.

.

niedziela, 7 maja 2017

Deser Pavlowa wg Aleex


W świecie rzeczywistym, który mnie otacza, dzieje się bardzo dużo. W pracy trwa niezwykle absorbujący okres – matury pisemne i ustne, a już w nadchodzące weekendy sprawdzanie prac maturalnych. Ciągle też docierają do mnie informacje ze świata polityki – marsze, manifestacje, spory, zawierucha. Tęsknię za spokojem, dlatego uciekam w świat fikcji. Pochłaniam książki. Dużo. Bardzo dużo. Bardzo, bardzo dużo czytam. Zarywam noce, bo trudno oderwać mi się od książkowych wydarzeń. Czytam rzeczy nowe, ale do wielu wracam po raz kolejny. Lubię takie powroty. Czytając książkę po raz któryś, zwracam uwagę na detale, które jednak umykają z pamięci. Czasami zaskakuje mnie to, jak wiele (lub jak mało) pamiętam. Na nowo przeżywam doświadczenia bohaterów, razem z nimi podążam przez koleje ich fikcyjnego życia. Odżywają emocje, które towarzyszą ich książkowym decyzjom. Uwielbiam swoje spotkania z literaturą. Nie zawsze jest ona „wysokich lotów”, czasem wystarcza mi to, co popularne. Ważne, że mnie cieszy i mi odpowiada. W swoich wyborach nie kieruję się wyłącznie opiniami innych. O przeczytaniu konkretnej książki decydują detale – czasami impuls, imię bohatera, zapowiedź na okładce. Znoszę potem te wybrane (i kupione) książki do domu, a Dario zerka z dezaprobatą. Nie, nie ma nic przeciwko wydawaniu pieniędzy na książki. Martwią go raczej uginające się pod ich ciężarem półki i brak miejsca. Dlatego tak chętnie poparł moją decyzję o kupnie czytnika. Przyznaję, ten elektroniczny gadżet jest ciekawym rozwiązaniem. Korzystam z niego od 2 miesięcy i wciąż się przyzwyczajam. Nie znam jeszcze wszystkich funkcji, ale najważniejsza dla mnie jest taka, że kiedy mam go przy sobie, mam też przy sobie całą bibliotekę.
Ponieważ dziś mam wolne popołudnie, czas spędzę kończąc kolejną lekturę. Mam nadzieję, że będę się mogła nią spokojnie zachwycać, tak jak deserem, który przygotowałam na tę leniwą niedzielę. Zrobiłam deser, który nazwałam Pavlową, bo jego smak kojarzy mi się z tą znaną bezą. Jest pyszny. Polecam do spróbowania.


Składniki:

• 200 ml śmietany 36%
• 100 g mascarpone
• cukier waniliowy
• duża garść mieszanych orzechów
• 100 g herbatników
• 100 g frużeliny jagodowej
• 50 g bezików

Sposób przygotowania:

1. Śmietankę kremową ubić na krem z cukrem waniliowym i połączyć z mascarpone. Odstawić w chłodne miejsce. Jeśli wolicie słodszy krem, dodajcie dodatkowo do śmietany podczas ubijania 1 łyżkę cukru pudru.
2. Przygotować szklaneczki lub pucharki.
3. Na dno każdej szklaneczki wsypać pokruszone dość drobno herbatniki. Można je zastąpić biszkoptami – jeśli wolimy.


4. Orzechy posiekać, rozsypać na ciasteczkach.


5. Do każdej szklaneczki rozłożyć porcję kremu śmietanowego pomieszanego z pokruszonymi bezikami.


6. Wierzch deseru ozdobić porcją frużeliny.


7. Podawać najlepiej zaraz po przygotowaniu. Te, które zostaną, przechowywać w lodówce.


Smacznego.

1 komentarz:

  1. Eh, ja tam właśnie nigdy nic nie pamiętam z książek, jeśli przeczytam je tylko raz... :/ Taka skleroza straszna :/. A tyle jest jeszcze do przeczytania ciekawych rzeczy, że rzadko wracam do czegoś dwukrotnie, musi być naprawdę genialne. niestety efekt taki, że niby oczytana jestem, a jak przychodzi do dyskusji, to nic nie wiem, nic nie pamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń