościeli i dałem się bez żadnych protestów wygłaskać i wycałować. Duża od razu zorientowała się, że to moje zachowanie jest nietypowe i zaczęła mnie dokładnie oglądać. Zobaczyła czerwony język i pomyślała, że mam anginę. Od razu zadzwoniła do naszego pana doktora i pojechaliśmy. Pan Michał mnie zbadał, natychmiast dostałem zastrzyk i kroplówkę. Wróciliśmy do domu po północy. Od tego dnia przez cały miesiąc brałem zastrzyki, leki i dostawałem kroplówki. Duża siedziała ze mną na rękach po dwie godziny codziennie. Już tak miałem dosyć zastrzyków, że pewnego dnia aż nasyczałem na Dużą, która mnie trzymała. Wprawdzie zaraz polizałem ją, żeby się nie gniewała, ale było mi wstyd, że nie opanowałem się. Wreszcie wyzdrowiałem.


Maniuś się nie zaraził ode mnie, choć Duża strasznie się o nas martwiła. Okazało się, że Maniuś ma jeszcze przeciwciała od swojej mamusi i taki wirus na niego nie działa.
Kiedy wreszcie wszystko się wygoiło i mój brzuszek też wrócił do normy, odżyłem. Znów mogliśmy z Maniem leżeć na meblach i bawić się razem. Mały rósł jak na drożdżach. On jest całkiem inny niż ja. Uwielbia, jak ktoś go drapie po brzuszku, lubi być na rękach, śpi na środku przejścia, gania jak szalony po domu za jakimiś piłeczkami, choć zawsze najlepszą zabawą dla niego są papierowe, szeleszczące kuleczki.





W święta mieliśmy choinkę. I ja, i Maniuś lubiliśmy patrzeć na światełka i kolorowe kulki. Duża wyjaśniła nam, że te kulki to bombki ze szkła. Manio chciał się nimi bawić, ale Duża nie pozwoliła. Powiedziała, że grzeczne kotki nie robią bałaganu, więc nie wzięliśmy ich do zabawy.
Początek tego roku dla Dużej był bardzo zabiegany – bo to klasyfikacja, egzaminy zawodowe i studniówka. My z Maniem byliśmy bardzo grzeczni. Kiedy Dużej nie ma w domu, coraz lepiej się zaprzyjaźniamy. Często odwiedzała nas też Gwiazdeczka. U niej też bardzo dużo się pozmieniało. Na początku Duża bardzo się martwiła decyzjami Gwiazdeczki, ale teraz już je zaakceptowała.
Teraz Duża miała ferie, ale chodziła do pracy. Bardzo lubiliśmy z Maniem, jak Duża rano się nie spieszyła. Miała czas, żeby nas wydrapać i pobawić się z nami. Ale od poniedziałku Duża wraca do pracy, a Młody do szkoły.





Niedługo będzie wiosna… Pa, pa.

41 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hugo będzie tworzył swój pamiętnik przez cały czas. Zapraszamy do lektury :)

      Usuń
  2. Kocham Hugo, masz mu to ode mnie przekazać!
    I Ciebie też. Myślę ciepło o Tobie. <3

    Jesteście Cudni, wszyscy! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksenko - jak się cieszę, że nas odwiedziłaś :))))) Hugo już od Ciebie jest wyściskany i wszystko mu wyszeptałam do uszka. Teraz śpi :)))
      Ściskam Cię mocno:) Całuski, Aga :)

      Usuń
  3. Hugo jest absolutnie wyjątkowy. Zastanawiam się czy teraz będę zaglądała na blog w poszukiwaniu nowych przepisów czy żeby zerknąć co nowego u kotka. Podrap go ode mnie tam gdzie lubi najbardziej. Oooo... już chyba słyszę jak mruczy. Cudowny jest i już!!!
    pozdrawiam Was oboje
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Hugo to kot brytyjski krótkowłosy :) Dziękujemy za miłe słowa :)

      Usuń
  5. Zastanawiam się czy częściej będę teraz poszukiwać nowych przepisów czy aktualności z życia Hugonka. Jest absolutnie i bezapelacyjnie cudowny!!! Pogłaszcz go ode mnie tam gdzie lubi najbardziej.
    pozdrowienia dla Was obojga
    dorota

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! :) Huguś jest bardzo bystrym obserwatorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację :) Obserwowanie to jedno z jego ulubionych zajęć ;))) Pozdrawiam, Aleex :)

      Usuń
  7. Witam,
    Bardzo podoba mi się Pani blog i zakładka Hugo :) Szkoda tylko, że na najnowsze wpisy muszę latać na sam dół strony.
    Pozdrawiam Krysia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka już uroda pamiętnika :))) Pozdrawiam, Aleex :)

      Usuń
  8. Hugo już stał się moim przyjacielem. Pamiętnik jego, cudownie z resztą pisany, z pięknymi zdjęciami, będzie moją lekturą uzupełniającą. Jestem osobą na wózku inwalidzkim i nie
    mogłabym sobie pozwolić na żywe zwierzątko, kiedyś miałam psy i wiem, ile zabiegów i troski wymaga każde żywe stworzenie. Już sobie wyobrażam, że Hugo po części jest mój.
    Pozdrawiam całą wspaniałą Rodzinę - Anna z Chełma /niedaleko Białego Jeziora/.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anno - chętnie (na blogu) podzielę się Hugo :) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam, Aleex :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się podoba ten blog (zarówno kulinarny jak i pamiętnik Hugo, swoją drogą CUDOWNY kotek) i na pewno będę zaglądać :). Pozdrawiam. Magda :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystkiego najmilszego dla Hugusia ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia z okazji pierwszych urodzin Hugusia :)

      Usuń
  12. Hugo skończył już rok!A dopiero co trafił do Waszego domu, taki malutki! Wytarmoś Go ode mnie! PS. dorobiłam się piekarnika :)) i nadrabiam zaległości jak Leoś pozwala :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Chociaż trochę póżno, ale wielkie wygłaskania z okazji urodzin dla "mojego w połowie"
    Hugonka, niech rośnie duży i silny i opiekuje się, kiedy trzeba, młodszym Iryskiem.
    Pozdrowienia dla całego rodzinnego klanu - Anna z Chełma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno - Bardzo dziękujemy razem z Hugusiem. Prawdziwy z niego rozrabiaka. Już jest wygłaskany od Ciebie, gratisowo wycałowałam także jego łepek :) Pozdrawiamy, Aleex i Hugo :)))

      Usuń
  14. Huguś jest już naprawdę chyba dużym kotem. Dobrze widać to na zdjęciach na krzesełku,
    tu krzesełko jest dla niego nieco za małe, a to zwisają mu z jednej strony łapki, a to z drugiej strony ogonek. Widać, że nie może się dobrze i wygodnie usadzić. Wiem coś na ten temat,
    ja również nieraz nie mogę się dobrze usadowić na moim wózku inwalidzkim, ale Huguś jest
    zdrowym i sprawnym kotem i może zażywać ruchu i niech dalej rozwija się dobrze i mężnieje. Pozdrowienia dla całej Rodziny - Anna z Chełma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hugo to kocurro, który ma 5 kg :))) Rośnie chłopak, naprawdę pięknie. A na krzesełku to on nie siedzi tylko leży - na dodatek tak się tam "przewracał, przekręcał i kokosił", że o mało nie spadł :D :D :D. Pozdrawiamy, Aga i Hugo :)

      Usuń
    2. Hugusiu! Z okazji przypadającego w dniu dzisiejszym Światowego Dnia Kota
      życzę Ci, żebyś rósł pięknie i mężniał, a świat otaczający postrzegał bardzo
      optymistycznie. Przekaż ode mnie również życzenia Iryskowi, jak się spotkacie.
      Anna z Chełma

      Usuń
    3. Bardzo dziękujemy za piękne życzenia. Świętujemy!!! Aleex, Hugo i Irys :)))

      Usuń
  15. Boski kocio :) Świetne teksty :) Proszę go pomeziać ode mnie :)
    Pozdrawiam

    http://mirosek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochany Hugonku! Z okazji przypadających w dniu dzisiejszym Twoich Imienin życzę Ci wszystkiego najlepszego w kocim wydaniu. Wiem, że jesteś arystokratą z urodzenia, kotem
    cywilizowanym w najwyższym stopniu, więc nie mogę Ci życzyć udanych połowów na myszki, bo Ty nawet nie wiesz, że takie wyczyny są domeną kociego plebsu, a Twoje myszki są sztucznymi zabawkami. Pozdrawiam Cię - Anna z Chełma. Przekaż pozdrowienia Iryskowi i swoim domownikom z okazji Świąt Wielkanocnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pamięć i życzenia.Wkrótce się odezwę i napiszę więcej. Czekam na Dużą, żeby miała więcej czasu. Pozdrawiam, Hugo :)

      Usuń
  17. Witaj Hugonku! Dawno nie rozmawialiśmy. Cieszę się, że dobrze się trzymasz. Zmartwiłam
    się chorobą Iryska, ale myślę, że jest dobrze leczony i wszystko skończy się pomyślnie.
    Widziałam zdjęcia Frediego, to piękny arystokrata, ale "mój" Huguś jest najpiękniejszy.
    Przekaż ode mnie pozdrowienia dla swoich domowników i życzenia dobrego wakacyjnego
    wypoczynku, szczególnie Dużej / wiem coś na temat wyczerpującej pracy pedagoga - moja
    córka jest nauczycielem z niespełna trzydziestoletnim stażem pracy/. Pozdrawiam - Anna
    z Chełma.

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowny mały kotek

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękny i milutki braciszek; no, Hugonku, czeka Cię duży obowiązek, opieka nad małym
    i uczenie go dobrych manier. Na pewno wywiążesz się z wszystkiego na medal, czego
    życzy Ci Anna z Chełma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Huguś da sobie radę :) Będziemy opowiadać, co u nas. Pozdrawiam, Aleex z Hugiem.

      Usuń
  20. Hugo i Maniuś są cudowni! Razem będzie im wesoło i przyjemnie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Hugonku! dzisiaj skończyłeś dwa latka, jesteś już zupełnie dorosłym kotem /nie kotkiem/. W związku z tym przesyłam Ci najlepsze życzenia samych dobrych chwil
    w Twoim kocim życiu, najlepszego kociego zdrowia, dobrej zabawy z Maniusiem i dobrych
    relacji z nim. Trzymaj się tak dobrze, jak dotychczas, czego życzy Ci z całego serca -
    Anna z Chełma

    OdpowiedzUsuń
  22. Co słychać u naszych ulubieńców? Moja córcia ciągle pyta czy nie ma nowego zdjęcia Hugo i Maniusia! My mamy kota brytyjskiego za którym też przepadamy i wabi się Kulka ;-) pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam.Co nowego u naszych bohaterów?? Czekam z niecierpliwością.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Co słychać u kochanych kociaków,coś długo nie ma o nich wieści ?? Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  25. Co tam u kociaków? :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Hugonku! Dawno bardzo nie pisałam do Ciebie. W życiu różnie się układa. W tym roku obchodzę 50-lecie mojej choroby /stwardnienie rozsiane/. Nie jest jednak żle, zostałam także prababką, mam ślicznego prawnuka Jańcia. Ty jesteś coraz bardziej statecznym zwierzakiem, na
    zdjęciach wyglądasz bardzo arystokratycznie. Pozdrawiam i życzę zdrowia - Anna z Chełma

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń